|
kamilcia_603.moblo.pl
I kiedyś przyjdzie taki czas że zatęsknisz za jej śmiechem. Za spojrzeniami rzucanymi ukradkiem i za dobrocią jaka z niej emanowała. Ale jej już nie będzie. Odejdzie
|
|
|
I kiedyś przyjdzie taki czas, że zatęsknisz za jej śmiechem. Za spojrzeniami rzucanymi ukradkiem i za dobrocią jaka z niej emanowała. Ale jej już nie będzie. Odejdzie, by uśmiechać się do kogoś innego. Kogoś kto zaakceptuje ją taką jaką jest. A ty będziesz żałował że nie dałeś jej szansy i że nie możesz cofnąć czasu...
|
|
|
Ile by dała, żeby tamte dni wróciły. Chciałaby tak jak kiedyś spacerować z nim brzegiem morza, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Dokładnie pamiętała każdą sekundę ich spotkań, każde słowo, każdy pocałunek szczególnie te na pożegnanie. Lubiła te pożegnania, gdy stali przytuleni, a fale podpływały do ich stóp. Mogli tak stać całą wieczność. Ich pożegnania trwały dłużej niż cały spacer. Było im razem tak dobrze, wręcz idealnie, a teraz ona tak strasznie tęskniła. Tak bardzo jej go brakowało. Nie umiała zrozumieć dlaczego musiał wyjechać, dlaczego musiał ja zostawić, przecież tak ją kochał. A teraz nawet się nie odzywał. Pewnie w Irlandii znalazł sobie nowe kochanie, a o mnie już nawet nie pamięta - pomyślała ze łzami w oczach... ;(
|
|
|
Okłamywał wszystkich mówiąc, że już jej nie kocha, że to co było to przeszłość do której nie chce wracać. Prawda była taka, że dalej kochał ją jak idiota. Nie widział po za nią świata. Każdego dnia gdy ją widział jego serce zaczynało bić mocniej. To dzięki niej miał ochotę wstawać rano do szkoły, to jej widok wprawiał go w tak dobry nastrój, Wiedział, że nigdy nie będzie jego, że nie naprawi błędów które popełnił i że już jej nie odzyska, ale mimo wszystko ją kochał. Próbował wszystkiego żeby o niej zapomnieć, ale nie umiał. Szukał nawet kogoś kto zapełnił by mu pustkę po niej, ale nikt nie był wystarczająco dobry, nikt nie był taki jak ona...
|
|
|
Polubił ją, naprawdę ją polubił i to tak bardzo. Można nawet powiedzieć ze bardziej niż bardzo. A ona co? Ona dała mu nadzieję, że wreszcie znalazł miłość, że wreszcie wyleczy się z tej starej, niespełnionej miłości. Pomyślał, że przy jej boku jego życie znów nabierze sensu. Był taki szczęśliwy. Tylko po co ta cała szopka, skoro w tym samym czasie kręciła z innym na boku. Zawsze taka była, unikała zobowiązań, bo tak było łatwiej. Mogła flirtować z każdym, bez wyrzutów sumienia. Tym razem także tak postąpiła. Najpierw omotała go sobie wokół palca a potem napisała mu tylko "nie jestem stworzona do związków, to się nigdy nie zmieni więc wole być twoją przyjaciółką". Tylko że on nie chciał kolejnej przyjaciółki, miał już dość takich. On potrzebował miłości, prawdziwej, niezniszczalnej, doskonalej...Takiej która byłaby lekiem na całe zło, dzięki której zapomniał by o przeszłości, która do dzisiaj tak strasznie bolała...
|
|
|
Nie potrafiła już tak dłużej, czuła że ten związek niszczy ją od środka. Nie umiała już dłużej go okłamywać. Wszyscy wokół widzieli w nich parę idealną, ale nikt nie wiedział jak jest naprawdę. Nikt nie słyszał ich kłótni o każdy nawet najdrobniejszy szczegół. O komentarz pod zdjęciem kolegi, o dwa złote pożyczone na bułkę a nawet o nieśmiały uśmiech w stronę starego przyjaciela. Ta zazdrość wyżerała ją od środka. Miała już naprawdę dość jego ciągłych pretensji i awantur. Od zawsze była towarzyska, więc dlaczego miała by się teraz od innych izolować. Przecież nie robiła nic złego, tylko utrzymywała koleżeńskie stosunki ze swoimi starymi znajomymi. Zwykłe cześć-cześć i nic więcej, ale on nie umiał tego zrozumieć. Chciał ją mieć na własność i nikt inny nie miał prawa nawet się do niej odezwać. Kochała go, dlatego tak długo z nim wytrzymała, ale ta złość zabijała w niej chęci do życia. Z pogodnej dziewczyny jaką była zostało tylko jakieś widmo. Już dość, czas to skończyć - pomyślała
|
|
|
