|
niezrozumiala.moblo.pl
Część 7. Dlaczego nie mówiłaś o tym wcześniej? Na pewno byłoby ci lżej ja na Twoim miejscu... Anka spoglądała na mnie grafitowymi oczami znad parującej herbaty.
|
|
|
[Część 7.] Dlaczego nie mówiłaś o tym wcześniej? Na pewno byłoby ci lżej, ja na Twoim miejscu... - Anka spoglądała na mnie grafitowymi oczami znad parującej herbaty. - Nie jesteś na moim miejscu! - Warknęłam. - Przepraszam... - Wyszeptała moja przyjaciółka, wlepiając wzrok w szklany blat stolika przy którym siedziałyśmy. Na twarz opadły jej kasztanowe loki, całkowite przeciwieństwo moich włosów, prostych i blond. - Co mam robić? - Wyłkałam. Anka wstała, podała mi torebkę, chwyciła za swoją i skierowała się do wyjścia. - Wychodzimy. - Rzuciła komendę, wracając się jeszcze po portfel.
|
|
|
[Część 6.] Zadzwonił dzwonek. Spakowałam się i wyszłam z klasy. W pośpiechu założyłam kurtkę i wybiegłam ze szkoły. Minął tydzień, a ja nadal nie mogłam zaznaczyć kolejnej daty na kalendarzyku. Pomyślałam, że najwyższy czas porozmawiać o tym z Anką. Napisałam jej esemesa i zaczekałam na nią pod jej liceum. – Hej, jakoś niewyraźnie dziś wyglądasz. – Zaśmiała się, a mi ugięły się kolana. – Pewnie mnie coś bierze.. Ech.. Musimy porozmawiać.. – Coś się stało? – Nie, a w zasadzie tak.. – Gubiłam się w swoich słowach, a ona chwyciła mnie za ramiona. – Naprawdę musimy porozmawiać… - Rozpłakałam się.
|
|
|
[Część 5.] Spojrzałam w szkolne lustro i śledziłam wzrokiem zimne krople wody, spływające po mojej twarzy. – Poranne nudności? – Rzuciła ironicznym tonem Judyta, jedna z tych ostrych lasek z IIII c. Jak mogłam jej nie zauważyć? Ta podstępna żmija, skrada się niczym kot. – Najwyraźniej jogurt, który jadłam na śniadanie był nieświeży. – Odpowiedziałam ze stoickim spokojem, przecierając usta dłonią. – Tak już jest, kiedy kupuje się żarcie w Biedronce. – Zaśmiała się i zniknęła za drzwiami. Opanowałam łzy. Tylko ja wiedziałam, że nigdy nie jadam śniadania.
|
|
|
[Część 4.] Trwała fizyka. Podpierałam głowę ręką, sennie spoglądając to na wzory, to na nauczyciela. Ten przedmiot powinien nosić nazwę ‘czarna magia’ i to dla zaawansowanych. Pierwsza lekcja a ja już czułam się koszmarnie. Nagle zakręciło mi się w głowie i wyszłam z klasy, czując na sobie wzrok pozostałych. Szłam w kierunku toalety, mijając otwarte drzwi sekretariatu i pytające spojrzenia obecnych. Weszłam do kabiny. Zaraz mi przejdzie. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Wtedy się zaczęło…
|
|
|
[Część 3.] 28 marzec. Jak to możliwe? Spojrzałam na kalendarz, na którym chełpił się czerwony napis: 2 czerwiec, czwartek, po czym z bijącym sercem na kalendarzyk miesiączkowy. 28 marzec. Byłam pewna, że jeszcze niedawno zaznaczałam na nim ostatnią datę. To niemożliwe. Opadłam bezradnie na fioletowe poduszki, ukrywając twarz w dłoniach. Po piętnastu minutach użalania się nad sobą błyskawicznie podniosłam się i chwyciłam za książkę o dojrzewaniu, którą dostałam 3 lata temu. - U młodych kobiet, okres się spóźnia. - Powtarzałam w myślach, odkładając lekturę na półkę. A więc wszystko jasne.
|
|
|
[Część 2.] Tampony, tampony… Dziwne myśli nie dawały mi spokoju. Po czasie Anka wyszła ze sklepu z kolejną siatką. Posłałam jej zrezygnowane spojrzenie. – No, co? To tylko najpotrzebniejsze drobiazgi. – Wytłumaczyła się i poszłyśmy do centrum miasta, gdzie znajdowała się nasza kamienica. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi mieszkania, niezdecydowanym krokiem wpełzłam do swojego pokoju. Otworzyłam maleńką szufladę w komodzie, wyjęłam kosmetyczkę i wysypałam z niej wszystko. Pomiędzy lakierami do paznokci, błyszczykiem i cieniami do powiek znalazłam sponiewieraną karteczkę.
