|
Stojąc pod prysznicem, pod strumieniem gorącej wody, stała i wgapiała się w płytki. Nie przeszkadzała jej wpływająca do oczu woda. Liczyła się tylko ona i jej myśli. Myśli, które doprowadzały ją do szału. Myśli, których nie potrafiła stłumić ani opanować. Myśli, które przygnębiały ją z dnia na dzień coraz to bardziej. W głowie kłębiły się pytania. Ile to wszystko jeszcze potrwa? Jak długo będzie musiała się z tym męczyć? Czy w ogóle sobie z tym poradzi? Czy poradzi sobie z dalszym życiem? Z mojego punktu widzenia jest silna. Bo gdyby nie była, już dawno by zniknęła. To właśnie siła powinna jej pomóc, ale ona.. Ona ma odmienne zdanie. Ona w już nic nie wierzy. Ona chce zniknąć lub zapomnieć i rozpocząć nowe życie.
|
|
|
|
Będę zawsze przy Tobie, będę Ci robić Twoje ulubione dania na obiad, będę prać i prasować Twoje koszule, będę się z Tobą sprzeczać, będę się z Tobą godzić, będę jeść z Tobą śniadanie ubrana w Twoją koszulę. Zawsze będę po Twojej stronie, będę Cię bronić, będę Cię drażnić, bawiąc się Twoimi włosami, będę się z Tobą wygłupiać. Będę leżeć rano i patrzeć jak śpisz. Będę na Ciebie krzyczeć, gdy znów nie wyniesiesz śmieci. Będę się do Ciebie przytulać. Będę Cię całować. Będę Cię kochać. /59sekund
|
|
|
|
Kiedyś zamieszkamy razem. Będziemy żyć obok siebie. Każdego dnia będziemy zakochiwać się w sobie na nowo. Będziemy coraz lepiej się poznawać. Będziemy się kochać, czasem nie lubić, kłócić i godzić. Będziemy budzić się obok siebie każdego ranka, ciesząc się swoją obecnością. Będziemy ze sobą w najtrudniejszych chwilach, wspierając się nawzajem. Będziemy płakać i śmiać się, a kiedy będzie trzeba będziemy milczeć. Nieważne, co będziemy robić. Ważne, że razem. /59sekund
|
|
|
|
Nieważne ilu chłopaków spojrzy na mnie, nieważne ilu się podobam, nieważne jak przystojni oni będą, dla mnie najprzystojniejszy jesteś Ty i chcę podobać się właśnie Tobie.
|
|
|
Jestem żałosna. Po prostu żałosna. Tyle w temacie. Nic nie umiem zrobić dobrze. Jestem aż tak beznadziejna. Życie się nie układa, nie czuję się szczęśliwa i nic nie mogę z tym zrobić. Znalazłam się w szponach bezsilności. Chcę płakać, choć nie mogę. Chcę krzyczeć, choć nie potrafię wydusić z siebie nawet słowa. Chce nic nie czuć, choć wiem, że się nie da. Może zwyczajnie powinnam to zakończyć? Całe to gówno...
|
|
|
i zastanawiała się ile razy puści sobie jeszcze replay tej chwili ? pewnie sporo . będzie to robiła dopóki nie zrozumie, że to nic nie znaczyło . /
ansomia
|
|
|
Nie rozpocznę życia na nowo. Tak się nie da. Nie da się również zapomnieć o niektórych sprawach. Nawet jeśli chcielibyśmy wymazać z pamięci najgorsze wydarzenia, złe wspomnienia czy ludzi, zawsze pozostanie po nich jakiś ślad. Coś, co będzie nam o tym przypominało. Możemy jedynie postarać się o tym zapomnieć, ruszyć naprzód zaczynając teoretycznie "nowe życie", ale musiałby to być naprawdę wielki cud. Nie zmienię świata. Nie zmienię swojego życia, choćbym mogła. Nie zmienię siebie, chociaż czasem mogłabym pomyśleć o pracy nad sobą, swoim zachowaniem, postępowaniem czy nastawieniem. Ale nie potrafię. A może nie chce? Mówię, że gdyby było to możliwe, zmieniłabym w sobie wszystko, ale czy faktycznie bym z tego skorzystała, gdyby natrafiła się taka okazja? Koniec końców czasem dobrze mi ze sobą i swoimi dziwactwami. Czasem nawet nie przeszkadza mi to, że jestem inna.