Nareszcie byli na miejscu, przyjście tutaj zajęło im dość sporo czasu, ale było warto. Uwielbiali to miejsce. To był ich własny, prywatny zakątek. Nikt inny chyba nie wiedział o jego istnieniu, dlatego właśnie tam ukrywali się całymi dniami. Nie mieli innego wyjścia. Nie mogli ryzykować że ktoś ich zobaczy. Przecież ja mam chłopaka - powiedziała z wyrzutem, gdy raz zaproponował jej wypad do kina - wiesz co by było gdyby ktoś znajomy nas zobaczył, przypuszczam że twoja dziewczyna też by się nie ucieszyła, że zdradzasz ją z młodszym o dwa lata podlotkiem . Nie jesteś podlotkiem, jesteś najdojrzalszą nastolatką jaką znam - odpowiedział jak zawsze swoim głębokim i czarującym tonem. Dlatego właśnie dzisiaj siedzieli tu schowani przed światem. Wtuleni w siebie spoglądali na pogodne niebo. Nagle usłyszała dźwięk smsa, popatrzyła na wyświetlacz "Cześć kochanie, masz dziś czas, żeby się spotkać?Bardzo się za tobą stęskniłem, buziaki :**" "Nie mogę, jestem u dentysty" - odpisała pośpiesznie
|
|
|
Pobiegła prosto do swojego pokoju, musiała jakoś odreagować cały dzisiejszy dzień. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a przecież obiecała sobie że już nigdy nie będzie przez niego płakać. Już pogodziła się z myślą, że to co było nie wróci. Przestała żyć wspomnieniami. Wszystko było tak pięknie, ale nie on musiał dać o sobie znać. Musiał napisać właśnie do niej prosząc o pomoc z chemii. Mógł poprosić kogoś innego, więc czemu padło na nią. Może dlatego że jesteś najlepsza w całej klasie - podpowiedział jej wewnętrzny głos. Zignorowała go a jej oczy ponownie zaszły łzami. Doskonale pamiętała to uczucie ciepła gdy zobaczyła wiadomość od niego. W jej sercu ponownie rozbłysnęła iskierka nadziei, że może jeszcze nie wszystko stracone, że może da się jeszcze odbudować tę przyjaźń. Mały płomyczek rozpalił się w jej wnętrzu, ten sam który od tak dawna starała się zgasić. Tylko po co, skoro dzisiaj rano ujrzała w nim znowu tak dobrze jej znanego oschłego i zimnego chłopaka bez skrupułów.
|
|
|
Po kilku godzinach przygotowań weszła pewnym krokiem na salę. Ubrana w szpilki i najlepszą sukienkę, która idealnie współgrała z jej jasną cerą i błękitnymi oczami, miała nadzieję że wreszcie mu się spodoba. Tak bardzo starała się żeby wyglądać dziś perfekcyjnie... Udało jej się, wyglądała ładnie, wręcz bardzo ładnie. Wszyscy chłopcy popatrzyli na nią z podziwem. - Mam nadzieję, że dzisiaj mnie zauważy, to moja ostatnia szansa - pomyślała. Nie wiedziała jednak, że najbardziej podoba mu się w potarganych włosach i wyciągniętym podkoszulku. Nie wtedy gdy ubiera maskę, i udaje poukładaną i rozsądną dziewczynę, ale gdy z uśmiechem na twarzy biega z rodzeństwem za piłką na podwórku. Gdy pracuje w pocie czoła w ogródku lub gdy myśląc, że nikt jej nie widzi nuci pod nosem ulubione piosenki...
|
|
|
Bo czasem wróg jest przyjacielem, a przyjaciel wrogiem...
|
|
|
Optymista nawet w czarno-białym świecie potrafi dojrzeć kolory. Dla pesymisty nawet świat w milionach barw pozostaje czarno-biały...
|
|
|
Ostrożnie stawiała kolejne kroki na zamarzniętej rzece słuchając, czy lód nie pęka pod jej ciężarem. Wiedziała że to co robi jest nieodpowiedzialne i że jeśli coś jej się stanie to nikt jej nie usłyszy, ale mimo to powoli posuwała się w głąb rzeki. Lubiła czasem zrobić coś ryzykownego i nieodpowiedzialnego. Czasami potrzebowała po prostu wrażeń. Takiej odskoczni od codzienności. Teraz idąc powoli i wsłuchując się w skrzypiący od mrozu śnieg miała mnóstwo czasu by przemyśleć błędy które ostatnio popełniła... których nie da się już naprawić, które w przeciwieństwie do śniegu nie znikną przy najbliższym ociepleniu...
|
|
|
Mimo ze zegar wybijał właśnie trzecią nad ranem, za oknem było całkiem przyjemnie. Księżyc który akurat był w pełni pięknie oświetlał świat swoim blaskiem. Wyszła na balkon, usiadła po turecku i patrząc w gwiazdy pogrążyła się w wspomnieniach. Po kolei analizowała ich krótką lecz wspaniałą przyjaźń. Nigdy z nikim nie miała takiego kontaktu jak z nim, a teraz nawet nie była pewna, czy to wszystko to nie jeden wielki sen. Tylko maleńki aniołek na półce przypominał jej że on kiedyś istniał. Nagle coś wewnątrz niej pękło, fala złości i smutku zalała ją od środka. Bez chwili zastanowienia porwała aniołka i pobiegła nad rzekę. Mimo iż noc była bardzo ciepła zbliżając się do wody poczuła dreszcze, ale nie zatrzymała się. Podeszła jak najbliżej tylko mogła, wzięła głęboki oddech i wrzuciła swój maleńki skarb do wody. Ostatni dowód, że jej dawny przyjaciel nie jest tylko snem odpływał właśnie wraz z prądem rzeki...Może lepiej abym uwierzyła, że to tylko sen - pomyślała i pobiegła do domu...
|
|
|
|