To wszystko zaczyna brzmieć jak scenariusz ckliwego filmu. Wypadek samochodowy, ona ginie, on cudem uchodzi z życiem, przechodzi załamanie, przyjaciele zaczynają znikać i pojawia się inna; jest obok, nie pozwala mu się załamać, a on zaczyna się zastanawiać nad tym wszystkim coraz głębiej i w końcu odkrywa, że zakochuje się w przyjaciółce. A ona odwzajemnia jego uczucia. Wyrozumiale znosi to, że wciąż pamięta o swojej miłości, ale zaczyna tracić cierpliwość, w końcu nie są już w stanie ukrywać swoich uczuć i pokazują je sami przed sobą...
Czy to nie jest za bardzo banalne?
|