drobna dziewczyna,z wielkim sercem,które należało do tego,który częściej wybierał kolejne nabite lufy z jazzem.tak bardzo bolało ją,gdy wracał zajarany.wtedy nie był czuły,często ją bił i wyzywał. krzyczał,że jej nie kocha,że nie wie po co z nim jest.przecież on jest zwykłym ćpunem,który lubi zapalić,a czasem powciągać,że zasługuje na coś lepszego,niż on. ona zawsze w ciszy wysłuchiwała tego co miał jej do powiedzenia, zawsze leciały jej łzy,lecz nigdy nie odeszła. nigdy nie zostawiła go w takim stanie samego,zawsze przy nim była.gdy kładł się,kładła się z nim.wiedziała,że gdy obudzi się rano,znów będzie ją przepraszał i obiecywał poprawę ,która nigdy nie nastąpi. a ona,znów zwyczajnie powie mu,jak bardzo go kocha.gdy to mówiła,za każdym razem wiedziała,że znów będzie tak jak zawsze,że wyjdzie,wróci i zrobi burdę. znała ten scenariusz na pamięć a jednak w nim tkwiła. tkwiła bo wiedziała,że nie wytrzyma bez niego. nie da rady żyć bez serca,które on posiadał.
|