|
nieodchodztylko.moblo.pl
tak bardzo chciałam aby został jeszcze trochę w moim życiu.gdy odchodził dosłownie błagałam by został.by nie opuszczał tego wszystkiego.tak bardzo chciałam by był.lecz o
|
|
|
tak bardzo chciałam aby został jeszcze trochę w moim życiu.gdy odchodził,dosłownie błagałam by został.by nie opuszczał tego wszystkiego.tak bardzo chciałam by był.lecz on nie chciał iść dalej ze mną,choć wiedział jak bardzo go potrzebuje.miał świadomość,że bez niego będzie mi sto razy trudniej w tym całym syfie.ale jednak,nie pomyślał o mnie,myślał o sobie.i odszedł.a ja zostałam sama w świecie pojebańców.tak bardzo się bałam,posiadałam wiele obaw.lecz teraz pozbierałam siły i czuje się o wiele lepiej.teraz rozumiem dlaczego to zrobił.odszedł szukać szczęścia.i dobrze niech je znajdzie.każdy na nie zasługuje.nawet on,pomimo tego co uczynił...
|
|
|
kochanie tak nam przykro -powiedziała mama wchodząc do jej pokoju.odwróciła się w stronę drzwi .widzi jak tata tuli jej mamę,a ona chowa twarz w dłonie.co się stało?-zapytała.a jej głos drżał jak nigdy.córeczko,bo..Tomek miał wypadek.-odpowiedziała matka,bojąc się reakcji swoje córki. -ale jak to wypadek?co mu jest?żyje?musi żyć,mamo!-wykrzyczała to czując jak po jej polikach spływają łzy. - nie udało się go uratować,uderzył w drzewo z zabójczą prędkością- szybko wydusił z siebie ojciec. upadła na ziemie,krzycząc tak głośno jak nigdy.wpadła w histerie.nie chciała się podnieść.bo po co?skoro jej sens życia właśnie odszedł.przecież miała z nim tyle planów,tyle marzeń do zrealizowania.teraz została sama,bez niego.przez kilka najbliższych dni nie wychodziła z pokoju.aż na pogrzeb,każdy krok sprawiał jej ból.na miejscu nie panowała nad płaczem.czekała aż każdy odejdzie,chciała spędzić z nim ostatnie chwile zanim wchłonie go ziemia.położyła niebieską różę,jego ulubionego koloru..
|
|
|
tak bardzo chciała się wyrwać ze swojego miasta.wyjechać jak najdalej.marzyła by zostawić tych ludzi,pozostawiać w tyle to wszystko.odliczała dni do końca szkoły.udało się,szkoła się skończyła,wiec mogła wyjechać.zrobiła to w przeciągu kilku dni od zakończenia roku,była w innym mieście,całkowicie sama.tak jak chciała.początek wydawał się jak z bajki.poznała pozornie wspaniałych ludzi,znalazła prace.wszystko było idealnie.do czasu pierwszej grubej imprezy.pokazali jej jak się dobrze barwic.spodobało jej się tak bardzo,że nie mogła bez tego żyć.uwielbiała wciągać białe nity czystej fety.to wszystko niszczyło ją w piekielnym tempie.cała kasa jaką miała szła na używki.w końcu zabrakło na jedzenie oraz rachunki.straciła prace i mieszkanie.wylądowała na ulicy,spała na dworcach jak typowa ćpunka.zniszczył ją ten świat,o którym tak marzyła.z dala od bliskich traciła siebie.nie wróciła do domu już nigdy.zasnęła w parku na ławce już na zawsze...
|
|
|
kochał ją,definitywnie ją kochał.tak bardzo jak nikogo nigdy.zawsze był przy niej.ona zaś była zawsze zabiegana,nie miała czasu na miłość.widziała w nim brata,zawsze szukał za nią sensu,gdy ona sama go gdzieś gubiła.zawsze wiedziała,że może do niego napisać,zadzwonić i zwyczajnie się wygadać.potrzebowała kogoś takiego jak on.z początku nie zdawała sobie sprawy,że właśnie on zdobywa jej serce.za bardzo podążała za wszystkim,tylko nie za miłością.tak bardzo się przed nią broniła.wiedziała,że jeśli go pokocha jej świat za bardzo się zmieni,a tego nie chciała.lecz z czasem samotne wieczory przy muzyce,zaczęły ją nużyc.właśnie wtedy zrozumiała,że jest tak bardzo samotna,że gdy pozałatwia wszystko co od niej oczekują,nie posiada nic.łzy napływały jej do oczy,powoli spływały po policzkach,opadając na blat biurka.wtedy jednym ruchem włączała komputer z nadzieją,że on tam będzie,że będzie dostępny i z nią popisze.on zawsze był,wiedział,że w wieczory tak bardzo będzie go potrzebować.
