Stałem w pomieszczeniu jeszcze nieotynkowanym. Nie było jeszcze posadzki. Dom był jeszcze w stanie bardzo surowym. Popatrzyłem na otwór, w którym w niedalekiej przyszłości miało pojawić się okno. Otwór ukazywał widok na podwórko. Na podwórzu stała stara kobieta, podpierała się ona laską. Zauważyła mnie, uśmiechnęła się do mnie i ukłoniła nisko głowę. Wymagało to od niej dużego pokładu sił. Było to widać. Jednak uśmiech nie znikał z jej pomarszczonej twarzy. Ja również się ukłoniłem bardzo nisko. Z katalogu mych uczuć, wyrazów twarzy i uśmiechów wybrałem uśmiech odzwierciedlający uczucia, które ogarnęły mnie w tamtym momencie. Był to uśmiech szczery i radosny. Potem kobieta zniknęła mi z oczu. Poszła do swojej drewnianej chatki. Odwróciłem się od 'okna' i uśmiechnąłem się do siebie. cdn
|