Uświadomiłam sobie, że z każdym kolejnym, nowym dniem, przychodzi coraz więcej kolejnych, nowych problemów. Może...nie uświadomiłam sobie, bo wiedziałam już wcześniej, że życie jest ciężkie, ale moje przemyślenia przybrały na sile. Wstaję o poranku i patrzę w przestrzeń za oknem. Słońce świeci swoimi promieniami, a do moich uszu dochodzi śpiew ptaków. Myślę. Nawet tuż po przebudzeniu moje myśli mnie dopadają i rujnują resztki radości w moim życiu. Nie chcę myśleć. Chce zapomnieć. Jak najszybciej. O wszystkich ludziach, o wszystkich wspomnieniach, dosłownie o WSZYSTKIM. I może brzmi to głupio, ale byłoby mi cholernie łatwiej. Mogłabym zacząć nowe życie od tak i nikt nie mógł by mi w tym przeszkodzić, a już na pewno nie mój największy wróg, czyli MYŚLI. I znów płaczę. I znów czuję się beznadziejnie. I znów mam ochotę rzucić się pod pociąg. I znów nie mogę przestać. Moje życie staję się coraz bardziej przytłaczające i coraz bardziej...bezsensowne.
|