|
|
|
dotykał jej policzka,tak delikatnie jak nikt inny.gdy jej tak dotykał wiedziała,że ma wszystko czego mogłaby zamarzyć.każdy z nas marzy na tysiąc sposobów,ona marzyła tylko o nim,o jego miłości i dotyku,gdy to miała nie chciała nic więcej.była gotowa postawić każdą cenę na ich miłości.lecz dobrze,ze tego nie zrobiła.po jakimś czasie on obrał inną drogę swojego życia,zostawiając ją pośród wielu samotnych dróg.mogła się załamać,poddać.nie zrobiła tego,pozbierała siły,uczyła się żyć na nowo,bo rozumiała go doskonale.rozumiała,że idzie inną lepszą droga,przecież wszyscy chcemy czegoś lepszego.on był jak wszyscy... ona była wyjątkowa,bo pomimo zranionego serca,życzyła mu jak najlepiej,chciała jego szczęścia,bo wiedziała,że jeśli on je znajdzie i będzie je miał, to ona automatycznie będzie posiadać sens życia.
|
|
|
kolejna kłótnia w domu,wrzaski,krzyki i słowa,które tak bardzo ją ranią.nie wytrzymuje,wychodzi trzaskając drzwiami,idzie sama,skręcając w ciemną uliczkę.jej serce bije jak oszalałe,z oczu płyną łzy.nie może opanować złości,która miesza się z tak wielkim smutkiem.posiada tylko myśli,ma tylko nadzieję,aby być już u niego jak najszybciej,wtulić się w jego ramiona i być bezpieczna.podąża szybkim krokiem,wpadając przez przypadek na kogoś,idzie dalej nie myśli o tym by stanąć chociaż na chwile,aby pozbierać myśli.jest już tak blisko miejsca,które kocha.przyśpiesza,jest kilka bloków przed jego miejscem zamieszkania.staje,nie wierzy.jej kochanie,właśnie wprowadza inną do swojej klatki.staje,przygląda się,widzi jak obejmuje delikatnie drobną blondynkę.nie zna jej,nie wie nawet jak ma na imię. nie zna imienia osoby,która odbiera jej wszystko co jej zostało.nie podchodzi do nich,zwyczajnie odchodzi.znów zostaje sama,nie mając do czego wracać.biegnie przed siebie z pustką w środku...
|
|
|
jest 4 rano,ona sama na dworcu,kilkaset kilometrów od domu.od niego.stoi sama w brudnym,zimnym i nie dość ciekawym miejscu.czuje jak zimno zawładnęło jej ciałem,siada na krześle,modląc się by przetrwać do siódmej.zamyka oczy,do okola krzyki,głośne rozmowy,nieregularne kroki obcych jej ludzi.tak bardzo się boi,tak bardzo marzy o tym,by by w jego ramionach,wtulona w jego ciało,tak bardzo bezpieczna.lecz niestety nie udaje jej się,to tylko marzenia.usypia sama w tym okropnym miejscu,usypia posiadając 1000 marzeń w głowie.
|
|
|
dobrą wróżkę pamiętała z opowieści swojej mamy na dobranoc.zawsze gdy była mała słyszała jak dobra wróżka ratuje innych przed niebezpieczeństwem,.jak chroni ludzi biednych i słabych,jak zawsze jest w dobrym miejscu o odpowiednim czasie.pewnego dnia pisząc z nim,napisała,że zostanie jego dobrą wróżką,chciała go chronić,dawać mu wsparcie,wyrozumienie i czułość.zwyczajnie chciała go bronic.lecz gdy zapytał dlaczego dobrą wróżka i co będzie miała robić.nie potrafiła mu wytłumaczyć.wstydziła się napisać,że chce go chronić i dbać o niego.bała się,że ją wyśmieje.zachowała to dla siebie,uznając,że tak będzie lepiej.
