|
pamietnikwlasnegozycia23011993.moblo.pl
Potem odeszła. Stałem tak w futrynie drzwi przez kilka minut. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Wzruszyłem się. Jestem wyjątkowy… Powtarzam sobie to od momentu kie
|
|
|
Potem odeszła. Stałem tak w futrynie drzwi przez kilka minut. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Wzruszyłem się. Jestem wyjątkowy… Powtarzam sobie to od momentu kiedy to kobieta wyszła z domu.
|
|
|
Po upłynięciu kilku minut do domu weszła owa starsza kobieta. W trzęsącej się dłoni trzymała czekoladowego 'Grześka' i starego lizaka o smaku malinowym. Spojrzała na mnie i ręką, w której trzymała słodycze zaczęła mnie nawoływać. Podszedłem do niej. Przyjrzałem się jej. Jej twarz była pełna głębokich zmarszczek, oczy jej były zmęczone życiem, przejawiały też ogromny strach przed śmiercią i tęsknotę za bliskimi, wydawała się taka samotna, słaba, schorowana. Pachniała tak jak pachną starsze osoby. Czułem ten zapach nie raz. Zapach starości. Przerażał mnie on. Kiedy już byłem obok kobieta włożyła mi do dłoni owe słodycze. ‘Eee emm dziękuje pani, nie trzeba było’ powiedziałem i dałem jej buzi w policzek. Kobiecie poleciało kilka łez. Powiedziała ‘To ja dziękuje. Dziecko nie brzydziłeś się mnie pocałować w policzek, niech Bóg Cię trzyma w swej opiece i całą Twoją rodzinę. Dziękuje jeszcze raz. Jesteś wyjątkowy’. cdn
|
|
|
Stałem w pomieszczeniu jeszcze nieotynkowanym. Nie było jeszcze posadzki. Dom był jeszcze w stanie bardzo surowym. Popatrzyłem na otwór, w którym w niedalekiej przyszłości miało pojawić się okno. Otwór ukazywał widok na podwórko. Na podwórzu stała stara kobieta, podpierała się ona laską. Zauważyła mnie, uśmiechnęła się do mnie i ukłoniła nisko głowę. Wymagało to od niej dużego pokładu sił. Było to widać. Jednak uśmiech nie znikał z jej pomarszczonej twarzy. Ja również się ukłoniłem bardzo nisko. Z katalogu mych uczuć, wyrazów twarzy i uśmiechów wybrałem uśmiech odzwierciedlający uczucia, które ogarnęły mnie w tamtym momencie. Był to uśmiech szczery i radosny. Potem kobieta zniknęła mi z oczu. Poszła do swojej drewnianej chatki. Odwróciłem się od 'okna' i uśmiechnąłem się do siebie. cdn
|
|
|
On BYŁ, JEST i ZAWSZE BĘDZIE moim ojcem. Co za tym idzie? Ja KOCHAŁEM, ja KOCHAM, ja zawsze KOCHAĆ go BĘDĘ!
|
|
|
Nie mogłem, bo... kochałem tego skurwysyna. To on nie raz DOPROWADZIŁ mnie do łez szczęścia, to on jako pierwszy POWIEDZIAŁ mi, że życie jest pojebane, to on POMAGAŁ mi wtedy kiedy go o to poprosiłem, to on MARTWIŁ się o mnie jak coś mi się stało, to on KUPOWAŁ ciastka kiedy tak bardzo chciałem zjeść coś słodkiego, to on DAWAŁ mi pieniądze, gdy go o nie poprosiłem, to on DAWAŁ mi niezawodne rady dotyczące mojego życia seksualnego, to on TRZYMAŁ rodzinę w kupie, to on BYŁ zawsze uśmiechnięty, to on BYŁ zawsze silny, to on BYŁ zawsze opanowany, to on BYŁ moją opoką, to on UCZYŁ mnie rzeczy, których nie potrafiłem robić. Dlaczego napisałeś wszystko w czasie przeszłym? Bo to wszystko należy do czasu przeszłego. Dlaczego? Bo teraz jest alkoholikiem. Więc dlaczego nie możesz go zabić? Zrób to! Przecież wszystko co dobre to przeszłość. Teraz widzisz co z Tobą robi. Nie mogę tego zrobić. Dlaczego niby?! Bo jest taka pewna rzecz, która była jest i będzie. Jaka niby?
|
|
|
Powtarzanie 'znowu' dawało mi siłę. Kiedy powiedziałem do Niego 'tato proszę przestań' nie miałem już siły utrzymać przytomności. Zamknąłem oczy, zacisnąłem z całych sił wargi. Topiłem się we łzach, ubranie me było mokre od krwi. Kiedy się obudziłem nie miałem siły wstać. Wszystko mnie bolało. Czułem jak me ciało jest pełne sińców, czułem jak z minuty na minutę stawały się coraz większe. Głowa pękała mi. Było to spowodowane silnym uderzeniem o ścianę. Smród, który dotarł do mojego zakrwawionego nosa był okropny. Mieszanina alkoholu, wymiocin i potu Ojca. Rozejrzałem się po łazience. On leżał pod ścianą. To co działo się w mym sercu było nie do opisania. Chciałem Go zabić. Chciałem siebie zabić. Chciałem zadać Mu ból, którego mi nabawił. Nie zależało mi już na tym fizycznym. Chciałem tylko żeby pękło Mu serce, tak jak mnie. Chciałem Mu rozerwać duszę, by była taka jak moja, chciałem mu rozszarpać psychikę, by przypominała tą, która ja posiadam. Chciałem, ale nie mogłem.
