|
refleksja.moblo.pl
cz. 4 Wychodzi lekarz. Z jego miny nie mogę nic wywnioskować. Podchodzę i pytam o Ciebie. Lekarz prosi żebym usiadła. Cholernie się boję. Domyślam się co się stało. Al
|
|
|
[cz. 4] Wychodzi lekarz. Z jego miny nie mogę nic wywnioskować. Podchodzę i pytam o Ciebie. Lekarz prosi, żebym usiadła. Cholernie się boję. Domyślam się co się stało. Ale nie chcę tego przyjąć do wiadomości. Lekarz zaczyna mówić. Znowu kojarzę tylko urywki, że im przykro, że robili co mogli. Ale Twoje obrażenia były zbyt duże. Wybucham płaczem. Nie chcę się uspokoić. Nie potrafię. Płaczę, a łzy zalewają mi twarz. Z braku sił mdleje. Nie pamiętam nic. Budzę się, leżę w szpitalnym łóżku. Jestem podłączona do kroplówki. Próbuje przypomnieć sobie co się stało. Ale nie potrafię. Wiem, że zemdlałam. Wchodzi lekarz. Pytam o Ciebie. Odpowiada - przykro mi. Doszło do mnie, że Ty na prawdę nie żyjesz. To nie jest cholerny żart. Twoje hobby, Twoja pasja zabiła Cię. To nie jest kurwa żart. Ciebie nie ma. Zostałam sama. Nie potrafię w to uwierzyć. Jestem wrakiem człowieka. Kilka dni później - Twój pogrzeb. Ledwo stałam na nogach, naćpana lekami. Po uroczystości stoję nad Twoim grobem. | refleksja
|
|
|
[cz. 3] Pamiętasz? To było wtedy, kiedy jeszcze mnie kochałeś. Lekarz wyciąga jakieś papierki i prosi o podpis. Nie czytam. Nie mam siły. Po prostu podpisuje i ponawiam pytanie o Ciebie. Pada odpowiedź, że Twój stan jest ciężki. Czeka Cię operacja. Trudna. Pytam co się stało? Motor, prędkość, światła, wymuszenie. I uderzenie w bok samochodu. Kojarzę tylko urywki tej rozmowy. Znowu nie potrafię opanować łez. Lekarz mnie pociesza. 'Cholera, kolejny.' I prosi, żebym czekała. Czekam, godzinę, dwie, dowiaduję się, że będziesz miał operację. Cholernie się o Ciebie boję. Nie wiesz, że czekam. Nie wiesz, że jestem przy Tobie. Nie masz pojęcia, że boję się. Mija godzina, dwie, w końcu pięć i sześć - ciągłego czekania przy sali operacyjnej. Jestem już blada i wyglądam jak trup. Cały makijaż mi się rozmazał a łzy od kilku godzin płyną strumieniem. Tak bardzo się boję. Nie potrafię opanować nerwów. W końcu po prawie siedmiu godzinach widzę, że drzwi od sali operacyjnej się otwierają.. || refleksja
|
|
|
[cz. 2] Wybiegłam z domu, porywając z komody kluczyki od auta. Chciałam dostać się do szpitala jak najszybciej. Po drodze nie interesowały mnie znaki, czy ograniczenia. Bałam się jak cholera. Serce miałam prawie przy gardle. Nie widziałam drogi, zasłaniały mi je łzy, które zalewały mi twarz. Na liczniku 220 km/h, więcej nie dam rady. Cholera. W końcu jest po prawej szpital. Coraz bardziej się boję. Ręce mi się trzęsą. Nie potrafię opanować nerwów. Wjeżdżam na parking i obsesyjnie szukam pierwszego lepszego miejsca. W końcu parkuje i biegnę w stronę szpitala. Recepcja. Oni nic nie wiedzą. Proszę czekać. Czekanie jest najgorsze. Jakiś dziadek z boku próbuje mnie pocieszyć, że wszystko będzie dobrze. Cholera. Co on może wiedzieć? W końcu idzie jakiś lekarz. Pytam się o Ciebie. Lekarz zatrzymuje się, przygląda mi się i pyta ' pani jest z rodziny? '. Cholera. 'Tak, jestem jego narzeczoną' - pada z moich ust odpowiedź. Przecież kiedyś byliśmy zaręczeni, pamiętasz? || refleksja
|
|
|
