 |
Znamy się ponad rok. Poznałem Ją wtedy gdy była ruda. Kolor ten idealnie do Niej pasował. Jej ruda czupryna wyróżniała się znacząco i bez trudu potrafiłem zlokalizować Ją pośród innych ludzi. Zwykłe pisanie przeradzało się w wyjątkowe. Spotkania stawały się coraz częstsze. Serce zaczynało bić mi szybciej gdy słyszałem jej imię. Pierwszy pocałunek. Motylki w brzuchu. Szczęście. Uśmiech, gdy kładłem się spać i wstawałem rano. Czas mijał, rude włosy powoli zaczynały przypominać te naturalne. Potem wydarzyło się coś złego. Wrócił On. Oddaliliśmy się od siebie. Zwątpiłem w swe uczucia. Kładłem i budziłem się ze łzami w oczach. Potem nasze relacje były jednym wielkim chaosem. Mi zależało, jej nie. Potem wydarzyło się coś dobrego. Jej zależało, ja udawałem, że już mi minęło. Nie wytrzymałem długo. Znowu wszystko co dobre powracało powoli. Uśmiechy, przyspieszone bicie serca, tulenie. Pierwsza walentynka dla Niej i od Niej. Jej pierwsze szczere 'kocham Cię', powróciły pocałunki, powróciło to
|
|
 |
Jestem największym oksymoronem jakiego znam. Pomagam komu mogę, czasem to wyjdzie, czasem nie. Staram się. Jeżeli na kimś mi zależy to robię wszystko by ujrzeć uśmiech na twarzy danej osoby. Przytulę, powiem czułe słówko, pocieszę, powiem, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży, że jak nie ten to następny, jak nie ta to inna, ojciec zrozumie, przestanie pić, rodzice nie będą krzyczeć, powiem tej osobie, że znajdzie pieniądze, zda do następnej klasy, poprawi sprawdzian. Ale najbardziej żałosne w tym jest to iż to JA potrzebuję pocieszenia, JA potrzebuję rad, JA potrzebuję bliskości, JA potrzebuję trzeźwości ojca, JA potrzebuję sił i chęci do życia, JA potrzebuję miłości, JA potrzebuje zainteresowania i zrozumienia, JA! Co chwile 'JA', jakim ja jestem egoistą. Przepraszam. Już nic nie napiszę. Przepraszam jeszcze raz. Pisz! Dlaczego? Bo Ci to pomaga.
|
|
 |
Po chwili byłem na swoim miejscu. Ojciec stojąc tak czegoś szukał. Miał fajkę w mordzie więc domyśliłem się, że szuka ognia. Se kurwa szukaj, pomyślałem. ‘Masz ogień?’ zapytał. ‘Nie’. Podszedł do kuchenki gazowej i z trudem ją odpalił. Kiedy zapalił się największy kołpak przychylił się przytknął fajkę i próbował ją zapalić. Zacząłem myśleć. Panie Boże proszę, niech ten ogień w niego wypierdoli, niech mu spali tą przepitą mordę, niech jęczy z bólu tak jak ja wtedy gdy mnie katował, niech prosi mnie o pomoc , niech o nią błaga, niech robi to tak jak ja wtedy gdy błagałem go by przestał, Panie Boże proszę. Uwolnij mnie od niego. Zrób cos! Dlaczego tak cierpię? Dlaczego na to pozwalasz?? Dlaczego nic nie robisz? Dlaczego nie interweniujesz? Dlaczego Cię nie słyszę? Dlaczego mnie nie wspierasz? Dlaczego do kurwy nędzy?! Bo na to zasłużyłeś. Co? Ja?! Co ja takiego zrobiłem?! Modlę się, uczę się, jestem miły, uśmiecham się, pocieszam, pomagam. Co takiego złego robię?! Jesteś.
