|
dreamqueen.moblo.pl
leze w bezruchu z szumem w glowie po srodku niczego oddycham kurzem czuje dreszcze chyba umieram albo zasypiam a moze spadam w otchlan otchlan marnego zycia nie
|
|
|
leze w bezruchu z szumem w glowie po srodku niczego, oddycham kurzem, czuje dreszcze, chyba umieram, albo zasypiam, a moze spadam w otchlan, otchlan marnego zycia, nieistniejacego, bedacego ziarnkiem pisaku, czemu trwonie je bez skrupułów, na bycie w otchłani, w nicości, w nieswiadomosci, odurzona kurzem i stechlizna posadzki, moze zemdlalam? czemu leze? na pewno umieram, bo nie czuje ciala, moze umarlam, ale czemu czuje chłód, zapach, wiec jednak zyje, marne zycie
|
|
|
|
Tylko miłość do niego, sprawia, że jestem czymś więcej, niż stertą mięśni, tkanek i narządów, przytwierdzonych do szkieletu.
|
|
|
uzależnienie, które towarzyszy każdemu, nawet najbardziej niepozornemu istnieniu ludzkiemu... najwięcej jest ich teraz, w wieku nastu lat, gdy chaos jest ogromny i nie mamy punktu zaczepienia, nie jesteśmy do końca samodzielni, mimo iż niektórzy sprawiają takie wrażenie... alkohol, papierosy, narkotyki, sex, milosc, slowa, przyjazn, imprezy... uzalezniami się od innych.. to uzaleznienie chyba sprawia najwiecej bolu... uzaleznienie od ludzi. jako istoty spoleczne tak slepo szukajace drugiego czlowieka.. do milosci, do przyjazni, do sexu, do rozmowy, do wyzalenia sie. egocentryczni ludzie znajdujacy drugiego czlowieka dla wlasnej korzysci, dla zaspokojenia nalogu, to takie smutne, ze zaden z nasnie moze byc wolny
|
|
|
jesteś taka obleśna, spójrz tylko na siebie, na policzkach czarne smugi od tuszu spływającego z twoich rzęs, wyglądasz jak ćpun, ogarnij się dziwko, po co ryczysz, potrafisz się tylko użalać nad sobą, weź się w garść, życie przed tobą, jutro kolejny dzień do przebrnięcia, wyrzuć tego papierosa, który niszczy twoje marne płuca, ogarnij się...
|
|
|
Widzę jak na mnie patrzysz... To nie miłość, to choroba. Choć tak bardzo mnie nienawidzisz, nie możesz żyć beze mnie, szkodze Ci i uzalezniam jak narkotyk... Pomalu Cię wykanczam, tak jak Ty mnie, lecz nie daje tego po sobie poznać... Dziś Twoja sila w połączeniu z nerwami zostawiła na mnie swoje gorzkie piętno, lecz jak miękkie serce ma nie wybaczyć ciału zwiającemu się pod moimi nogami i mokrym od łez szczenięcym oczom? Idiotko, znowu się rozczulasz, jesteś tępa, miłość cię niszczy, wykonczymy się na wzajem, kiedyś nie wytrzymasz i mnie zabijesz, bo uwielbiam prowokować, gdybyś wiedział co jest w mojej głowie... Ale nie ucieklbys bo jestes chory, to juz nie miłość, to obsesja, jestes mój, uwiązany, juz się nie uwolnisz, a moze to ja się nie uwolnie, moze zamkniesz mnie w złotej klatce... moze jesteśmy tacy sami i ja też jestem chora
|
|
|
Mówisz, ze ci nie zależy, ale ja wiem, ze tak nie jest.. Krzyczysz, ze mnie nienawidzisz, nie dziwie się, sama siebie nienawidzę, jednak wiem, ze ty mnie kochasz... Może teraz czekasz gdzieś na mnie i szukasz mnie na mieście, lecz ja odeszłam nie oglądając się... Choć cierpię, sprawiam wrażenie obojętnej... Boli mnie
|
|
|
Była sobie raz dziewczyna, ktora jak każda nastolatka, miała przekonanie o swojej wyjątkowości. lecz po paru rozczarowaniach, życie wyrwało ja z tej iluzji. Nagle poczula się nic nie warta... jej egocentryczna duszyczka nie mogła pogodzić się z tym, ze nigdy nie byla wyjatkowa i bardzo ja to bolało, tak mocno chciała być jedyną w swoim rodzaju, ze narodziły sie kompleksy. W pewnym momencie stały się tak wielkie, ze przygnebiał ją otaczający świat. dziewczyna była strasznie wrażliwa. Jej umysł chciał zapomnieć. Czuła pustkę i ból. Chciała coś znaczyć, przede wszystkim dla siebie. Świat był dla niej ciężki i przygniatał jej serce. W pewnym momencie tej drogi powstała nowa iluzja... Problemy znikają przy pomocy magicznych specyfików... i nawet gdy przestają działać, a ból staje się niemiłosierny, wraca tam jeszcze raz...
|
|
|
Emocje ucichły wraz z przyjściem poranka, zapichniete oczy od łez, jedyna oznaka, ze było zle, ale to było wczoraj, teraz jest nowy dzień, sztuczny usmiech na twarz i jazda. Obiecuje sobie dziś nie płakać
|
|
|
Tylko tu i teraz, ja i nocny chłodny wiatr, słuchawki w uszach i papieros... Stoję pod ścianą domu patrząc tępo w światło latarni, czuje ciężar na duszy, który ciezko mi dźwigać, wszystko co się dzieje mnie przytlacza, czekam na chwile kiedy ta burza we mnie się uspokoi i bede mogła odetchnąć z ulga. Izoluje się, każdy pyta co się dzieje, a ja nie chce gadać, nie wiem co się dzieje, nie mam ochoty na kontakt z ograniczonym światem. Czuje beznadzieję, jest we mnie, czemu cierpię? Nie ogarniam
|
|
|
Czlowiek- istota spoleczna pragnąca akceptacji. Każdy z nas jej potrzebuje, nawet w niewielkim stopniu, gdyż odrzucenie powoduje cierpienie.
|
|
|
Upajam się słodkim spokojem mojego obolalego i rozdartego umyslu. Moje największe szczęście śpi tuż obok mnie głośno oddychając. Przyglądam się jego dwudniowemu zarostowi myśląc, ze nadaje mu męskości. Mój mężczyzna, ktory tak bardzo namieszał mi w głowie. Słodki spokój.
|
|
|
Potrzeba akceptacji tak wielka, ze dopuszczenie do siebie innych ludzi, szczególnie na czyich zdaniu zależy najbardziej graniczy z cudem. Ta ogromna niepewność, czy osoba z ktora przebywam nie meczy się ze mną? Aż zaczynam męczyć się sama pragnieniem akceptacji, to silniejsze ode mnie. Na ogol staram mieć się wyjebane. I tak, bardzo dojrzałam przez te parę lat, jednak zdarzają się chwile gdy jest cudownie,lecz boje się tego zepsuć i zaczynam się zastanawiać nad sobą. Jestem człowiekiem z ciężkim charakterem, potrzebuje akceptacji, a moze wcale jej nie chce? Człowiek z tyloma przeciwnościami... Może to środowisko wpoilo mnie, ze ludzie są istotami społecznymi? Może rak na prawdę nie lubię ludzi, lecz boje się przyznać przed sobą? Możliwe, ze zależy to od dnia...
|
|
|
|