|
|
|
Zdecydowałam, że najwyższy czas ruszyć naprzód. Przestać się starać, wymyślać bezsensowne historyjki, które nie mają ani kszty szansy na spełnienie i po prostu o Nim zapomnieć. Zacząć żyć. Zająć się sprawami, które są ważniejsze. Myśleć o przyszłości. O tym co będzie działo się dalej. Zapychać głowę byle bzdetami, tylko po to, by o Nim nie myśleć. Starać się wyrzucić go ze swojej głowy. Nie dopuszczać do siebie rzeczy, które by o Nim przypominały. Trzeba być twardym i po prostu ignorować wszelkie napływające uczucia. Potrafię tak? Chociaż spróbuję.
|
|
|
Cierpienie. W życiu człowieka jest czymś normalnym. Ludzie cierpią z wielu powodów. Nieszczęśliwa miłość, nie zbyt udane życie, porażki zawodowe i dużo innych, których nie da zliczyć się na palcach jednej ręki. Jedni je znoszą. Tłumią wszystko w sobie i udają, że wszystko gra. Drudzy, nie wytrzymują i najczęściej żegnają się z życiem. Ja? Aby już nigdy nie poznać cierpienia, zbudowałam wokół siebie bardzo wysoki i gruby mur, tak żeby nikogo do siebie nie dopuścić. Dużo ludzi starało się go przeskoczyć. Bez skutku. Nikt nie wpadł na pomysł podjęcia próby zburzenia, ale to chyba lepiej. Tak jest dobrze. Jestem sama ze sobą.
|
|
|
Lubię być sama. Lubię swoją samotność i wcale mi ona nie przeszkadza. Mam czas, żeby spokojnie wszystko przemyśleć, przeanalizować. Wywnioskować co zrobiłam źle, co dobrze. Co zrobiłam dobrze, a mogłam zrobić lepiej. Ale czasem zdarza mi się okłamywać samą siebie. Myślę jedno, robię drugie. Cały czas udaję, że wszystko jest w porządku i niczego nie potrzebuję, ale w głębi duszy jest zupełnie inaczej. Samotność, o której wspomniałam, potrafi czasem być nieźle przytłaczająca i przygnębiająca. Przychodzą dni, kiedy nie chce Ci się nawet wstać z łóżka. Przychodzą dni, kiedy masz wszystkiego dość i jedyne o czym marzysz, to długi sen. Przychodzą dni, kiedy przytuliłabyś się do jeża, zamiast do kogoś, kto podarowałby Ci najlepszy prezent jaki mogłabyś sobie wyobrazić. Nadzieję na lepsze jutro, chęć do życia czy szczęście. Każdy chciałby mieć kogoś takiego, kto by go zrozumiał i polubił mimo odmienności.
|
|
|
Poprosiłam Boga o jakiś znak. Jeden, jedyny znak. Cokolwiek. Coś, co pozwoliłoby mi uwierzyć, że jeszcze może być lepiej. Miałam wrażenie, że mi go dał, nawet kilka, ale nie było to nic konkretnego. Miałam odpuścić, a wciąż się łudzę, ale mam już tego serdecznie dość. Wczoraj poprosiłam Go o to, by pomógł mi wyłączyć wszelkie emocje i uczucia. Ale mnie olał. W sumie nic wielkiego. Jestem już chyba do tego przyzwyczajona.
|
|
|
Dzisiaj poranek wyglądał trochę inaczej. Obudziłam się...jeszcze bardziej zagubiona niż kiedykolwiek. Moje myśli swobodnie pływały po mojej głowie, jakoś nieszczególnie mi przeszkadzając, co było raczej dziwne. Gdy wstałam i dostrzegłam za oknem słońce oraz ośnieżone drzewa, uświadomiłam sobie jedną rzecz. Że jestem jak rozdarta sosna. Z jednej strony moje myśli wciąż krążą wokół Niego. Chce Go poznawać, widywać tak często jak tylko się da, chcę obserwować Go z ukrycia, uśmiechać się, gdy się cieszy i wciąż wspominać nasze spotkanie, które tak mocno odcisnęło piętno na moim umyśle. Z drugiej strony czuję, jak gdyby cała fascynacja powoli przechodziła. To chyba przez świadomość, że doskonale wiem, że nic z tego nie będzie. Ze wszystkie moje chęci czy pragnienia są spisane na straty. Że zwyczajnie chce o Nim zapomnieć i żyć tak jak dawniej. Odkąd pamiętam, Wszechświat działa przeciwko mnie, więc dlaczego właśnie teraz miałby zmienić strony?
|
|
|
|