|
cz.2. Umieram, ale nie mogę się powstrzymać od przeczytania tego do końca: 'Mała, naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie'. Moje czynności życiowe powoli wracają do normy. Piszesz o naszym spotkaniu, opisujesz wszystkie szczegóły mojego wyglądu, mój śmiech i zachowanie. Jestem zażenowana, zasłaniam ręką twarz, zakrywając uśmiech. Najbardziej jednak z całego listu dotyka mnie na końcu wyraz 'Twój'. Uśmiecham się zamykając oczy i odchylając głowę do tyłu. Jestem pewna, że każdy poprzedni uśmiech jest tylko nikłym odbiciem TEGO uśmiechu, 100% szczęścia.
|
|
|
cz.1. Obracam w dłoni małą, białą kopertę. Przypatruję się starannie napisanym, lekko koślawym literom mojego nazwiska. Uśmiecham się błogo i zamykam w pokoju. Powoli otwieram tajemnicze opakowanie. Nie mogę zrobić tego za szybko, choć ręce drżą mi z podekscytowania. Wykładam złożoną kartkę i wącham papier. Braknie mi oddechu, naprawdę jest na nim Jego zapach! Szelest rozkładanej kartki doprowadza mnie niemal do szaleństwa. 'Moja Kochana'. Serce zamienia się w bębenek, w który uderza stado dzikusów. Czytam z wypiekami na twarzy maczkiem napisane słowa, Twoje Słowa. Powoli chłonę treść, zamieram przy '..nie jestem pewien czy powinienem być z Tobą'. Siadam i patrzę beznamiętnym wzrokiem przez okno.
|
|
|
Przeglądam jakąś babską gazetę. Na twarzy maseczka, na nogach brudne dresy. W głośnikach jakaś wolna piosenka. Hałas. Rozglądam się po pokoju. Co to było? Ponownie, ten sam dźwięk. Coś uderzyło w drzwi balkonowe, jestem pewna. Otwieram je. Dwa kamyczki. Uśmiecham się. Wychylam się, sprawdzam kto to. Dostrzegam. -Wchodź! - krzyczę. Po chwili otwierają się drzwi wejściowe. - Witaj ponownie. - mówię przyglądając się nieproszonemu gościowi. Rozgląda się po mieszkaniu. - One wszystkie są moje. - mówi z ironią, zerkając w stronę gazety. Domyślam się, że chodzi o autorki artykułów. Moją twarz wykrzywia grymas. - Wiem, wiem... Napijesz się czegoś? W sumie, wiesz gdzie jest wszystko. Jeszcze nie tak dawno mieszkałaś ze mną, Samotność. Barek jest w salonie. Mi przynieś wino.
|
|
|
Splatamy dłonie. Nawzajem otaczamy twarze parą z naszych ust. Śmiejemy się do łez. Całujemy do utraty tchu. Jak dzieci rzucamy się wzajemnie śniegiem. Rozmawiamy o poważnych rzeczach. Kłócimy się, by po chwili przepraszać się i czule godzić. Jedynym mankamentem tego wszystkiego jest fakt robienia tego wszystkiego tylko w mojej niekontrolowanej wyobraźni.
|
|
|
Całowała się z chłopakiem w jakimś małym pokoju. Przytłumione dźwięki muzyki docierały do jej uszu, a alkohol szumiał w głowie. On był cholernie przystojny, wiedziała co zrobić, by zwrócił na nią uwagę. Szybko poszło, całując się weszli gdzieś i zamknęli drzwi. Zaczął się do niej dobierać, a ona ze wzgardą mocno go odepchnęła. -O co chodzi?- zapytał zdziwiony. -Spadaj. Wzruszył ramionami i chwiejąc się wyszedł z pokoju. Położyła się na podwójnym łóżku, nie do końca rozumiejąc swoją reakcję. Przecież go chciałam- pomyślała. Wyjęła paczkę papierosów, zapaliła jednego i zaciągnęła się. -Pełnia szczęścia. - mruknęła z sarkazmem, myśląc ile straciła dobrowolnie wybierając takie życie.
|
|
|
Przede mną pędzi biały rumak. Sama mknę na brązowym, mocno się trzymając. Wiatr smaga moją twarz, a ja czuję wolność. W pewnym momencie puszczam się i rozpościeram ramiona. Zaczynam się śmiać. Szczęście i beztroska. Niestety, zaczynamy zwalniać, koń przed nami i ja z moim wierzchowcem również. Zatrzymujemy się. Zeskakuję zwinnie i docieram do bramki. Widzę małego chłopca idącego za rękę z matką. -Mamo- jego szept dociera do mych uszu.- Czy ta pani jest chora? -Nie, myślę po prostu, że ma bujną wyobraźnię.- odrzekła matka pomagając chłopcu wejść na plastikowego smoka na karuzeli.
