|
miss_nothing96.moblo.pl
Wyjść stąd nigdy nie wrócić. Nie odwracać głowy w tył. Nie myśleć o przeszłości. Nie tęsknić nie kochać. Nie żyć. Wziąć do ręki butelkę podnieść trunek w górę i zapomn
|
|
|
Wyjść stąd, nigdy nie wrócić. Nie odwracać głowy w tył. Nie myśleć o przeszłości. Nie tęsknić, nie kochać. Nie żyć. Wziąć do ręki butelkę, podnieść trunek w górę i zapomnieć o rzeczywistości. Niech wszystko się jebie, zapalić jointa, i wdmuchnąć kokainę. Niech nikotyna wleci do płuc, niech wypełni Twoje wnętrze, niszcząc od środka. Patrzysz, jak żar się jeszcze tli, jak spokojnie się wypala, i marzysz, by się zamienić, jak on, w popiół. Zapijasz smutki, procenty uderzają. Zapijasz stres, zabijasz miłość. Ona tam stoi, czy to halucynacje? Może od tego gówna tracisz zmysły? A może tęsknota płata Ci figle.. Weź do ręki szklankę, za mało alkoholu. Spójrz, całe Twoje poczucie winy odpływa, odlatuje wraz z tą beznadziejnośćią, znika, jak Twój rozum. Muzyka Cię niesie, dudni w sercu, rozsadza uszy. Wszystkie Twoje organy proszą o przerwę, weź oddech, ściśnij dłoń, żyj dalej.
|
|
|
Odczuwam irracjonalną, niewyobrażalną i konieczną potrzebę natychmiastowego złapanią Cię za rękę.
|
|
|
Mogłabym powiedzieć, że oddałabym Ci wszystko, co mam. Ale nie powiem tego, wiesz, czemu? Bo nie mam nic, nic, tylko Ciebie, i to Ty jesteś tym wszystkim.
|
|
|
Uderzenie. Czarne chmury przesłoniły słońce, a powietrze przeszył rozdzierający, wypełniony przerażeniem krzyk. Dopiero po chwili oboje zdaliśmy sobie sprawę, że dobywa się on z mojej krtani. Woda zaczęła wrzeć, głośne świstysprawiły, że cisza jeszcze bardziej ciążyła na sercach. Oczy rozbłysły podejrzanym blaskiem, ciała bezwładnie opadały, na policzkach lśniło kilka łez, które uwolniły się spod zmęczonych powiek. Kolejne uderzenie, kolejny głośny wrzask Za oknami widniała szarość, słońce schowało swoje promienie, nie chcąc patrzeć na tą tragedię. Ciśnienie podnosiło się coraz bardziej, płomienie ogarniały cały widok. Wciąż słychać było nieustające uderzenia, piski zdawały się nie mieć końca. W powietrzu dawało się wyczuć od dawna skrywane emocje. Zimna furia na jego twarzy, zamknęłam oczy, nie ma już nic.
|
|
|
Znowu upadłam, oddech uwiązł mi w gardle, by po chwili zacząć zanikać. Krew zalała mi twarz, i sama już nie wiem, czy stoisz gdzieś obok. Może patrzysz, jak umieram, a może siedzisz na kanapie, dopalając zioło, i wspominając czasy, gdy dopiero staczałam się na dno. Przed oczami wirują mi dawne dni, kiedy byłeś bliżej, kiedy nie bałam się o jutro. Kiedy miałam jeszcze siły, by iść dalej. Teraz leżę na pustej ulicy, widząc tylko ciemność, i Twoją twarz w myślach. To tylko chwila, zaledwie krótki moment, w którym umiera czyjaś egzystencja, zamiera oddech, ciało wiotczeje. Całe to gówno było żartem, od początku wiedziałam, że tak się skończy. Mój puls już nie jest wyczuwalny, krew w żyłach już nie przepływa, płuca wydają ostatnie świsty, a serce usilnie stara się pozbierać swoje odłamki. Na próżno. Mijają sekundy, cisza jest coraz głośniejsza, mój niemy krzyk przeszywa powietrze niczym harpun. Nikt nie słyszy, na dnie jest samotnie. Teraz, już, tętno ucichło. To koniec, gra skończona.
