|
breatheme.moblo.pl
chcę stąd uciec jak najdalej i nigdy nie wrócić breatheme
|
|
|
chcę stąd uciec jak najdalej i nigdy nie wrócić / breatheme
|
|
|
'jak będzie trzeba to kurwa z tobą zamieszkam, albo ty ze mną i ja cię ogarnę, dziewczyno! daj adres, jestem u ciebie za godzinę. nie pozwolę ci się poddać, człowieczku mój!' dzięki, że jesteś. uśmiech przez łzy. dlaczego tylko mam wrażenie, że niczego już nie da się odmienić? siedzę z zaciśniętymi pięściami i kurwa nie mogę wstać / breatheme
|
|
|
-podziel te czekoladki- szepnęła nadzieja -po co? poza tym jak? na czworo, na dwoje? -nie, głuptasie- odpowiedziała. na szczęście! / breatheme
|
|
|
a obiad zrobię na dwie osoby, choć w mieszkaniu pustka. do stołu usiądę z mym największym wrogiem, strachem. niepewności zrobię drinka, może jak jej się zakręci w głowie to da mi spokój. tak będziemy siedzieć. niepewność, strach i ja. może uda nam się w końcu dojść do jakiegoś kompromisu / breatheme
|
|
|
czas powrotów. zeszytowe kartki zamienione na klawiaturę komputera. uczucia te same, wciąż niezmienne. urwane połączenia. nie dziś, rozmowy nie są moją dobrą stroną w takich momentach. w zdumieniu odnajduję garstkę nadziei. między klawisze wplecione westchnienia. kilka luźnych przemyśleń, problemy wielkości Karakorum, niepewność niczym Himalaje / breatheme
|
|
|
szukam. biegnę przerażona swą bezsilnością w poszukiwaniu prawdy. zbieram z ulic odciski stóp w nadziei, że któryś będzie zbliżony do mojego. znaleźć drogę, którą bez wahania będę kroczyć. znajduję najczarniejsze ścieżki ludzkiego bytu, przerażające, szyderczo śmiejące się w mą twarz. me poszukiwania bez końca. a może bez początku także? jest. maleńki płomyk nadziei, który pozwoli mi na ocalenie błękitu nieba / breatheme
|
|
|
słowa zatrzymane gdzieś między blokami, niewypowiedziane. nogi me niczym z waty, rzęsy trzęsące się z przerażenia, ręce nieruchome, zimne. każda część mego ciała reaguje jak przedtem, tylko serce. ono słuchać nie chce, zatrzymało swe bicie. statyczne. gdzieś między tymi blokami i ulicami schowało się, na darmo mi szukać, wyjdzie, kiedy zechce / breatheme
|
|
|
opowieść o światłach nocy, ucieczce. o ulicach, w których chcę się zgubię, a ty mnie odnajdziesz / breatheme
|
|
|
czy coś może się skończyć, gdy tak naprawdę nigdy się nie zaczęło? czy może trwać, chociaż się skończyło? zamknięte strachem, przepełnione smutkiem. ranne, zranione, czy tylko muśnięte? zasklepione, czy rozsypane na miliony kawałków nie podobnych do siebie i nie dających się poskładać? a może niechlujnie załatane, by sprawiało wrażenie całego i silnego? stawiam znak zapytania po każdej wypowiedzianej literze, sylabie. po każdym słowie, zdaniu, albo samotnie. nie poprzedzony żadnym pojedynczym słowem, sylabą, znakiem, literą. uporczywy, irytujący znak zapytania / breatheme
|
|
|
pamiętam dokładnie, kiedy w lustrze widziałam podobne odbicie. nie jesteśmy zaprzyjaźnieni, nie. nie nazwę tego po imieniu. zwalczę w zarodku, póki to nie zniszczy mnie. czuję. wżera się we mnie od środka, nie patrzy na konsekwencje. groźny, a jednak tak znajomy.. strach / breatheme
|
|
|
poranki ukochane, wieczory tak dalekie, a popołudnia gdzieś między kolejnymi kubkami gorącej czekolady pragną ukoić chłód, który przepełnia mnie w każde przedpołudnie / breatheme
|
|
|
nie mogę się znaleźć między ciasną kuchnią a chłodnym przedpokojem. w łazience też mnie nie ma. a może morze wyrzuciło mnie na brzeg w nocy? ktoś podeptał. pod stopami kruchy lód, nad głową niebo. bez chmur, pełne nadziei. ja gdzieś między sufitem a podłogą, między krzykiem a szeptem, między początkiem a końcem. gdzieś między delikatnym muśnięciem dłoni. między czymś nierealnym, a jakże prawdziwym / breatheme
|
|
|
|