Mimo ze zegar wybijał właśnie trzecią nad ranem, za oknem było całkiem przyjemnie. Księżyc który akurat był w pełni pięknie oświetlał świat swoim blaskiem. Wyszła na balkon, usiadła po turecku i patrząc w gwiazdy pogrążyła się w wspomnieniach. Po kolei analizowała ich krótką lecz wspaniałą przyjaźń. Nigdy z nikim nie miała takiego kontaktu jak z nim, a teraz nawet nie była pewna, czy to wszystko to nie jeden wielki sen. Tylko maleńki aniołek na półce przypominał jej że on kiedyś istniał. Nagle coś wewnątrz niej pękło, fala złości i smutku zalała ją od środka. Bez chwili zastanowienia porwała aniołka i pobiegła nad rzekę. Mimo iż noc była bardzo ciepła zbliżając się do wody poczuła dreszcze, ale nie zatrzymała się. Podeszła jak najbliżej tylko mogła, wzięła głęboki oddech i wrzuciła swój maleńki skarb do wody. Ostatni dowód, że jej dawny przyjaciel nie jest tylko snem odpływał właśnie wraz z prądem rzeki...Może lepiej abym uwierzyła, że to tylko sen - pomyślała i pobiegła do domu...
|