|
|
 |
Siedziałem w kuchni przy stole. Przyszedł on. Usiadł na stołku, oparł się o kolana i jęknął głośno. 'Życie jest pojebane' powiedział. 'Tak wiem tato' odpowiedziałem. Zaczęliśmy rozmawiać. Woń alkoholu przyprawiała mnie o mdłości. Z niewiadomych przyczyn serce biło mi jak oszalałe. Jednak uspokajałem się w myślach. Nie może mi nic zrobić prawda? Prawda... Dam radę? Dasz.. 'Podaj no popielniczkę' powiedział. Spojrzałem na niego tylko. Nie ruszyłem się z miejsca. 'Nie lubię jak palisz tato' 'Co Ty pierdolisz?! Dawaj albo wpierdol' Łza poleciała mi po policzku. Wstałem, poszedłem do korytarza, wziąłem popielniczkę i mu ją podałem. ‘Proszę’ powiedziałem. Nic nie odpowiedział. Chciałem już iść stamtąd. Ruszyłem w stronę korytarza. ‘Gdzie kurwa?!’ krzyknął. Wstał i popchnął mnie mocno. Prawie upadłem. ‘Przepraszam tato, już siadam’ cdn
|
|
 |
Potem odeszła. Stałem tak w futrynie drzwi przez kilka minut. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Wzruszyłem się. Jestem wyjątkowy… Powtarzam sobie to od momentu kiedy to kobieta wyszła z domu.
|
|
 |
Po upłynięciu kilku minut do domu weszła owa starsza kobieta. W trzęsącej się dłoni trzymała czekoladowego 'Grześka' i starego lizaka o smaku malinowym. Spojrzała na mnie i ręką, w której trzymała słodycze zaczęła mnie nawoływać. Podszedłem do niej. Przyjrzałem się jej. Jej twarz była pełna głębokich zmarszczek, oczy jej były zmęczone życiem, przejawiały też ogromny strach przed śmiercią i tęsknotę za bliskimi, wydawała się taka samotna, słaba, schorowana. Pachniała tak jak pachną starsze osoby. Czułem ten zapach nie raz. Zapach starości. Przerażał mnie on. Kiedy już byłem obok kobieta włożyła mi do dłoni owe słodycze. ‘Eee emm dziękuje pani, nie trzeba było’ powiedziałem i dałem jej buzi w policzek. Kobiecie poleciało kilka łez. Powiedziała ‘To ja dziękuje. Dziecko nie brzydziłeś się mnie pocałować w policzek, niech Bóg Cię trzyma w swej opiece i całą Twoją rodzinę. Dziękuje jeszcze raz. Jesteś wyjątkowy’. cdn
|
|
 |
Stałem w pomieszczeniu jeszcze nieotynkowanym. Nie było jeszcze posadzki. Dom był jeszcze w stanie bardzo surowym. Popatrzyłem na otwór, w którym w niedalekiej przyszłości miało pojawić się okno. Otwór ukazywał widok na podwórko. Na podwórzu stała stara kobieta, podpierała się ona laską. Zauważyła mnie, uśmiechnęła się do mnie i ukłoniła nisko głowę. Wymagało to od niej dużego pokładu sił. Było to widać. Jednak uśmiech nie znikał z jej pomarszczonej twarzy. Ja również się ukłoniłem bardzo nisko. Z katalogu mych uczuć, wyrazów twarzy i uśmiechów wybrałem uśmiech odzwierciedlający uczucia, które ogarnęły mnie w tamtym momencie. Był to uśmiech szczery i radosny. Potem kobieta zniknęła mi z oczu. Poszła do swojej drewnianej chatki. Odwróciłem się od 'okna' i uśmiechnąłem się do siebie. cdn
|
|
 |
On BYŁ, JEST i ZAWSZE BĘDZIE moim ojcem. Co za tym idzie? Ja KOCHAŁEM, ja KOCHAM, ja zawsze KOCHAĆ go BĘDĘ!
