 |
Kiedy przechodziłam obok niego w szkole,odwracałam wzrok,albo zamykałam oczy.Gdy na niego patrzyłam dotykałam tym spojrzeniem bólu.Zaszyta rana otwierała się na nowo.Wracałam do domu,rzucałam torbę w kąt i płakałam.Łzy nie przynosiły ukojenia a ja męczyłam się strasznie.Może myślał,że udaję,że go nie znam.Że jestem zimna i obojętna.Ale ja po prostu bałam się tego zostania z sobą sam na sam.Bałam się cierpienia,które mi po nim zostało.Narastało do najwyższej rangi gdy patrzyłam w te ukochane oczy,śledziłam wzrokiem jego sylwetkę.Bo wtedy pojawiała się myśl,że one kiedyś były moje.Choć to nie była kwestia posiadania/hoyden
|
|
 |
Jak bardzo musiał ją zranić,skoro nie odzywała się do niego?Nie odpowiadała mu na jego 'siema'.Przechodziła obok niego jakby nigdy nie był kimś najważniejszym dla niej,jakby nigdy smakowała jego ust,jakby nigdy nie troszczyła się o niego,jakby nigdy nie kochała.Cisza to najgłośniejszy krzyk kobiety.Musiał bardzo ją zawieść,musiał złamać jej serce,skoro nie chciała go znać.Kiedy zbyt wiele bólu wywoływało przywitanie się z nim.Jak miała się z nim witać,jak normalna znajoma,skoro on pożegnał się z nią,a ona pożegnała się z radością/hoyden
|
|
 |
Nie było go już. W dosłownym tego słowa znaczeniu.Ten świat nie był już dla niego przeznaczony.Nie mogła się z nim dzielić swoimi przyziemnymi problemami łzami,radościami.Oczywiście nie mogła tego robić patrząc mu w oczy.Które były dla niej prawdziwym skarbem.Robiła to w sercu.W sercu mu się zwierzała. Niebo przecież nie było aż tak daleko.Czuła jego obecność,czasami aż tak intensywnie,że niemal wyczuwała jak niewidoczny powiew osuszał jej zapłakaną twarz i coś muskało jej policzek.Wszystko co robiła było dla niego.Chciała by był z niej dumny.Wspominała go zawsze.I zawsze jak najlepiej.Był jej przyjacielem i zarazem mężczyzną życia.To znaczy nie był,tylko jest..Bo ona wierzy,że wciąż jest przy niej.Nawet jeśli nie ciałem,to duchem.Ma go w sercu.Bo miłość jest silniejsza od śmierci.Oczywiście wszystko byłoby łatwiejsze gdyby nie odszedł. Ale przecież nie pożegnali się na zawsze.Kiedyś się spotkają.W obliczu Boga będą mogli sobie powiedzieć,że będą już na zawsze razem/hoyden
|
|
 |
O co bym Cie dziś spytała gdybyśmy się spotkali? Zapytałabym Cie jak mogłeś.Oczekując jakiegoś sensownego wytłumaczenia.Musi przecież takie być,skoro odszedłeś,skazując mnie na takie cierpienie.Zapytałabym co tak naprawdę czułeś gdy rozstawaliśmy się na zawsze? Czy tak jak ja zapamiętywałeś kawałek po kawałku moją twarz? Milion razy w mojej głowie kłębiły się te pytania i próbowałam znaleźć na nie odpowiedź.Bo skoro byłeś całym moim światem nie umiem tak po prostu odciąć się od Ciebie i przeszłości/hoyden
|
|
 |
Pojawił się na krótką chwilę,narobił mi bałaganu w głowie i w sercu.Przypomniał o sobie i zniknął.Nie jestem smutna bo chyba nigdy nie uwierzyłam,że z biegiem lat staliśmy się dla siebie.Niebezpiecznie jest bowiem wierzyć w coś co budzi w nas tyle wątpliwości.Raczej jestem rozczarowana.To słowo chyba bardziej pasuje do tej sytuacji.Straciłam go drugi raz/hoyden
|
|
 |
