leze w bezruchu z szumem w glowie po srodku niczego, oddycham kurzem, czuje dreszcze, chyba umieram, albo zasypiam, a moze spadam w otchlan, otchlan marnego zycia, nieistniejacego, bedacego ziarnkiem pisaku, czemu trwonie je bez skrupułów, na bycie w otchłani, w nicości, w nieswiadomosci, odurzona kurzem i stechlizna posadzki, moze zemdlalam? czemu leze? na pewno umieram, bo nie czuje ciala, moze umarlam, ale czemu czuje chłód, zapach, wiec jednak zyje, marne zycie
|