|
|
|
I jak myślisz, kim jesteś? Czy uważasz, że jesteś sobą? Że nie udajesz, nie kłamiesz? Nie prawda. Każdy udaje. Nikt siebie samego nie zna, a co dopiero siebie nawzajem. Nie wiem, kim jestem. Nie wiem, jak to jest. Tysiące pytań, żadnej odpowiedzi. Wiem jedno. Mam swój świat, samotny, zamknięty, ciemny, a poezja wskazuje mi drogę. Czy rozumiesz, co chcę powiedzieć? Oczywiście, że nie. Ja sama nie wiem. Żyjesz w świecie iluzji, a ja, zaraz będę jedynie wspomnieniem.. Smutną, pustą kartką, jedyną niezapisaną pośród Twojego rozdziału. Zaraz zapomnisz. Jestem kimś więcej, kimś innym. Jestem narzeniem, tchnieniem. Wystarczy oka mgnienie, i znikam. Teraz wiesz? Najpierw dojdź, kim jesteś Ty. Pod osłoną nocy, wśród samotności, ciszy, zrzuć maskę. I dowiedz się. Zajrzyj w głąb siebie. Zobaczysz uwięzioną duszę, zobaczysz więzy. Nieprzerywalne. Bolesne ciernie. Zobaczysz coś. Coś, co zniknie, coś, co zapomnisz. Kogoś. To właśnie Ty.
|
|
|
Gasną światła lamp, głucha cisza przeszywa powietrze coraz głośniej, a noc staje się coraz ciemniejsza, nie widać już gwiazd. Nic nie oświetla mi drogi, szukam Ciebie, byś była moim światłem. Ale Ciebie nie ma. Tłum ludzi przewija się obok mnie, jestem w samym środku, tyle obcych dusz wokół, słyszę bicia tylu samotnych serc, niemych krzyków o pomoc. Wśród tylu osób wciąż czuję się samotna, opuszczona, chociaż oni są tu obok, czuję ich. Jednak mimo wszystko moje oczy poszukują Ciebie, wciąż nie tracę złudnej nadziei, że gdzieś Cię znajdę.
|
|
|
Ja już nic nie czuję, wiesz? Wypaliłam się. Oddałam Tobie moje serce, teraz nie bije już we mnie.
|
|
|
Tak, to straszne, jak człowiek może się uzależnić od drugiej osoby, to strasznie niebezpieczne, to czasami może nawet zabić.
|
|
|
Popatrz na mnie. Kogo widzisz? Szczęśliwą, roześmianą dziewczynę, zabawną, energiczną, otwartą i odważną? Popatrz drugi raz, i tym razem zajrzyj w moje oczy. Niech staną się oknem, a ta mgła, która je na codzień spowija, czymś na kształt muru obronnego, niech będzie firanką. Teraz przyglądaj się moim ruchom. Zauważyłeś, że na chwile się odsunęłam w bok? Że przez jeden moment moja twarz zwrócona była w tył? Czy zwróciłeś uwagę, że nagle moje kroki stały się bardziej ociężałe, ale jednocześnie szybsze, nerwowe? Usłyszałeś, że mój głos jest zachrypnięty, cichszy, i że nagle wybuchłam głośnym, długim śmiechem, całkiem bez powodu? Więc zastanów się i powiedz mi ponownie, kogo widzisz.
|
|
|
Gdy Ci smutno, gdy Ci źle... Weź butelkę, napij się.
|
|
|
Jedyne słowa, jakie usłyszałam od osoby, ktorą kocham, to "ej, siedzisz na moim miejscu".
|
|
|
|