|
|
 |
Nie mogłem, bo... kochałem tego skurwysyna. To on nie raz DOPROWADZIŁ mnie do łez szczęścia, to on jako pierwszy POWIEDZIAŁ mi, że życie jest pojebane, to on POMAGAŁ mi wtedy kiedy go o to poprosiłem, to on MARTWIŁ się o mnie jak coś mi się stało, to on KUPOWAŁ ciastka kiedy tak bardzo chciałem zjeść coś słodkiego, to on DAWAŁ mi pieniądze, gdy go o nie poprosiłem, to on DAWAŁ mi niezawodne rady dotyczące mojego życia seksualnego, to on TRZYMAŁ rodzinę w kupie, to on BYŁ zawsze uśmiechnięty, to on BYŁ zawsze silny, to on BYŁ zawsze opanowany, to on BYŁ moją opoką, to on UCZYŁ mnie rzeczy, których nie potrafiłem robić. Dlaczego napisałeś wszystko w czasie przeszłym? Bo to wszystko należy do czasu przeszłego. Dlaczego? Bo teraz jest alkoholikiem. Więc dlaczego nie możesz go zabić? Zrób to! Przecież wszystko co dobre to przeszłość. Teraz widzisz co z Tobą robi. Nie mogę tego zrobić. Dlaczego niby?! Bo jest taka pewna rzecz, która była jest i będzie. Jaka niby?
|
|
 |
Powtarzanie 'znowu' dawało mi siłę. Kiedy powiedziałem do Niego 'tato proszę przestań' nie miałem już siły utrzymać przytomności. Zamknąłem oczy, zacisnąłem z całych sił wargi. Topiłem się we łzach, ubranie me było mokre od krwi. Kiedy się obudziłem nie miałem siły wstać. Wszystko mnie bolało. Czułem jak me ciało jest pełne sińców, czułem jak z minuty na minutę stawały się coraz większe. Głowa pękała mi. Było to spowodowane silnym uderzeniem o ścianę. Smród, który dotarł do mojego zakrwawionego nosa był okropny. Mieszanina alkoholu, wymiocin i potu Ojca. Rozejrzałem się po łazience. On leżał pod ścianą. To co działo się w mym sercu było nie do opisania. Chciałem Go zabić. Chciałem siebie zabić. Chciałem zadać Mu ból, którego mi nabawił. Nie zależało mi już na tym fizycznym. Chciałem tylko żeby pękło Mu serce, tak jak mnie. Chciałem Mu rozerwać duszę, by była taka jak moja, chciałem mu rozszarpać psychikę, by przypominała tą, która ja posiadam. Chciałem, ale nie mogłem.
|
|
 |
Słyszał już jak On kroczył w jego stronę. Doszła do niego woń alkoholu. Nie mógł już tego wszystkiego wytrzymać. Zwymiotował. On zaczął krzyczeć ‘Ty kurwo! Jesteś pizdą nie facetem!! Wstyd mi za Ciebie!’. Osoba, do której były kierowane owe słowa nic się nie odzywała. W myślach tej osoby tkwiło jedno słowo ‘znowu’. Poszkodowany zaczął je powtarzać raz za razem. Pomagało mu to. Jeszcze przed utratą przytomności jęknął ‘tato proszę przestań…’ Znowu… i znowu.. i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu…
|
|
 |
Następnego dnia oglądał telewizję, znowuż usłyszał warkot silnika samochodu wjeżdżającego na podwórko. 'Będzie dobrze' pomyślał. Uśmiechnął się mimowolnie. Wstał i tak jak co dzień skierował się do drzwi frontowych. Tam stanął i robił to co wczoraj. Po chwili uśmiech zniknął, w oczach pojawiły się łzy a twarz zrobiła się blada jak ściana. Serce chciało mu wyskoczyć z klatki piersiowej, zrobiło mu się gorąco. Jego twarz nie wyrażała nic. W oczach widać było przenikliwy ból. Stał tak przez chwile po czym poszedł do łazienki. Otworzył swą 'szafkę radości' wyciągnął 'lekarstwo', podwinął rękawy i zaczął 'kurację'. Łza jedna po drugiej spływała z jego policzka na rękę. Tam mieszała się z krwią. Ciął się dopóki nie poczuł jakiejkolwiek ulgi, kiedy ją odnalazł odłożył żyletkę i usiadł sobie w kątku. Zaczął kiwać się do przodu i do tyłu oraz głośno szlochać. Po chwili huk roztwieranych drzwi rozniósł się po pomieszczeniach znajdujących się w domu. Zamknął oczy.
|
|
|
|