|
sstrachsiebac.moblo.pl
nienawidzę cie ! jesteś żałosna. wystawiasz ludzi na próbę. jak śmiesz to robić ? nie widzisz że ranisz ? nie rozkwitasz usychasz z cierpienia. nie dajesz szczęścia ni
|
|
|
nienawidzę cie ! jesteś żałosna. wystawiasz ludzi na próbę. jak śmiesz to robić ? nie widzisz, że ranisz ? nie rozkwitasz, usychasz z cierpienia. nie dajesz szczęścia, nie wspierasz. wprowadzasz w błąd. nie traktujesz innych poważnie. wywyższasz się. zaślepiasz. wskazujesz fałszywą drogę. jesteś perfidna, zakłamana, bezmyślna i obłudna. myślisz, że jesteś najważniejsza a jesteś tylko głupią miłością. / sstrachsiebac
|
|
|
istnieję. jem, piję, śpię. coś więcej ? nie. jem, piję, śpię. a potem wymiotuję nadmiarem fałszywego szczęścia. szarość. to dobre charakteryzujące moją sytuację. Boże, pozwól mi przeżyć jeszcze tego jednego papierosa. poczuć go w ustach, przewrócić językiem. kilka pięknych chwil - powinnam je przypiąć sobie do piersi, by bolały, gdy o nich zapominam. postawię je sobie przed oczami, zagryzę zębami, przestawię a potem będę błagać o ich powrót na powierzchnię. jem, piję, śpię. umieram. / sstrachsiebac
|
|
|
cz 3. rękę uniosła ku górze. odpowiadała jej gęsta cisza. pistolet znajdował się już na wysokości skroni. - Ja Cię kurwa kocham ! - powietrze przeszył głuchy huk wystrzału. nie skoczył, by ją powstrzymać. w przestrzeni unosił się strach zmieszany z zapachem potu. wszystko umilkło, zamarło. po dziewczynie została zaledwie chmura dymu i szkarłatna plama krwi. / sstachsiebac
|
|
|
cz 2. - Patrz jak wyglądasz ! - rozdarł bluzkę na dekolcie. - Co ty dziewczyno wyprawiasz !? Zrozum, to koniec, zapomnij o mnie, zresztą mnie dla ciebie nigdy nie było ! - nie zdołała nic zrobić, mogła jedynie ulec jego czynom. po chwili pchnął wycieńczone ciało dziewczyny na podłogę. - Przestań wypytywać o mnie znajomych, zapomnij, zrób coś ze sobą ! - nie wytrzymała, cały obraz rozmył jej się przed oczami. wiedziała, że w końcu do tego dojdzie, lecz nie przypuszczała że pójdzie to takim torem. coś przykuło jej uwagę - pistolet, który jej tata policjant używał w pracy. gdy chłopak stał do niej tyłem, złapała broń i wybiegła z domu. gnała przed siebie ile sił w nogach. wysokie trawy raniły jej bose stopy. gdy znalazła się wystarczająco daleko - pod głuchym lasem, odwróciła się. na przeciw stał ukochany. patrzył na nią wzrokiem pełnym pogardy. - Masz chorą głowę. - wyszeptał głosem pełnym grozy. palce kurczowo zacisnęła na broni przyciskanej do piersi. - Chcesz wiedzieć co zrobię ?
|
|
|
cz 1. z zamyślenia wyrwał ją ostry dźwięk dzwonka do drzwi. - Kto to może być ? - niechętnie podeszła do drzwi, nacisnęła klamkę. jej oczom ukazał się on. słowa zamarły jej w gardle. to co obmyślała całą noc, całą wieczność, by mu powiedzieć, nagle ulotniło się z głowy. wszedł do środka, nie pytając o pozwolenie. - To teraz tak sobie żyjesz ? Ładnie tu... - Czego chcesz ? - wycedziła przez zęby. - Czego chcę? - zaśmiał się szyderczo, podchodząc bliżej. - Odejdź. - powiedziała niepewnie. stał już na odległość szeptu. szarpnięciem odwrócił ją tyłem do siebie, jednocześnie do wysokiego lustra. obchodząc się z nią bez szacunku, zbadał każdy centymetr jej ciała. czy to ma być kara ? - pomyślała. chłopak jedną dłonią wodził po jej udzie, drugą zaś przytrzymywał drżące ciało. palące pod powiekami łzy błagały o wydostanie się na zewnątrz. po chwili spłynęły mocząc porcelanową twarz dziewczyny. - Patrz co robisz ! - odgarnął do tyłu jej czarne loki, przesuwając ręką po linii mostka.
|
|
|
- przesuń się, idę na randkę z przeznaczeniem. / ss
|
|
|
zapomnij o bólu, który nauczyłam się tak doskonale ukrywać. nie mam siły dłużej grac tej roli. każde kłamstwo, każda prawda, której zaprzeczasz było błędem zbyt dużym, by zapomnieć. widzę dystans w twoich oczach. nie bój się, jestem silna. nigdy nie byłam doskonała, ale ty też nie byłeś. czasem pożegnanie jest jedynym wyjściem. słońce nie zajdzie już dla nas, lecz tylko dla ciebie, pętając cię cieniem wczorajszego zachodu. pamiętam o wszystkich smutkach i frustracjach, zbiorę je i pozwolę im odejść.
