|
I. "Dzisiaj w sklepie spotkałam pewną dziewczynę. Była około osiemnastoletnią, wysoką brunetką ubraną w zwykłe dżinsy i luźną koszulkę. Miałam przedziwne wrażenie, że coś lub ktoś zwyczajnie wyssało z niej energię. Gdy przypadkowo popatrzyła się na mnie pustym spojrzeniem, jej oczy były ciemne, pełne smutku, żalu do samej siebie i wstydu. Gdy niechcący upuściła na ziemię banknot, podniosłam go i z uśmiechem jej go zwróciłam. Ona tylko powiedziała ciche 'dziękuję' i ze spuszczoną głową, odeszła. Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym, co jest przyczyną tego, że dziewczyna praktycznie jest bez życia. Może ma problemy rodzinne? Sercowe? Szkolne? A może zwyczajnie przygnębiało ją życie? Spytacie pewnie, jak osiemnastoletnią dziewczynę może przygnębiać życie? Przecież ma je jeszcze całe przed sobą. Otóż, odpowiedź jest prosta, by nie powiedzieć banalna. MOŻE. (...)
|
|
|
choć teraz potrafię już docenić czas, ale nienawidzę go za to, jak nas zmienił.
pierwszy rok nie chodziliśmy pokłóceni spać,a w drugim nie chodziliśmy spać niepokłóceni.| HUCZUHUCZ
|
|
|
Dziś pierdolę wszystko i to nie jest prowo,chcę tylko iść za rękę z Tobą.
Będziemy tutaj godnie żyć,nie liczy się hajs, nie liczy się nic. | Rozbójnik Alibaba
|
|
|
Uświadomiłam sobie, że z każdym kolejnym, nowym dniem, przychodzi coraz więcej kolejnych, nowych problemów. Może...nie uświadomiłam sobie, bo wiedziałam już wcześniej, że życie jest ciężkie, ale moje przemyślenia przybrały na sile. Wstaję o poranku i patrzę w przestrzeń za oknem. Słońce świeci swoimi promieniami, a do moich uszu dochodzi śpiew ptaków. Myślę. Nawet tuż po przebudzeniu moje myśli mnie dopadają i rujnują resztki radości w moim życiu. Nie chcę myśleć. Chce zapomnieć. Jak najszybciej. O wszystkich ludziach, o wszystkich wspomnieniach, dosłownie o WSZYSTKIM. I może brzmi to głupio, ale byłoby mi cholernie łatwiej. Mogłabym zacząć nowe życie od tak i nikt nie mógł by mi w tym przeszkodzić, a już na pewno nie mój największy wróg, czyli MYŚLI. I znów płaczę. I znów czuję się beznadziejnie. I znów mam ochotę rzucić się pod pociąg. I znów nie mogę przestać. Moje życie staję się coraz bardziej przytłaczające i coraz bardziej...bezsensowne.
|
|
|
Lubię wodę. Lubię deszcz i długie prysznice. W obu przypadkach, woda ratuję mnie od bezsensownych myśli. Zagłusza moją i tak już beznadziejną wyobraźnie, dając mi poczucie pewnego rodzaju ukojenia. Powoduję, że moje łzy się z nią mieszają i dlatego ludzie myślą, że wszystko ze mną w porządku. Ale to tylko głupie złudzenia. Wciąż jest źle, a nic nie szykuję się na to, aby było lepiej. Wręcz przeciwnie. Dlaczego tak po prostu nie mogę wziąć się w garść i zacząć układać ten bajzel, który powstał w moim życiu? Dlaczego jestem tak słaba? Dlaczego nie mogę tak po prostu wstać z zaciśniętymi pięściami i krzyknąć z całych sił : 'POTRAFIĘ! DAM SOBIE RADĘ! JESTEM SILNA!' ? Dlaczego nikt nie rozumie tego, jak się czuję? Dlaczego nikt nie potrafi mi pomóc?
|
|
|
Wakacje. Czas, w którym ludzie biorą przerwę od codzienności i odpoczywają zazwyczaj na ciepłych, piaszczystych plażach, w promieniach letniego słońca. Odpoczywają od pracy. Od domu. Od zatłoczonych miast. Od swoich myśli. Nawet od siebie. Uśmiechają się w głębi duszy bo wiedzą, że gdy wrócą, będą na tyle wypoczęci psychicznie i fizycznie, aby móc zacząć zmieniać swoje życie i samemu żyć lepiej. Cóż mogę powiedzieć? Chciałabym być na ich miejscu. Jestem zmuszona siedzieć w swoich czterech ścianach z kubkiem gorącej herbaty i patrzeć jak krople deszczu spływają po moim oknie. Z dnia na dzień, przestaję sobie ze sobą radzić i łzy pchają mi się do oczu przy każdej nadarzającej się okazji. Kiedy to się skończy? Kiedy moje życie nabierze jakichkolwiek barw? Kiedy będę mogła usiąść na trawie i z czystym sumieniem powiedzieć : "TAK, JESTEM CHOLERNIE SZCZĘŚLIWA.", a przez mój ton głosu nie będzie przemawiał sarkazm?
