Następnego dnia oglądał telewizję, znowuż usłyszał warkot silnika samochodu wjeżdżającego na podwórko. 'Będzie dobrze' pomyślał. Uśmiechnął się mimowolnie. Wstał i tak jak co dzień skierował się do drzwi frontowych. Tam stanął i robił to co wczoraj. Po chwili uśmiech zniknął, w oczach pojawiły się łzy a twarz zrobiła się blada jak ściana. Serce chciało mu wyskoczyć z klatki piersiowej, zrobiło mu się gorąco. Jego twarz nie wyrażała nic. W oczach widać było przenikliwy ból. Stał tak przez chwile po czym poszedł do łazienki. Otworzył swą 'szafkę radości' wyciągnął 'lekarstwo', podwinął rękawy i zaczął 'kurację'. Łza jedna po drugiej spływała z jego policzka na rękę. Tam mieszała się z krwią. Ciął się dopóki nie poczuł jakiejkolwiek ulgi, kiedy ją odnalazł odłożył żyletkę i usiadł sobie w kątku. Zaczął kiwać się do przodu i do tyłu oraz głośno szlochać. Po chwili huk roztwieranych drzwi rozniósł się po pomieszczeniach znajdujących się w domu. Zamknął oczy.
|