|
|
|
[Część 1.] Siedziałyśmy razem w lodziarni nad pucharem lodów czekoladowych. Towarzyszyły nam jedynie kolorowe torby pełne najnowszych trendów mody. Słońce łaskotało mnie po policzkach, zsunęłam z czoła przyciemniane okulary i delektowałam się smakołykiem. Pogawędkę przerwał nam dźwięk esemesa. Odczytałam: Co robimy dziś wieczorem Kotku? Uśmiechnęłam się. – Szczęściara z Ciebie, Wiki. – Usłyszałam z ust Anki, która stała już za moimi plecami. – W pełni się z Tobą zgadzam, ale musimy już wracać, obiecałam, że zajmę się młodszą kuzynką. – Zaczęłam zbierać zakupy. – Okej, po drodze wstąpimy do Rossmanna, muszę kupić tampony… - Rzuciła.
|
|
|
Boję się, że pewnego dnia obudzę się nad ranem a Ciebie już nie będzie. Zostawisz mnie samą w pomiętej pościeli, a w sypialni będzie unosił się zapach Twoich perfum. Otworzę okno, przez które wpadną do pokoju pierwsze letnie promienie słońca, a pogoda będzie paradoksalnie ponura. Wejdę do łazienki i zobaczę wrak człowieka w lustrze. I smutne oczy, pełne tęsknoty za Tobą.
|
|
|
1. Stałam przy kuchence, mieszając sos. Od czasu do czasu powtarzałam słówka z angielskiego potrzebne do egzaminu. – I love you! Znowu stoisz przy garach? Dzisiaj zabieram cię na specjalną kolację! – aż podskoczyłam, czując dotyk jego zimnych ust na karku. – Ja Ciebie bardziej, Kocie. Ale muszę skończyć skoro już zaczęłam, poza tym mam dużo nauki, przełóżmy to na jutro. – odwróciłam się szybko, całując go w usta, przy tym pechowo strącając rondel. Zaśmiał się.
|
|
|
2. – Teraz chyba jesteś zmuszona mi ulec? – Spadaj. – mruknęłam, uderzając go w ramię i zaczęłam nerwowo szukać czegoś, czym mogłabym zetrzeć plamę z sosu zanim rozleje się po podłodze. – Eeej, czy to moja wina? – próbował mnie objąć. – Proszę! – wręczyłam mu ścierkę. – Co to? – Jak to co, sprzątaj, a ja zmykam się przygotować. – Przygotować?! Jest dopiero w pół do szesnastej, a zarezerwowałem stolik na dziewiętnastą! – Dobry wygląd wymaga poświęceń. – pocałowałam go w policzek i wyszłam trzaskając drzwiami. Jego mina była bezcenna.
|
|
|
Pogładziłam ciemne włosy naszej córki. Jej płacz zawsze rozdzierał moje serce na pół. Otuliłam ją szczelnie kołderką, w jej ulubione księżniczki. Zacisnęła powieki, a spod ciemnych, długi rzęs potoczyły się czyste, kryształowe łzy. Zanuciłam jej znaną kołysankę, po chwili usnęła. Zamknęłam delikatnie drzwi i wyszłam do sypialni. - Kolejny wieczór spędzasz przed moim zdjęciem, wyjdź do ludzi, Mała potrzebuje matki. – powiedziałam bezdźwięcznym głosem. W odpowiedzi usłyszałam przejmujący szloch i poczułam ognisty ból w klatce piersiowej. Zbliżyłam się i objęłam Cię wątłymi ramionami. Mój kot momentalnie poderwał się z łóżka. Zadygotałeś z zimna, błyskawicznie zamykając okno. Wiedziałam, że powinnam odejść tam, gdzie od teraz znajduje się moje miejsce, jednak potrzebuję pewności, że oboje jesteście szczęśliwi.
|
|
|
Ostatkiem sił zerwałam oplatające mnie rurki, podniosłam się i usiadłam na brzegu szpitalnego łóżka. Dlaczego to spotkało akurat nas? Powinniśmy teraz opalać się na jednej z plaż w Tunezji. Przeżyć pierwsze wspólne wakacje, postawić pierwszy krok w dorosłość i wspólne życie. Pieprzony autokar. Co teraz zrobię? Wrócę do pustego mieszkania. Jak co dzień wyprowadzę psa. Później zrobię zakupy w naszym ulubionym sklepie, przygotuję Twoje ulubione danie, zjem obiad w samotności, obejrzę komedię, która rozbawiała nas oboje do łez, po czym ułożę się do snu. Ale na to czas przyjdzie później, najpierw muszę zobaczyć się z Tobą. – pomyślałam. Otworzyłam drzwi maleńkiej szafki nocnej, wyciągając kubek pełen tabletek. Podeszłam do okna i otworzyłam je szeroko, aby ostatni raz zobaczyć ukochane miasto. Zauważyła mnie mała, uśmiechnięta dziewczynka. Pomachała mi. Podniosłam rękę, w przyjaznym geście i nagle mdlejąc wypadłam przez okno. Rozległ się przeraźliwy krzyk dziecka. Teraz na pewno nic nas nie rozłączy.
|
|
|
|