[cz.1] 2 w nocy, siedzę w pustym mieszkaniu z laptopem na kolanach, cisza wypełnia cztery ściany. Nagle ciszę przerywa natarczywy dzwonek telefonu. 'Cholera. O tej porze?! ' - pomyślałam. I mimowolnie sięgnęłam po telefon. Na wyświetlaczu widniało Twoje imię. Serce zabiło mi mocniej. Nigdy nie dzwoniłeś tak późno. Może, tylko wtedy gdy wracałeś z weekendowych imprez, ale przecież mieliśmy środek tygodnia. Serce waliło mi jak oszalałe. Wolno odebrałam przesuwając zieloną słuchawkę ' tak słucham' - wydukałam. Przeczuwałam, że stało się coś złego. Ale nie spodziewałam się, że w słuchawce usłyszę zupełnie obcy głos, mówiący do mnie o tym, że miałeś wypadek, że jesteś w ciężkim stanie w szpitalu wojewódzkim. Zamarłam. Ze słuchawką w uchu. Z wyobcowania wyrwało mnie wołanie ' proszę pani, proszę pani, czy pani mnie słyszy?!'. Wybuchłam płaczem, a telefon wysunął mi się z ręki i uderzył o podłogę. 'Cholera.' - pomyślałam. Ale to nie było ważne. Wybiegłam z domu.. || refleksja
|
|
|
Heh, moje życie to jedna wielka ucieczka. Uciekam przed wszystkim. Z miejsca do miejsca, od ludzi, rzeczy. Od miejsc. Od wszystkiego. Uciekam tak po prostu, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Wiele ludzi zada sobie pytanie 'po co?'. Bo tak jest łatwiej, bo tak nie boli, nie przywiązuje się do niczego, bo nie mam na to czasu. Ani do ludzi, ani do miejsc bo to nie ma sensu. Ludzie się zmieniają. Najpierw chcą się Tobie przypodobać, są mili, wyrozumiali. Sprawiają wrażenie ideału. Ślepo zaczynamy im ufać w 100% i tracimy głowę dla 'wyemitowanego' ideału. I nagle pstryk. Nasze różowe okulary znikają i widzimy wszystkie wady. I dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że tych wad jest zbyt dużo. Zbyt dużo, byśmy mogli ufać dalej. Więc po co ufać, przyzwyczajać się? Nie warto.. || refleksja
|
|
|
Wyobraź sobie, że zależy Ci na kimś tak bardzo, że wracając do domu po spotkaniu z nim zaciskasz mocno pięści, cieszysz się jak dziecko, skaczesz z radości mówiąc sobie " to jest to'', promieniejesz w każdej sekundzie życia. Myślisz, że juz wszystko będzie dobrze, że w końcu doczekałaś się czegos pięknego. I wyobraź sobie kurwa te rozczarowanie, gdy się okazuje, że nie jesteś dla Niego, że to wszystko co powiedział było gówno warte, nie znaczyło nic, zwykłe słowa rzucone na wiatr, nic więcej. Boli, prawda? || zj_eb_
|
|
|
Pamiętasz nasze wspólne noce? Kiedy do szczęścia potrzebowałeś tylko mnie. Pamiętasz? Czemu z tego zrezygnowałeś, nie żal Ci tych chwil? || refleksja
|
|
|
Co się z nami stało? Nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. Każda próba pogodzenia kończy się kłótnią. Ranimy się nawzajem gestem i słowem. A pomyśleć, że jeszcze rok temu byliśmy idealni. Mogliśmy całymi dniami leżeć na łóżku i gadać o głupotach. Kochaliśmy się, a wtedy liczyło się tylko uczucie. Teraz, teraz to dla Ciebie liczy się jeszcze zdanie kumpli i ludzi z miasta. Przykre. Coś pękło, kiedy przyszła codzienność i wiesz co? zaczęli żyć na odpierdol. Brak szkoły i pracy, i kłótnie, bezsenność. I poszło się jebać im całe ich piękno.. || refleksja
|
|
|
Nie potrzebujemy chłopaków. Same stanowimy zajebistą całość. || refleksja
|
|
|
Do prawdziwego szczęścia potrzebuje tylko mojej ekipy w środku nocy na placu w mieście, z paczką fajek i setką cytrynówki pitej po kryjomu przed policją krążącą dookoła placu. I te niekontrolowane wybuchy śmiechu, czy obgadywanie każdej osoby i samochodu w obrębie naszego wzroku. A później wracanie audi 200 km/h w nocy do domu z chłopakiem, którego praktycznie nie znamy. Może i jesteśmy pojebane, ale przynajmniej przy Was zapominam o smutkach. Dziękuję Wam, że zawsze mogę na Was liczyć. Jesteśmy górą. || refleksja
|
|
|
Mówią 'będzie dobrze' bo to nie ich problem i tak na prawdę mają na niego wyjebane.. || refleksja
|
|
|
|