Dzisiaj poranek wyglądał trochę inaczej. Obudziłam się...jeszcze bardziej zagubiona niż kiedykolwiek. Moje myśli swobodnie pływały po mojej głowie, jakoś nieszczególnie mi przeszkadzając, co było raczej dziwne. Gdy wstałam i dostrzegłam za oknem słońce oraz ośnieżone drzewa, uświadomiłam sobie jedną rzecz. Że jestem jak rozdarta sosna. Z jednej strony moje myśli wciąż krążą wokół Niego. Chce Go poznawać, widywać tak często jak tylko się da, chcę obserwować Go z ukrycia, uśmiechać się, gdy się cieszy i wciąż wspominać nasze spotkanie, które tak mocno odcisnęło piętno na moim umyśle. Z drugiej strony czuję, jak gdyby cała fascynacja powoli przechodziła. To chyba przez świadomość, że doskonale wiem, że nic z tego nie będzie. Ze wszystkie moje chęci czy pragnienia są spisane na straty. Że zwyczajnie chce o Nim zapomnieć i żyć tak jak dawniej. Odkąd pamiętam, Wszechświat działa przeciwko mnie, więc dlaczego właśnie teraz miałby zmienić strony?
|