|
|
|
Wiesz co? Płakałam. Tak. Znowu. Nie mogłam tego powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Wciąż jest. Strasznie mi ciężko. Nie potrafię ogarnąć natłoku myśli. Zbyt dużo tego wszystkiego. Potrzebuję naprawdę długiego odpoczynku. Od wszystkiego i wszystkich. Od rodziców. Od przyjaciół. Od codzienności. Od rzeczywistości. Szarej i beznadziejnej. Od samej siebie. Od swoich huśtawek nastroi. Od swoich emocji. Od płaczu i uczucia bezsilności. Od złości i gniewu. Od żalu, rozpaczy i rozgoryczenia. Co mam robić? - pytam samą siebie każdego dnia. Chce uciec. Na zawsze. Od wszystkiego. I nie wracać. Odszukać życiowy cel. Znaleźć miejsce, w którym zaznam spokoju i ukojenia dla duszy. Rozpocząć nowe życie. CAŁKIEM nowe życie. Lepsze życie.
|
|
|
Tyle razy powtarzam sobie, że już nigdy nie będę się nad sobą użalać. Że już nigdy nie powiem jak beznadziejna jestem. Że postaram się zacząć żyć pełnią życia. Szczęśliwie, bez zmartwień, bez problemów, beztrosko. Ale przychodzi taki dzień, w którym pada deszcz, jest zimno i ponuro, a ja uświadamiam sobie, że to wszystko, to tylko jedno, wielkie kłamstwo. Okłamuję siebie, aby przetrwać. Okłamuję się, bo nie wiem co zrobić. Nie wiem jak postępować. Nie wiem jak żyć. Nie jestem pewna, czy mam wystarczająco dużo odwagi, aby dalej ciągnąc ten cały cyrk nazywany potocznie życiem. Może faktycznie, po każdym zachodzie, w końcu musi przyjść moment, w którym słońce wzejdzie ponownie. Tyle tylko, czy ma to jakikolwiek sens? Wiem jedno. Potrzebuję pomocy.
|
|
|
Życie jest na tyle popieprzone, że jedyne co mam ochotę zrobić, to o poranku zacząć się śmiać z własnej bezsilności. No własnie. Śmiać czy może płakać? Bo co dadzą nam łzy? Ulgę? Ulgę, która na dobrą sprawę, nie trwa wiecznie? Poczucie, że "spłynęło" z nas wszystko to, co kumulowało się przez dni, tygodnie, miesiące? Nie. Prawda jest taka, że płacz nic nam nie da. A śmiech? Może sprawi, że poczujemy się lepiej. Może sprawi, że spojrzymy na nasze życie z zupełnie innej perspektywy i zaczniemy je brać mniej poważnie?
|
|
|
II. Boisz się wyznać prawdę całemu światu, bo nie chcesz, aby ludzie widzieli w Tobie wariatkę. Mimo problemów, udajesz, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i chcesz żyć normalnie. Lecz nie widzisz, że ignorując TE problemy i błahostki, one każdego dnia na nowo niszczą Cię od środka.
Czy śmierć jest wyjściem z beznadziejnej sytuacji? Owszem, jest. Ale czy jedynym?
|
|
|
I. Zastanawiam się, czy śmierć jest jedynym wyjściem z beznadziejnych sytuacji? Czasami...Twoje życie nabiera takiego obrotu, że nie rozumiesz już po co jesteś na tym świecie. Czujesz się bezwartościowy, beznadziejny, nieszczęśliwy. Nie wyobrażasz sobie swojej przyszłości, nie masz obranego życiowego celu i wiecznie się boisz. Spoglądasz na siebie w lustrze i nie poznajesz osoby w odbiciu. Nocami, patrzysz beznamiętnie w sufit, myśląc co by było gdyby. Nie możesz liczyć na pomoc najbliższych Ci ludzi, bo oni nie rozumieją Twoich problemów. Nie rozumieją Ciebie. Przecież jesteś tylko nastolatką! Co Ty możesz wiedzieć o cierpieniu? O rozczarowaniu? O smutku? Według nich - nic. Bo w ich oczach, oraz towarzystwie, jesteś szczęśliwą, korzystającą z życia osobą, która wiecznie się uśmiecha i w życiu nie ma żadnych problemach. A gdy jesteś sama? Pośród swoich czterech ścian? Jesteś zagubionym człowiekiem bez żadnego celu. Boisz się wykrzyczeć, co Cie boli.
|
|
|
Chce poczuć świat w moich rękach nie oglądać go zza okien, brat. |Miuosh.
|
|
|
|