2. – Teraz chyba jesteś zmuszona mi ulec? – Spadaj. – mruknęłam, uderzając go w ramię i zaczęłam nerwowo szukać czegoś, czym mogłabym zetrzeć plamę z sosu zanim rozleje się po podłodze. – Eeej, czy to moja wina? – próbował mnie objąć. – Proszę! – wręczyłam mu ścierkę. – Co to? – Jak to co, sprzątaj, a ja zmykam się przygotować. – Przygotować?! Jest dopiero w pół do szesnastej, a zarezerwowałem stolik na dziewiętnastą! – Dobry wygląd wymaga poświęceń. – pocałowałam go w policzek i wyszłam trzaskając drzwiami. Jego mina była bezcenna.
|