|
impossible01.moblo.pl
To chore. Każdego dnia budzę się z nadzieją. Z nadzieją na lepsze jutro. Z nadzieją na lepsze życie. Z nadzieją że pojawi się ktoś kto będzie na tyle odważny aby podj
|
|
|
To chore. Każdego dnia, budzę się z nadzieją. Z nadzieją na lepsze jutro. Z nadzieją na lepsze życie. Z nadzieją, że pojawi się ktoś, kto będzie na tyle odważny, aby podjąć się mojego trudnego charakteru. Budzę się z nadzieją na bycie szczęśliwą. Budzę się z nadzieją odejścia tych wszystkich zmartwień i problemów, z którymi się borykam. Wiem, że jestem głupia i naiwna trzymając się takiej postawy, bo przecież w głowie zakodowane mam coś zupełnie innego, ale czy to źle? Czy to źle, że budzę się z nadzieją? Dla jednych, nadzieja jest matką głupich, dla drugich umiera ostatnia, a mnie utrzymuję przy życiu.
|
|
|
Po raz kolejny nachodzi taki dzień, w którym rzeczywistość mnie rujnuje. Dzień, w którym nie wiem co ze sobą zrobić. Leżę na łóżku i patrze się w ten cholerny sufit, słuchając muzyki. Moje gałki oczne lustrują białą powierzchnie, ale czego tam szukają? Sama nie wiem. Stoję pod prysznicem. Wgapiam się w płytki, starając się, aby ciepła woda najdokładniej wypłukała wszelkie myśli. Nie udaje mi się. Żadna nowość. Nie potrafię się na niczym skupić. Nie potrafię niczego ogarnąć. Nastaje noc i pora na sen. Wszystkie przytłaczające myśli, wędrują po mojej głowie swoimi ścieżkami, nie pozwalając zasnąć w spokoju. Nazajutrz wstaję o poranku i wykonuję typowe, codzienne czynności. Podchodzę do lustra i nie wiem czy śmiać się czy płakać z sytuacji, w której się znajduję. Nie poznaję dziewczyny w odbiciu -to pewne. Nie wiem kim ona jest i jak się tutaj dostała, ale nie widzę dla niej żadnej przyszłości. Nie widzę dla niej zupełnie nic. Totalna pustka.
|
|
|
Mam wrażenie, że czasem lepiej jest nie czuć nic.
|
|
|
Gwieździste niebo. Niby nic szczególnego czy wyjątkowego, a jednak patrząc na nie, mam ochotę płakać ile wlezie. Chłód przeszywa całe moje ciało, a z ust wydobywa się charakterystyczny dymek. A ja wciąż stoję przy otwartym oknie i patrzę na te cholerne gwiazdy. Nie chcę po raz kolejny okazywać swoich słabości, ale życie mnie do tego zmusza. Nie mam już sił. Jestem wykończona wszystkim. Jestem wykończona tym, że nie potrafię żyć jak normalna nastolatka. Jestem wykończona tym, że życie z dnia na dzień, płata mi coraz to więcej figli i nie potrafię się nim cieszyć. Jestem wykończona swoją bezużytecznością, bezsilnością i bezradnością. Jestem wykończona tym, że jestem wykończona.
|
|
|
Proszę. Pozwól mi o Nim zapomnieć. Jak najszybciej.
|
|
|
Jestem dorosła, tak? Odpowiedzialna za własne życie. Odpowiedzialna za to, co robię i odpowiedzialna za konsekwencję swoich czynów. To dlaczego do jasnej cholery ludzie się w nie wtrącają i każą mi robić coś, na co nie mam ochoty? Nie mają prawa mi rozkazywać ani mówić mi jak postępować. Zrobię to, co będzie mi się żywnie podobać i nikt nie będzie dawał mi wykładów na temat mojej moralności. Nagle wszystkich obchodzi moje życie i to co się w nim dzieje. Gdzie byli do tej pory?
|
|
|
II. Jednak po chwili, śmieję się sama do siebie. To wszystko jedno wielkie gówno. Życie to nie jakiś cholerny film, w którym wszystko układa się według scenariusza. To pieprzona rzeczywistość, która zawodzi. Która powoduję, że stajesz się coraz bardziej bezsilny wobec losu. Która ma nad Tobą pewną kontrolę. Mam wrażenie, że jestem zbyt słaba i mało odważna, aby podjąć takie wyzwanie, które potocznie nazywamy egzystowaniem. Gubię się we własnych myślach. Nie mogę sobie z nimi poradzić. Popadam ze skrajności w skrajność. Nic mnie już nie cieszy. Nic mnie nie zadowala. I już chyba nic nie potrafi mnie uszczęśliwić. Nic nie ma sensu. Wpadłam w wielką dziurę, z której nie potrafię się wydostać. Nikt nie potrafi mnie z niej wydostać. Czuję się jakbym umarła i żyła w piekle.