|
|
|
wydawało się,że się zdobył na odwagę,że podzieli się z nią swoim światem.przecież przez kilka ostatnich dni, nie miał tajemnic, otworzył się jak nigdy. pisał jej o uczuciach, o wspomnieniach, marzeniach. lecz gdy zadała mu kolejne pytanie,zwyczajnie ją olał. znów zamknął się w swoim świecie,zwyczajnie ją wypraszając. i znów pokazał jej,że nie jest gotowy aby być szczerym wobec niej.przecież ona tylko chciała,lepiej go zrozumieć. chciała stać się częścią tego świata,którego on tak zaciekle bronił.
|
|
|
puszczaj to boli,słyszysz,puść!-krzyczała, a jej głos drżał. - nie mam zamiaru,mogłem zrobić to milej,ale nigdy nie chciałaś.- powiedział oschło i dalej dobierał się do niej ,pomimo tego,że ona tak bardzo nie chciała. - błagam Cię,nie rób mi tego, nawet nie wiesz jak to boli- mówiąc to,łzy spływały jej po policzku.- zamknij się albo dostaniesz.-odpowiedział,popychając ją na ziemie. reszta działa się tak szybko i boleśnie. przecież,jeszcze dziś rano mówił jej jak bardzo ją kocha, a właśnie odebrał jej to co mogła stracić tylko raz w całym swoim życiu. zrobił to tak brutalnie,że nie miała się podnieść z zimnej zakrwawionej podłogi. jej myśli nie potrafiły się uspokoić ,serce nadal miło jak oszalałe. a on? on po wszystkim, przetarł jej twarz,która była cała mokra od łez,pocałował w policzek mówiąc -kochanie, zrób dobrą kolacje, za 2 godziny wracam. i wyszedł. zostawił ją z tym wszystkim co jej zrobił.
|
|
|
mógł ją mieć tylko w marzeniach,w snach i swoich nierealnych planach. nie mógł jej pocałować,dlatego tak często robił to w marzeniach. wtedy bezgranicznie mógł ją tulić. w rzeczywistości była jego bliską koleżanką,która traktowała go jak brata. zawsze świetnie się dogadywali, wydurniali i uzupełniali. każdy widział,że znaczą coś więcej dla siebie. lecz oni postanowili iść przez życie osobno. on cieszył się jej pozornym szczęściem,wolał to niż świadomość ,że znów mógłby ją zranić.z tym nie mógłby żyć. zranienie jej było ostatnią rzeczą na świecie jaką mógłby zrobić świadomie.dlatego z całych sił stara się dawać jej wsparcie i pocieszenie gdy tego potrzebuje. zawsze wysłuchał jej problemów jak i szczęścia jakie mu opisywała. zawsze cieszył się razem z nią faktem,że coś jej wyszło. jej szczęście dawało mu radość jak nic innego.
|
|
|
drobna dziewczyna,z wielkim sercem,które należało do tego,który częściej wybierał kolejne nabite lufy z jazzem.tak bardzo bolało ją,gdy wracał zajarany.wtedy nie był czuły,często ją bił i wyzywał. krzyczał,że jej nie kocha,że nie wie po co z nim jest.przecież on jest zwykłym ćpunem,który lubi zapalić,a czasem powciągać,że zasługuje na coś lepszego,niż on. ona zawsze w ciszy wysłuchiwała tego co miał jej do powiedzenia, zawsze leciały jej łzy,lecz nigdy nie odeszła. nigdy nie zostawiła go w takim stanie samego,zawsze przy nim była.gdy kładł się,kładła się z nim.wiedziała,że gdy obudzi się rano,znów będzie ją przepraszał i obiecywał poprawę ,która nigdy nie nastąpi. a ona,znów zwyczajnie powie mu,jak bardzo go kocha.gdy to mówiła,za każdym razem wiedziała,że znów będzie tak jak zawsze,że wyjdzie,wróci i zrobi burdę. znała ten scenariusz na pamięć a jednak w nim tkwiła. tkwiła bo wiedziała,że nie wytrzyma bez niego. nie da rady żyć bez serca,które on posiadał.
|
|
|
|