|
|
|
dobiegła godzina jej treningu. na początek skakanka. powoli potem szybciej i szybciej. kilka skłonów i przewrotów. w zimnej sali panowała melancholijna atmosfera. kilka osób stało pod ścianą, świetlówka migała pod sufitem. potarła dłonie po czym wróciła do ćwiczeń. zrobiła przejście w przód do szpagatu. na jej twarzy pojawił się grymas bólu, jednak nie przerywała. ogarnął ją dziwny spokój. on tu był. stojąc w najciemniejszym kącie sali, przyglądał się dziewczynie, ze skoncentrowaną miną. nie odwróciła wzroku gdy ich spojrzenia się spotkały. miała ochotę przestudiować każdą rysę jego twarzy. wtedy oderwał ją głos przyjaciółki. - ruszaj się ! co tak siedzisz ? - obdarzył dziewczynę piorunującym spojrzeniem. - no co?! p westchnęła, próbując zignorować koleżankę. wróciła wzrokiem w to samo miejsce, ale chłopak zniknął. jak zwykle niepostrzeżenie. strach powrócił. / sstrachsiebac
|
|
|
kiedyś myślałam, że będzie to trwać wiecznie. pierniczki, które nauczyła mnie piec mama. że co roku na stole będzie czekał na mnie koronkowy biały obrus, a smak żurawin już zawsze będzie mi się kojarzył ze śmiechem. dzisiaj Boże Narodzenie jest sztucznie barwione, wzbogacone konserwantami, opakowane w plastik. to co daje nam szczęście to zaledwie kupowany makowiec czy odgrzewane uszka. życzenia świąteczne ograniczają się do przynieś, podaj, nie rozlej. wszystko jest fałszywe. sztuczna uprzejmość, sztuczna choinka, sztuczne bombki. sztuczne szczęście./ sstrachsiebac
|
|
|
- Trochę mąki, szczyptę cynamonu. 2 jajka i 3, no dobrze, 3,5 szklaki cukru. - podawała składniki swojemu chłopakowi, ubranemu w śmieszny kuchenny fartuch. - To będą wspaniałe święta ! - uśmiechnęła się do niego. - Bo z tobą. - dokończył. położył dłonie na jej rękach, by razem rozwałkować ciasto na pierniczki. koncentrując się wycinała ciasteczka w kształcie serduszek. - Wiesz ? Takie lubię najbardziej. - No ja myślę. - odpowiedział, obrzucając dziewczynę mąką. - Eej ! - z piskiem uciekała dookoła stołu, bezskutecznie bo i tak spoczęła na niej kolejna porcja mąki. dogonił ją, złapał od tyłu w pół. kręcąc się w ciasnej kuchni, ich chichot odbijał się od ścian. stanęli na przeciwko siebie. patrzył dziewczynie w oczy. odgarnął kosmyk jej włosów. przesunął palcem po nosie, ścierając z jej nosa warstwę białego pyłu. - To z pewnością będą wspaniałe święta. / sstrachsiebac
|
|
|
cz 2. wtedy pocałował tamtą. bombka w jej dłoni roztrzaskała się w drobny mak, raniąc skórę. nie wytrzymała tego, wybiegła z płaczem, nie zważając na zakrwawioną rękę. w kącie choinka, na stole makowiec, a w jej sercu powracająca pustka. / sstrachsiebac
|
|
|
cz 1. jeszcze tylko złota gwiazdka na czubek choinki i gotowe. kilka kolorowych wstążek na końcach gałązek, mnóstwo bombek i światełek. ustrajała drzewko ze swoją siostrą. na głowie czerwona czapka mikołaja, na twarzy szeroki uśmiech. 'mam przyjaciół' - pomyślała.' nie tak dużo, jak dawniej, ale radzę sobie. znowu jem, chodzę do szkoły. cieszysz się ?' - to magia świąt, nic nie zakłóci tego rytmu. śmiejąc się zakładała ostatni srebrny łańcuch. wtedy przez szerokie okno zauważyła jego. rzucał w niewysoką brunetkę kulkami śniegu, dobrze się przy tym bawiąc. ona śmiała się w głos. oparła ręce o parapet - daj spokój... - powiedziała siostra, próbując odciągnąć ją od okna. wyciągnęła ręce w zaprzeczającym geście. - nie, chcę to widzieć. - patrząc na ten obraz uświadomiła sobie, że przeszło rok temu to była właśnie ich pora roku. chłopak podszedł do brunetki i strzepał śnieg z jej loków. dotknął jej policzka. dziewczyna za szybą coraz mocniej zaciskała pięści.
|
|
|
|