 |
Płaczemy. Zamknięci w naszych małych światkach. Wielkie słowa. Puste czyny. Kurtyna. Gdzie? A, między nami. Nie zauważyłam. Jest niewidzialna, a jednocześnie czuję jej zimny materiał na bladych dłoniach. Czemu płaczemy? Ach. To jeszcze chwileczka, sekundka. Zaraz i tego ludzkiego gestu się oduczymy. Zostaniemy my. "My" to znaczy ja i moje żądze. A reszta publiki? Słyszysz? Tak, klaszczą. Tam, gdzieś daleko, za martwą kurtyną.
|
|
 |
Cichy krzyk przerwał głośną ciszę.
|
|
 |
Kompletnie przemoczeni szliśmy przez las, wracaliśmy znad jeziora. Wskakiwaliśmy w sam środek kałuż, trzymaliśmy się za brzuchy nie mogąc wytrzymać ze śmiechu. Śpiewaliśmy nasze ukochane piosenki zagłuszając letni deszcz. Dotarliśmy do przystanku. Oparłeś mnie o jego ścianę. Umilkliśmy. Pocałowałeś mnie, straciłam dech, poczucie czasu, i zmysły zaczęły szaleć w okolicach serca. Po chwili znalazłam się w Twoich ramionach. Nie zważając na moje narzekanie że jestem ciężka, kręciłeś się ze mną razem z kropelkami deszczu. Jakaś pani przejeżdzała obok na rowerze. Zaczepiłeś ją, poprosiłeś o zatrzymanie. Zdezorientowana zeszła z pojazdu. Zapytałeś czy chce zostać naszym świadkiem na ślubie, bo kochasz mnie i chcesz za mnie wyjść. Zaczęłam się śmiać, nie mogąc przestać. Pani mruczała coś pod nosem w stylu 'ach ta dzisiejsza młodzież' i odjechała. Byłeś niesamowity, z całą pewnością.
|
|
 |
Przejechałam dłonią po jego wyblakłych włosach. Tak, to był zdecydowanie dobry dzień.
|
|
 |
Emma's Imagination - Drive
|
|
 |
cz.2. Powoli uniosłam dłoń, zatrzymałam ją tuż przy jego policzku. Zapytałam spojrzeniem, czy mogę. Mrugnął. Zimną ręką powoli przejechałam po jego twarzy. On, jak mały szczeniak domagający się pieszczot, z zamkniętymi oczami obracał powoli głowę. Całował wewnętrzną część mej dłoni. Nagle złapał ręką mój kark i przysunął mnie do siebie. Nasze oddechy się połączyły. -Doprowadzasz mnie do szaleństwa.- szepnął i zrobił coś czego najmniej się spodziewałam. Puścił mnie, zimno gwałtownie wtargnęło do auta przez otwarte drzwi. Wyszedł. Szybkim krokiem szedł przed siebie. Po wielu dniach żałowałam, że patrzyłam wtedy na jego oddalającą się sylwetkę, gdyż ten obraz prześladował mnie później w najgorszych koszmarach.
|
|
 |
cz.1. Szyby zaparowały. Był na wyciągnięcie ręki i jednocześnie tak niedostępny. Spoglądał w dal. Jego postać okrywał mrok. Analizowałam wszystkie fragmenty jego twarzy. Każdy pieprzyk, cień, kontur, nabrał dla mnie niewiarygodnego znaczenia. Właśnie wtedy, nocą, gdy nic nie wydawało się tak oczywiste jak za dnia. Niespodziewanie spojrzał na mnie. Nie spuściłam wzroku. Mierzyliśmy się, siłą spojrzenia, wytrwałością, wzajemną ciekawością. Stawialiśmy pierwsze kroki na lądzie samopoznania. Nie czułam potrzeby powiedzenia czegokolwiek, słowa wydawały się blade, niepotrzebne.
|
|
 |
najlepsze jest to, że ukrywamy nasz związek przed wszystkimi. adrenalina jest
|
|
|
|