|
Wkurza mnie brak zrozumienia, wyniosłe pokazywanie swojego zdania, szpanowanie swoją wyższością. Brak ochoty na wysłuchanie, brak szans na wytłumaczenie. Wystawianie opinii bez poznania istotnych faktów, bez poznania powodów porażki. Zero zainteresowania. Bo przecież tak wygodniej, widzieć tylko czubek własnego nosa...
|
|
|
Moja droga, chcę zaryzykować, chcę na nowo nauczyć się takiego życia, jakie prowadziłem przed rokiem. chcę znów się śmiać, znów czuć radość z każdej chwili. Znów chodzić na wieczorne spacery, trzymając dłoń ukochanej osoby. Chcę rozmawiać, dzielić się wszystkim, co leży mi na sercu. Chcę kochać i być kochany. Wiem, że ona już nie wróci. Ale teraz jesteś Ty! Moja jedyna nadzieja, ostatnia deska ratunku i źródło siły, bo nie pozwoliłaś mi upaść i cierpliwie czekałaś aż w końcu przestanę dostrzegać w Tobie tylko koleżankę.
|
|
|
Podszedł do mnie, kiedy siedziałam na murku i przysiadł obok.
- Co jest, mała? - Zapytał swoim tak dobrze znanym mi, ciepłym głosem.
Obojętnie wzruszyłam ramionami.
- Nic Ci do tego... - odparłam, trochę niegrzecznie.
Westchnął cicho i objął mnie ramieniem.
- Ale przecież mi możesz powiedzieć. - Nalegał i coraz bardziej grał na moich i tak zszarganych nerwach.
- Życie, tyle!
- Ale co życie?
- Życie mi się znów pierdoli! - Nie wytrzymałam i podniosłam głos. - Jak jakaś idiotka siedzę tutaj sama, nie mam chłopaka, nie mam chęci do niczego, moja mama jest szpitalu, co zaprząta wszystkie moje myśli, że nawet nie mam siły na odrobienie zadań. Chcesz wiedzieć więcej?
Pokręcił tylko głową i westchnął bezgłośnie.
|
|
|
Życie to najbardziej nieprzewidywalne zjawisko... Zawsze, kiedy już wszystko się układa, dzieje się coś, co rozwala ten cały pozornie uporządkowany mechanizm na części pierwsze, niszczy z trudem wypracowany spokój, odbiera chęci do wszystkiego.
|
|
|
Serce, ty się opanuj! A ty, rozum, go pilnuj! Ale nie da się tak po prostu opanować serca. Choćby dziś, a obiecywałem sobie, że dam jej odpocząć od mojej męczącej osoby. I znów napisałem do niej i znów wyszliśmy na długi zimowy spacer... Omal nie przewróciliśmy się na tej chodnikowej śligawce, ale było śmiesznie. Bo ona ma w sobie coś, dzięki czemu uśmiech stał się dla mnie czymś równie prostym jak oddychanie.
|
|
|
To wszystko zaczyna brzmieć jak scenariusz ckliwego filmu. Wypadek samochodowy, ona ginie, on cudem uchodzi z życiem, przechodzi załamanie, przyjaciele zaczynają znikać i pojawia się inna; jest obok, nie pozwala mu się załamać, a on zaczyna się zastanawiać nad tym wszystkim coraz głębiej i w końcu odkrywa, że zakochuje się w przyjaciółce. A ona odwzajemnia jego uczucia. Wyrozumiale znosi to, że wciąż pamięta o swojej miłości, ale zaczyna tracić cierpliwość, w końcu nie są już w stanie ukrywać swoich uczuć i pokazują je sami przed sobą...
Czy to nie jest za bardzo banalne?
|
|
|
- Tomek, co w ogóle jest z nami? - zapytała, spoglądając na mnie. Wzruszyłem ramionami i cicho westchnąłem. Ona też westchnęła. - Wciąż o niej myślisz... - powiedziała, jakby odrobinę niezadowolona. Spojrzałem na nią. Musiała mi o tym przypominać nawet w czasie imprezy...
- Myślę i co z tego?
- Odbierasz sobie szansę na nowe szczęście...
- Co masz na myśli?
- Podobasz mi się, Tomek... - Szepnęła nieco zawstydzona i odeszła kilka kroków.
- Wiesz, że...
- Że nie możesz, wiem... Ale ja nie będę na Ciebie wiecznie czekać - nie była zadowolona.
A co ja zrobiłem? Podszedłem do niej i złapałem jej dłonie. Potem spojrzałem w jej oczy i tak po prostu pozwoliłem się pocałować.
|
|
|
Przypomniały mi się dzisiaj jego osiemnaste urodziny. Pamiętam, jak bardzo marzyłam o tym, by mnie na nie zaprosił i udało się. Szykowała się przez calutki dzień, by wyglądać jak najlepiej, ale zawarłam dziwny układ z rodzicami... Tylko do 22:00. Pamiętam, że przez cały wieczór starałam się zamienić z nim kilka słów, trochę się udało, ale zawsze ktoś nam przeszkadzał. Kiedy zaczęły się tańce, w myślach prosiłam, by mnie poprosił. Ale nawet nie wiem, kiedy zbliżyła się umówiona z rodzicami godzina i ich samochód zatrzymał się pod klubem. Pamiętam, jak poszłam się pożegnać, przytulił mnie wtedy tak mocno i powiedział, że żałuje, że nie zdążyliśmy zatańczyć... I myślę, gdybym została dłużej, może coś by z tego było... Tymczasem tydzień później on już miał kogoś. A ja od tego czasu nie potrafię wygonić go ze swoich myśli.
|
|
|
|