 |
Znikasz. Nie mogę w to uwierzyć, ale z dnia na dzień utwierdzam się w fakcie, że to jednak prawda. Powoli wtapiasz się w nic nieznaczący tłum, a raczej starasz się to robić. A może już zniknąłeś, tylko ja dopiero to zauważam? Może dzieję się tak dlatego, że mam o Tobie zbyt dobre zdanie? Po tych wszystkich wypowiedzianych słowach ciężko mi jest zrozumieć, że ot tak potrafisz mnie zignorować. Bez słowa wyjaśnienia? Zupełnie mi to do Ciebie nie pasuje... A może tak naprawdę Cię nie poznałam? Może nadal nic o Tobie nie wiem? Może znów to ja okazałam się tą naiwną? Zaufałam Ci, a Ty zachowujesz się dokładnie tak samo jak on. Ten, którego historię poznałeś bardzo dobrze, ale jak widać, wyciągnąłeś z niej nieodpowiednią lekcję.
|
|
 |
Otwarcie opowiedziałam o wszystkim, co mnie aktualnie męczyło. Cierpliwie wysłuchał, pocieszył, przytulił, a potem zaproponował spacer. Szliśmy równo z rzeką, aż w końcu usiedliśmy na zwykłym betonie. Nadal opowiadałam o sobie, łzy już nie ciekły po moich policzkach. Nagle nastała cisza i powoli zaczęliśmy zbliżać się do siebie. Moje serce biło jak oszalałe, a jego było zadziwiająco spokojne. Pocałowaliśmy się. Miałam podświadomą chęć na coś więcej, może to dzięki nastrojowi. Nagle usłyszałam czyjś głos wypowiadający dziwne słowa, zupełnie wyrwane z kontekstu: `eeee romantyczko, zdejmij te słuchawki i zauważ, że zaraz będzie lało`. Rozejrzałam się dookoła, nie było żadnej rzeki, tylko ta sama ławka w parku, od której to wszystko się zaczęło. A właściwie ta, na której siedziałam jakieś dwie minuty temu włączając odtwarzacz :P.
|
|
 |
Idę, idę ciemną ulicą. Samotnie, bo tak jest mi lżej, bo nie muszę dzielić się z nikim swoimi odczuciami. Nie muszę opowiadać nikomu o tym, jak bardzo boli to, że mnie zostawił. Nie zasłużyłam na to, a w tej chwili nie zniosłabym żadnych pytań, a nawet czyjejś obecności. Nie lubię pokazywać innym swoich słabości. Chociaż może ktoś obcy byłby dla mnie lekarstwem. Bliscy czasem tylko pogarszają sytuację. Przed nimi trudniej przyznać się do porażki. Tak samo działa cisza i właśnie dlatego zagłuszam ją dźwiękami muzyki, które wydobywają się ze słuchawek. Jak najgłośniej, tak bym nie mogła skupić się na niczym innym. Cel został osiągnięty. Zatraciłam się w niej. Usiadłam na pobliskiej ławce, a po chwili obok mnie pojawił się zupełnie obcy, przystojny mężczyzna. Przeliczał drobne, ale tak naprawdę chciał sprawdzić, czy na niego spojrzę. Zrobiłam to i zaczęliśmy rozmawiać tak szczerze, jak gdybyśmy znali się od lat.
|
|
 |
Pieką mnie oczy. Boli mnie gardło. Dźwięk ulubionej muzyki wypełnia pokój. A ja? Ja wciąż myślę nad jednym. I co mi z tego? Nic. Co było najbliższe zanika. Nawet nie wiadomo kiedy. nawet nie mam pomysłu jak to ratować. W ogóle da się coś z tym zrobić? Może mi to ktoś do cholery wyjaśnić? Bo ja nie jestem w stanie racjonalnie ułożyć sobie tego wszystkiego w głowie. I wielki ból, który temu towarzyszy. Tak tylko można to określić.