|
|
|
I. Od lat powtarzam sobie, że nie jestem zdolna do miłości. Nie wiem dlaczego. Może się nie nadaję? Może nie zasługuję? Może się boję? Nie mam zielonego pojęcia. Być może jeszcze do tego nie dorosłam, ale wątpię, że to w ogóle nastąpi w moim życiu. Jestem skazana na samotność. Na życie singla w kawalerce z kotem. Chociaż...czasem, przychodzi taki dzień, a właściwie noc, kiedy leżę w łóżku i patrząc sufit, myślę o tym jak fajnie byłoby mieć u swojego boku kogoś, kto będzie potrafił z Tobą rozmawiać na wszystkie możliwe tematy. Kogoś, kto zrozumie Cie bez żadnego problemu. Kogoś, kto tak po prostu Cię przytuli. Kogoś, kto będzie Cie pocieszał, mimo iż nie masz na to najmniejszej ochoty. Kogoś, dla kogo będziesz ważna i kogoś dla którego Twoje życie nabierze sensu.
|
|
|
Chciała pozbyć się Go ze swojej głowy. Co z tego, że jej się podobał? Co z tego, że był miły, pewny siebie, zabawny i posiadał mnóstwo zalet, skoro dla Niego, ona była tylko zwykłym kąskiem. Kolejną laską, naiwną dziewczyną, którą by wykorzystał i zostawił. Nie było w niej nic szczególnego, więc właściwie po co miałby w ogóle zawracać nią sobie głowę. Bezsens. Ani to ładne, ani mądre. To wszystko nie miało prawa się wydarzyć. Ktoś taki jak On, nigdy nie spojrzałby na kogoś takiego jak ona.
|
|
|
II. Ale moje życie jest zbyt pechowe, żeby wszystko ułożyło się tak jak chce. Szczęście nie jest moim przeznaczeniem. Moim przeznaczeniem jest samotność. Zawsze była. To właśnie ona się we mnie zakochała. Chciałabym tylko jednego. Móc złożyć jeden pocałunek na jego ustach i pozwolić mu odejść na zawsze. Kazać mu zniknąć z mojego życia i nigdy więcej się w nim nie pokazywać. Tak. To było by najbardziej odpowiednie.
|
|
|
I. Wiecie co cholernie mnie wkurza? Wiedziesz sobie spokojnie swoje absurdalnie, żałosne życie, aż do momentu, w którym pojawia się jakiś facet. Istota niezwykle prymitywna, której zależy tylko na trzech rzeczach. Poderwać - zabawić się (delikatnie mówiąc) -zostawić. Jednak coś w tej istocie jest, że nas do niej przyciąga. Mnie urzekło pięć rzeczy : Sposób mówienia. Zachowanie. Poczucie humoru. Uśmiech. Oczy. Jak na złość, kiedy już prawie o nim zapomniałam, nagle znów pojawił się w moim życiu. Gdy nasze dłonie zetknęły się w geście powitania, przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Przez cały wieczór ukradkiem na niego patrzyłam, a kiedy mnie zagadywał, w środku cieszyłam się jak małe dziecko.
|
|
|
Cholera. Nie wiem jak to sie stalo, ale poznalam GO. Poszlismy na domowke. Nie spodziewalam sie ani tym bardziej nie liczylam na to ze On tez tam bedzie. Jest zabawny, naprawde. W pewnym sensie szarmancki. Ogromny z niego flirciarz ale mnie to nie przeszkadzalo. Byl mily i pewny siebie. Ma piekny usmiech i zniewalajce, ciemne oczy. Fajnie nam sie rozmawialo a moje przyjaciolki mowily ze mu sie podobam, w co rzecz jasna nie chcialam wierzyc. Troche wypilam i chcialam tam z Nim zostac, kiedy inni szli na miasto. Ale nic z tego nie wyszlo, poniewaz moje wspanialomyslne kumpele wyciagnely mnie stamtad. Potem daly wyklad o tym, ze bede tego zalowac, ze tak sie nie robi bla bla bla. Wkurzylam sie. Nagle wszyscy interesuja sie moim zyciem i sie w nie wtracaja.
|
|
|
|