Gdzieś pomiędzy kocham i nienawidzę jest całkiem już spokojnie.Emocje nie są już tak silne.To zasługa czasu.Stoi tam mały,ładny domek,z czerwonym dachem i pięknym ogródkiem.Jest duża działka,altanka,i drewniana bujaczka.Jest też szkoła,do której chodzę jak po prostu zwykła nastolatka. Są koleżanki.Jest mama,tata i rodzeństwo.Już nie płaczę,średnio kilka razy na godzinę.Wydaje się więc,że się pozbierałam i jestem silniejsza.I tylko jego mi brakuje.Jeszcze cholernie mi go brakuje/hoyden
|
|
 |
Zawsze kiedy go zobaczę gdzieś w tłumie obcych mi twarzy,rozpoznam go.Choćbym miała wzrok nieobecny,wyczuję gdzieś jego obecność.Zawsze kiedy go usłyszę przypomnę sobie jego kojący,uspokajający głos.Stanie mi przed oczami obraz gdy głaskał mnie po głowie i tłumaczył jak małemu dziecku,że wszystko się ułoży.Robił to z taką cierpliwością.Kiedy ktoś wypowie jego imię serce zabije mi mocniej pomimo upływu czasu.Bo ja już zawsze będę przywiązana do wspomnień o nim.Im jestem starsza tym z większym trudem przychodzi mi utrata ważnych dla mnie rzeczy.Może teraz bardziej doceniam wszystko,gdy wiem ,że nie wszystko łatwo przychodzi.Jak kiedyś gdy było się dzieckiem/hoyden
|
|
 |
Biorę bucha za to co było,a co już nigdy nie wywoła uśmiechu na mojej twarzy,nie sprawi,że w sercu poczuję to upragnione ciepło.Kolejny poświęcony jest jego oczom.Je miał najpiękniejsze.Je chyba najbardziej w nim lubiłam.Następny jest dla mojego organizmu lekarstwem na tęsknotę.Po każdym kolejnym wynajduję kolejne powody dla których warto oddawać się nałogowi.Chyba muszę w końcu przyznać,że nie radzę sobie sama z sobą,a co dopiero z całym światem/hoyden
|
|
 |
Nigdy nie będę idealna.Ideały nie mają gorszych dni,problemów w szkole,niesfornych włosów,kaprysów i nie wszczynają kłótni z byle powodu.Nie krzyczą na słońce za to,że za mocno świeci im w oczy,tylko z gracją zakładają markowe okulary przeciwsłoneczne.Mają piękne uśmiechy i powody ku temu,żeby się uśmiechać.Nie jestem idealna.Ale czy to powód,żeby mnie nie kochać?/hoyden
|
|
 |
I po raz kolejny obiecuje sobie,że to już ostatni raz zatapiam się w marzeniach o Tobie.Że po tym ostatnim razie przestanę myśleć o Twoim uśmiechu,tęsknić za dłońmi i przywoływać zapachy wspomnień.Mój nos tak bardzo wyczulony na zapach twojego ciała.Pamiętam kiedy upajałam się nim,gdy byłeś tak blisko mnie.Ramię w ramię.Usta przy ustach.Serce przy sercu.Nie wiem co mam z sobą zrobić gdy siedzę wtulona w twoją bluzę i tak uparcie usiłuję wyszarpać odrobinkę Ciebie,która mi została.Wtedy składam obietnicę,że ostatni raz się rozklejam i pozwalam sobie na tę chwilę słabości.Naprawdę próbuję się pozbierać,ale on tak jakoś zniszczył mnie swoim odejściem/hoyden
|
|
 |
Wiedziałam wtedy,że muszę sprawiać wrażenie osoby silnej.Nie mogłam pokazywać wszystkim swoich łez i słabości związanych z jego odejściem.Bo niektórzy ludzie są jak hieny,czekają tylko by dopaść.Nie mogłam pozwolić im oglądać kruchą siebie bo ich nie obchodziło,że posypał mi się cały świat.Tylko ja mogłam go pozbierać.Tylko ja mogłam widzieć swoje cierpienie.Bo oni mnie zawiedli/hoyden
|
|
 |
Część 2. Uśmiechnęłam się do niego nie wypuszczając go z objęć.Trzymałam w ramionach swój cały świat,mając świadomość,że niewiele brakowało bym go straciła.Wiedziałam,że to zasługa Boga,że on żyje.Mój chłopak oddał dobrowolnie za mnie swoje życie popychając mnie na ubocze.Wziął na siebie śmierć. Bóg nie zabiera ludziom ich Aniołów Stróżów. W tym momencie na pewno to wiedziałam/hoyden
|
|
|
|