 |
Macki demonów dosięgnęły mnie zza granic, których miałem nie przekraczać. Kiedy już stałem okazało się, że tylko na chwilę wyskoczyłem z odmętów grzechu. Poraniona duma, połamane trudy. Jednak wciąż wierzę, ciągle widzę blask, nie poddam się. Spojrzę w oczy i zobaczę dumę, uśmiechnę się i zobaczę prawdę, jestem kim chcę na przekór światu.
|
|
 |
Zakochanie to taki czas kiedy nie wiadomo czy bardziej oszukujemy się wzajemnie czy samych siebie. A potem gdy odpadają maski gdy zdejmujemy różowe okulary musimy nauczyć się żyć z prawdą. Albo nie...
|
|
 |
w zasadzie w tym momencie to jedyne czego pragnę to umrzeć w końcu. j[
|
|
 |
Czy jesteśmy tak bardzo inni, czy mówimy innym językiem, a może tak samo uparci. Gdzieś między kłótniami wyszły piękne chwilę i uczucia. Gdzieś w nas powstały żywopłoty pretensji, podlewane gniewem i oczekiwaniami. Nie widać zza nich uśmiechów, nie słychać czułych słów, nie ma dotyków, które coś znaczą. Idziemy wzdłuż tej bariery w przepaść gdzie żal ukoi cisza. Ciołbym te chwasty, wyrywał, skakał gdybym tylko wiedział, że znowu nie czeka na mnie nóż prosto w pierś. Posłucham więc muzyki i spróbuję wyobrazić sobie, że żyli długo i szczęśliwie.
|
|
 |
Tyle wygranych niknie pośród porażek, siły, które pomogły mi przemierzyć tyle trudnych szlaków, rozpływają się po uderzeniu jednego błędu, radość zwycięstwa ucieszona konsekwencjami wcześniejszych gnuśnych lat. Za późno aby się poddać i wracać do tamtego bagna, za wcześnie aby być szczęśliwy. Łatwiej pozbyć się trucizny z ciała niż z życia.
|
|
 |
Myślałem, że kiedy już będę robił wszystko jak trzeba, wygram walkę z ze swoimi demonami, otworzy się przede mną ścieżka światłości, uniesie mnie wiatr błogosławieństwa, tymczasem grzęznę w bagnie, każdy krok to walka. Może kiedy ruszasz w dobrą stronę dopiero czuć opór prądów tego świata. Może zamiast Boskich wiatrów w żaglach, lepszy jest ciężar, który buduje naszą siłę i wytrwałość. Gdy już nie chcę się odurzać jedyną ulgą pozostaje nadzieja.
|
|
 |
Czemu jak ten śniegu puch, to wraca znów? Czemu po tej stronie rzęs tęsknię ciut? [ Sanah ]
|
|
 |
Rozpadłem się, nie potrafię pozbierać myśli. Nie mam gdzie uciec, nie umiem znaleźć sensu w żadnej czynności. Alkohol obrzydł już dawno, filmy rozczarowują swoimi bohaterami. Muzyka pomaga mi zaledwie oddychać. Patrzę na oświetloną słońcem ulice jakbym oglądał nieciekawe wspomnienia. Nikt się nie odzywa bo ja zapomniałem o wszystkich. Ugrzęzłem gdzieś w tym zmarnowanym życiu, gdzieś w tym bagnie zatonęły skrzydła, którymi zdobywałem świat, a dziś nawet nie pamiętam jak nimi poruszyć. Może bym się uwolnił gdybym jeszcze wiedział czego chcę, gdybym chciał tego w co wierze, gdybym nie był za stary by wierzyć.
|
|
 |
Między betonowymi ulami, na przystankach miasta, za szybą czekających aut, szukam tej, z którą miałem być, życia, którego nie dogoniłem, żeby poczuć ból oprócz pustki, tęsknotę prócz otępienia rutyną dnia. Dziś z wiatrem uleciały maski, dziś szczerze, nie będzie uśmiechów. Ukradłaś tym dziewczynom wszystkie piękne miejsca, które zostaną naszymi, wszędzie gdzie chcę zaczynać od nowa porozstawiałaś wspomnienia. Zatapiam się w pracy aby nie marzyć o kolejnej szansy, która może boleć jak Ty. Nie dlatego, że się boję bólu, nie chcę, żeby ktoś ukradł mi tego żalu, który tylko mi pozostał po Tobie. Odwiedzam go w takie dni jak dziś, żeby sprawdzić czy żyję.
|
|
 |
Nie wierzysz w amory, dopóki nie orientujesz się, że tkwi w piersi strzała. Nie wierzysz w uroki, póki nie możesz pozbierać myśli, prócz tej z oczami które je rzuciły. Nie wierzysz w motylki, aż od tego uśmiechu nie urosną ci skrzydła. Wie wierzysz w miłość, aż zapominasz o sobie. Nie wierzysz w szczęśliwe zakończenia i nagle koniec, szczęśliwie zostawiasz za sobą samotność
|
|
 |
Rozmawiasz ze mną a każda moja komórka słyszy muzykę, tylko nie uszy, one wolą Twój głos.
|
|
 |
Skończyły mi się nawyki, poza wykradaniem uśmiechów, łowieniem pocałunków, upajaniem się miłymi szeptami, zanurzaniem kłów w szczerych sercach. Nie pragnę seksów, alkoholów, tańca wirów pragnę żebyś pragnęła tak mocno jak ja, kiedy każdy wstrzymany oddech jest łykiem nieskończoności, każde spojrzenie razi potęgą chaosu. Narkotyk nieuchwytnej miłości.
|
|
|
|