|
|
|
cz.2. Zaciekawiona otworzyłam paczuszkę. Moim oczom ukazało się sporawe serce, trochę krzywo wycięte z czerwonego papieru. Obok leżał kwiat czerwonej róży i karteczka. "Wiem, że spodziewałaś się pewnie czegoś innego. Ale to chyba najwięcej co mogę Ci dać. Moje serce. Rób z nim co uważasz za słuszne, kocham Cię". Zaczęłam się śmiać i płakać jednocześnie. Szybko wybrałam jego numer i szepnęłam do słuchawki. -To najpiękniejszy prezent jaki dostałam. Tak, ja Ciebie też.
|
|
|
cz.1. Biegłam na spotkanie. Gdy tylko zauważyłam go w oddali przyspieszyłam. Ostatecznie prawie się nie przewróciliśmy gdy wpadłam mu w ramiona. Położyłam mu głowę na klatce piersiowej i słuchałam szybkiego bicia jego serca. O tak, wtedy byłam szczęśliwa. Przyciskał mnie do siebie tylko jedną ręką. w drugiej dostrzegłam czerwony prezent owinięty wstążką. -Co to? - wskazałam na niego -A tak, to dla Ciebie.- wręczył mi paczuszkę. Była nieproporcjonalnie lekka do swojego rozmiaru. Spojrzałam pytająco, a on rzekł: -Otworzysz po spotkaniu.- uśmiechnął się tajemniczo. Próbowałam z Niego coś wycisnąć, ale był twardy, nie pisnął ani słówka. Po 2 godzinach, oboje się ociągając, rozstaliśmy się. Gdy już jego sylwetka zniknęła z pola widzenia, drżącymi dłońmi pociągnęłam za wstążkę.
|
|
|
cz.2. W końcu je wyłączyłam, odetchnęłam. Po chwili jednak zaczęłam pisać: 'Gdybyś wiedział co teraz czuję. Kłamałeś. Wszystko było kłamstwem. A największe, że nigdy mnie nie skrzywdzisz. Skrzywdziłeś.' W dzień, kiedy wszystko jest jakby prostsze, gdybym była otoczona ludźmi, nawet nie myślałabym o naciśnięciu 'wyślij'. Wtedy było mi obojętne czy weźmie mnie za wariatkę czy też nie. Wysłałam. Za plecami usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
|
|
|
cz.1. Leżałam z wielkimi słuchawkami na uszach nucąc moje najsmutniejsze piosenki. Był środek nocy, ja nie mogłam spać. Nagły impuls nakazał mi wstać. Wzięłam szybko pierwszą bluzę która wpadła mi w ręce i wyszłam przed dom. Jak na lato było dość chłodno. Usiadłam na ławce i zarzuciłam na swoje nagie ramiona okrycie. Dopiero teraz spostrzegłam, że to Jego bluza. Mały kamyczek rozpoczął lawinę wspomnień. Wyłączyłam muzykę. Potrzebowałam ciszy. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać smsy. Nigdy nie zdobyłam się na tak heroiczny czyn usunięcia ich. Czytałam i czułam jak po policzkach spływają mi łzy.
|
|
|
Było przeraźliwie zimno, ale oboje się tym nie przejmowali. Chcieli się zobaczyć, mimo niesprzyjającej aury i sypiącego śniegu. Wyszli razem na spacer. Przytulił ją. Szepnął: -Kocham Cię, Mała. Spojrzała na niego i zadziornie zapytała: -Jak bardzo? Rozsunął kurtkę i zrzucił ją na pokrytą puchem ziemię. Szybkim ruchem zdjął czapkę i szalik. Ściągnął rękawiczki. - Co Ty do cholery robisz?! - zapytała zdezorientowana. Położył się na śniegu. -Wstawaj, co Ty wyprawiasz? Rozchorujesz się! Oszalałeś? - krzyczała próbując go podnieść. On tylko założył ręce na klatce piersiowej i rzekł spokojnie: - Pytałaś jak bardzo Cię kocham. Tak, że nie potrzebne mi inne ciepło niż te, które rozgrzewa wciąż moje serce, gdy o Tobie pomyślę.
|
|
|
W gąszczu słów zgubiłam sens. Przedzieram się w dżungli krytyki kłamstw i tanich pochlebstw. Zapałką ciszy podpalę mój świat, czy warto? Zniszczyć wszystko..? Nucąc w spalonych zgliszczach melodię bez słów, już wiem. Warto.
|
|
|
|