Wyjść stąd, nigdy nie wrócić. Nie odwracać głowy w tył. Nie myśleć o przeszłości. Nie tęsknić, nie kochać. Nie żyć. Wziąć do ręki butelkę, podnieść trunek w górę i zapomnieć o rzeczywistości. Niech wszystko się jebie, zapalić jointa, i wdmuchnąć kokainę. Niech nikotyna wleci do płuc, niech wypełni Twoje wnętrze, niszcząc od środka. Patrzysz, jak żar się jeszcze tli, jak spokojnie się wypala, i marzysz, by się zamienić, jak on, w popiół. Zapijasz smutki, procenty uderzają. Zapijasz stres, zabijasz miłość. Ona tam stoi, czy to halucynacje? Może od tego gówna tracisz zmysły? A może tęsknota płata Ci figle.. Weź do ręki szklankę, za mało alkoholu. Spójrz, całe Twoje poczucie winy odpływa, odlatuje wraz z tą beznadziejnośćią, znika, jak Twój rozum. Muzyka Cię niesie, dudni w sercu, rozsadza uszy. Wszystkie Twoje organy proszą o przerwę, weź oddech, ściśnij dłoń, żyj dalej.
|