|
|
 |
[CZĘŚĆ 2] A i teraz będę słuchać pierdolenia o tym, jak to jestem głupia, że się przejmuję, bo mam przyjaciół, którzy będą mnie wspierać itp. Jasne kurwa. Chwila pocieszenia, a w duszy pozostanie to samo, co się w niej znajdowało. Wielka pustka. / z mojego photoblog
|
|
 |
[CZĘŚĆ 1]Chyba za dużo myślę, może gdyby nie to, nie zastanawiałabym się, co będzie za około 2 czy 3 miesiące. W tej chwili cały czas mam przed oczami ten sam obraz. Znowu to samo. Powtórka z rozrywki, jak ja to `uwielbiam`. Nie po to do jasnej cholery nastawiałam się przez około 1,5 roku, by po 5 miesiącach `normalnego` życia mieć te same myśli. Martwić się. Kurwa znowu. Ileż można ja się do cholery pytam? Widocznie w moim przypadku bez ograniczeń. Zawsze mnie to spotyka. Moje życie polega na wiecznym obracaniu się dookoła. Zamknięcie w klatce, chwila `szczęścia` i potem znów zamartwianie się, co prowadzi oczywiście do kolejnego zamknięcia. I tyle kurwa jest mojego zajebistego życia. I teraz drogi ziomku, który dobrze mnie znasz wywalasz gały, bo zawsze jestem uśmiechnięta, prawda? Gówno o mnie wiecie i tyle niech pozostanie w waszej świadomości. Tak będzie lepiej dla wszystkich. / z mojego photobloga
|
|
 |
Nie szukaj w nikim oparcia. Radź sobie sam. Ludzie mogą cie zniszczyć jednym słowem, jednym pstryknięciem palca. Wydaje ci się to niemożliwe? Widocznie nigdy nie zawiodłeś się na najbliższych.
|
|
 |
3:00, 3:01, 3:02, 3:03... Nie śpię. Nie mogę? Wręcz przeciwnie. Moje ciało jest zmęczone, ale umysł nie pozwala mu odpocząć. W głowie krąży przynajmniej milion myśli. Czego dotyczą? A teraz się zdziwisz, bo dotyczą mnie. Pomyślałeś `skończona egoistka poświęcająca noce na rozmyślaniu o sobie`? Zastanów się, zanim powiesz mi to prosto w oczy, bo nie masz pojęcia, co przeżywam podczas tych długich, nieprzespanych nocy. Mojej głowy nie zaprzątają błahostki, takie jak idealny makijaż czy piątkowa impreza. To bardziej przypomina walkę z samą sobą. Każdego dnia próbuję przestać obwiniać się za pewną sprawę z przeszłości. Minęło 12 lat, a ja wciąż nie potrafię sobie z tym poradzić. Teraz zastanawiasz się, co takiego mogła zrobić pięcioletnia dziewczynka. Może niekoniecznie jej czyny były przyczyną tego, co się wydarzyło, ale same narodziny miały przykre skutki. I nie proś, bym opowiedziała Ci o tym... To wciąż boli, tak samo jak wtedy...
|
|
 |
Mieszkasz w mojej głowie. Na początku bywałeś od czasu do czasu. Zostawałeś tylko na chwilę, ale bywało też tak, że na znacznie dłużej. Z biegiem czasu poczułeś się tu tak samo dobrze jak u siebie. Wygoniłeś prawie wszystkich lokatorów, ale wiesz, niedawno pojawił się nowy. Teraz on się tu powolutku wprowadza i skutecznie pakuje Twoje niechciane manatki. I przykro mi kochanie, bo jeśli nawet z niewyjaśnionych przyczyn zniknie, ja już będę miała siłę, by wystawić Twoje walizki za drzwi.
|
|
 |
|
- Ta wasza męska prostolinijność. - Ta wasza babska skręto-wiadukto-skrzyżowanio-objazdowość z pierwszeństwem przejazdu.
|
|
 |
[CZĘŚĆ 3] Robiłam to wszystko dla Ciebie, a Ty po pewnym czasie stwierdziłeś, że nie chcesz mieć za narzeczoną plastikowej, pustej lalki bez własnego zdania, że nie masz pojęcia, gdzie podział się mój zadziorny charakter. Pieprzony egoisto, przeciez to Ty swoją wizją idealizmu zaburzyłeś mi obraz samej siebie. Gdyby nie wmawianie mi tego, jaka jestem cudowna, nic złego by się ze mną nie stało, nadal byłabym sobą...
|
|
 |
[CZĘŚĆ 2] Po rozmowie z Tobą i przekonaniu mnie o własnym idealizmie stałam się inną osobą. Skoro byłam tym `chodzącym ideałem`, nie mogłam się nazbyt zmienić. Więc ubierałam się w podobne ubrania, wróciłam do poprzedniej fryzury, wszystko po to, by przypominać Ci tą osobę, którą poznałeś. W końcu było to dla mnie za mało. Przecież ideał musi zmieniać się ciągle na lepsze. Zaczęłam przyglądać się sobie, co jest we mnie nie tak i o dziwo znalazłam wiele mankamentów własnej naturalnej urody. Powiększyłam niewielkie piersi, przedłużyłam włosy, a także sporo schudłam. Zainwestowałam w oryginalne ubrania, buty, dodatki, aby tylko stać się jeszcze bardziej idealną. Po tych wszystkich zmianach wyglądu przyszedł czas na charakter. Tak więc, przestałam złościć się na kogokolwiek. Stałam się bardzo spokojna i uległa.
|
|
|
|