Nie było go już. W dosłownym tego słowa znaczeniu.Ten świat nie był już dla niego przeznaczony.Nie mogła się z nim dzielić swoimi przyziemnymi problemami łzami,radościami.Oczywiście nie mogła tego robić patrząc mu w oczy.Które były dla niej prawdziwym skarbem.Robiła to w sercu.W sercu mu się zwierzała. Niebo przecież nie było aż tak daleko.Czuła jego obecność,czasami aż tak intensywnie,że niemal wyczuwała jak niewidoczny powiew osuszał jej zapłakaną twarz i coś muskało jej policzek.Wszystko co robiła było dla niego.Chciała by był z niej dumny.Wspominała go zawsze.I zawsze jak najlepiej.Był jej przyjacielem i zarazem mężczyzną życia.To znaczy nie był,tylko jest..Bo ona wierzy,że wciąż jest przy niej.Nawet jeśli nie ciałem,to duchem.Ma go w sercu.Bo miłość jest silniejsza od śmierci.Oczywiście wszystko byłoby łatwiejsze gdyby nie odszedł. Ale przecież nie pożegnali się na zawsze.Kiedyś się spotkają.W obliczu Boga będą mogli sobie powiedzieć,że będą już na zawsze razem/hoyden
|