|
|
|
Słyszał już jak On kroczył w jego stronę. Doszła do niego woń alkoholu. Nie mógł już tego wszystkiego wytrzymać. Zwymiotował. On zaczął krzyczeć ‘Ty kurwo! Jesteś pizdą nie facetem!! Wstyd mi za Ciebie!’. Osoba, do której były kierowane owe słowa nic się nie odzywała. W myślach tej osoby tkwiło jedno słowo ‘znowu’. Poszkodowany zaczął je powtarzać raz za razem. Pomagało mu to. Jeszcze przed utratą przytomności jęknął ‘tato proszę przestań…’ Znowu… i znowu.. i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu… i znowu…
|
|
|
Następnego dnia oglądał telewizję, znowuż usłyszał warkot silnika samochodu wjeżdżającego na podwórko. 'Będzie dobrze' pomyślał. Uśmiechnął się mimowolnie. Wstał i tak jak co dzień skierował się do drzwi frontowych. Tam stanął i robił to co wczoraj. Po chwili uśmiech zniknął, w oczach pojawiły się łzy a twarz zrobiła się blada jak ściana. Serce chciało mu wyskoczyć z klatki piersiowej, zrobiło mu się gorąco. Jego twarz nie wyrażała nic. W oczach widać było przenikliwy ból. Stał tak przez chwile po czym poszedł do łazienki. Otworzył swą 'szafkę radości' wyciągnął 'lekarstwo', podwinął rękawy i zaczął 'kurację'. Łza jedna po drugiej spływała z jego policzka na rękę. Tam mieszała się z krwią. Ciął się dopóki nie poczuł jakiejkolwiek ulgi, kiedy ją odnalazł odłożył żyletkę i usiadł sobie w kątku. Zaczął kiwać się do przodu i do tyłu oraz głośno szlochać. Po chwili huk roztwieranych drzwi rozniósł się po pomieszczeniach znajdujących się w domu. Zamknął oczy.
|
|
|
Siedząc przed komputerem usłyszał samochód wjeżdżający na jego podwórko, serce zaczęło mu szybciej bić, zaczął oddychać szybciej, by się uspokoić zamykał oczy i myślał o Niej. Wstał z fotela i cichym krokiem skierował się w stronę drzwi frontowych, tam stanął i zaczął obserwować przestrzeń znajdującą się za szybą w drzwiach. Popatrzył cierpliwie i zobaczył Go. Szedł powoli, stabilnie, w ręku miał reklamówkę z ciastkami i 2 piwa. Odetchnął z ulgą, uśmiechnął się do siebie, poszedł do kuchni i wstawił wodę na kawę, usiadł przy stole, wziął telefon komórkowy i zaczął pisać sms do Niej. Wiadomość kończyła się słowami 'dziś jest ok, będzie spokojnie, dziękuje Ci, że jesteś'
|
|
|
Komu dziękujesz? Tobie. Za co? Że wróciłeś. Skąd o tym wiesz? A uśmiech na mojej twarzy? A iskierki w mych oczach? A bandaż na rękach? A chęci do życia? A nieokreślony entuzjazm, którym tryskam? To Ty! To dzięki Tobie, dzięki temu, że jesteś. Taaa, to moja wina. Chwila milczenia przerwana ich jednoczesnym wybuchem śmiechu.
|
|
|
Wybuchnął płaczem. Był sam. Zostawili go wszyscy. Nie potrafili znieść tego, że o wszystko ich obwiniał.
Wróć proszę... Wróć! Przepraszam to moja wina, ja się zmienię, ale wróć, nie zostawiaj mnie proszę. Przepraszam! Bez Ciebie nie dam rady. Bez Ciebie jestem niczym, ja byłem zły, ja mówiłem to wszystko pod wpływem impulsu, wróć. Proszę. Ja... ja będę się leczył naprawdę, nie będę pił ani się ciął, ale proszę nie zostawiaj mnie. Nie dam rady beż Ciebie.
Kiedy nie miał już siły nawoływać zasnął. Sen był jego lekarstwem na wszystko. Obudził się z uśmiechem. Wstał, opatrzył sobie rany, zrobił sobie porządne śniadanie, wstawił wodę na kawę, wziął prysznic, założył czyste ubranie, użył najlepszych perfum, poszedł do lustra, z szybciej bijącym sercem spojrzał w nie i zaczął śpiewać 'damy radę, ale trzymajmy się razem ale, kochanie damy radę' potem zadzwonił do Niej, umówili się na spotkanie, wyszedł z domu, spojrzał w bezchmurne niebo, wziął głęboki oddech i powiedział 'dziękuje Ci'.
|
|
|
Moja wina, że mam zjebaną psychikę? Moja, że mój ojciec pije? Moja, że robi awantury? Że zadaję sobie ból, że sobie z tym nie radze, że wyżywam się na wszystkich, odcinam się od przyjaciół, tracę osobę, którą kocham, nie wiem co z sobą zrobić, że się tnę, że nie jem nic, że ryczę nocami, piję samotnie cytrynówkę, krzyczę kiedy nikogo nie ma w domu, uciekam z domu, biegnę nocami do lasu, udaję przed wszystkimi, że jest ok, że chcę się zabić, nie chcę żyć, robię z siebie ofiarę???? Jesteś ofiarą... Nie przerywaj mi! Twoja wina! Nie moja! To jest Twoja wina... Ja tu nic nie zrobiłem, ja chce Ci tylko pomóc... Nieprawda! Przez Ciebie to wszystko się dzieje! Nie rozumiesz mnie! Wyjdź stąd! Nie chce Cię znać!!! Zostaw mnie! Chcesz tego? Wypierdalaj!
|
|
|
|