Idę, idę ciemną ulicą. Samotnie, bo tak jest mi lżej, bo nie muszę dzielić się z nikim swoimi odczuciami. Nie muszę opowiadać nikomu o tym, jak bardzo boli to, że mnie zostawił. Nie zasłużyłam na to, a w tej chwili nie zniosłabym żadnych pytań, a nawet czyjejś obecności. Nie lubię pokazywać innym swoich słabości. Chociaż może ktoś obcy byłby dla mnie lekarstwem. Bliscy czasem tylko pogarszają sytuację. Przed nimi trudniej przyznać się do porażki. Tak samo działa cisza i właśnie dlatego zagłuszam ją dźwiękami muzyki, które wydobywają się ze słuchawek. Jak najgłośniej, tak bym nie mogła skupić się na niczym innym. Cel został osiągnięty. Zatraciłam się w niej. Usiadłam na pobliskiej ławce, a po chwili obok mnie pojawił się zupełnie obcy, przystojny mężczyzna. Przeliczał drobne, ale tak naprawdę chciał sprawdzić, czy na niego spojrzę. Zrobiłam to i zaczęliśmy rozmawiać tak szczerze, jak gdybyśmy znali się od lat.
|