|
autodestructions.moblo.pl
cz. 1 leżę nieruchomo na podłodze i zastanawiam się czy jeszcze żyję. po omacku szukam pulsującej skroni dotykam jej przerażona odsuwam lepką od krwi dłoń i usiłuj
|
|
|
[cz. 1] leżę nieruchomo na podłodze i zastanawiam się, czy jeszcze żyję.
po omacku szukam pulsującej skroni,
dotykam jej przerażona, odsuwam lepką od krwi dłoń i usiłuję unieść ją na wysokośc oczu, z mizernym skutkiem.
próbuję otworzyć ciężkie jak ołów powieki, ale raz za razem
widzę tylko oślepiające światło, a zaraz potem na moje oczy spada kurtyna mroku,
po głowie rozbijają mi się myśli
dziesięć, sto, tysiąc na minutę.
czy już umarłam?
co właściwie się stało?
ledwie wyczuwam nierównomierne bicie własnego serca,
każdy centymetr kwadratowy mojego ciała bólem przypomina mi o swoim istnieniu.
zważąjąc na to, co teraz czuję, chyba wolałabym już nie żyć i nie odczuwać tego wszystkiego.
powinnam była umrzeć - zasłużyłam na to, zasłużyłam na odrobinę godności na końcu, jednak wciąż mam świadomość, że przede mną już niedaleka droga.
niemalże czuję na karku gorący oodech Czarnej Damy z kostuchą. stoi nade mną i uśmiecha się szyderczo.
|
|
|
[cz. 2] zaczynają powracać do mnie wszystkie moje koszmary.
na jawie okazują się być jeszcze gorsze - nie sądziłam, że to możliwe.
chwilę później mój świat ogranicza się do pochłaniającej mnie ciemności...
nagle ktoś podnosi mnie i czuję silne, ciepłe ramię kogoś obejmującego mnie.
budzę się w białej sali.
kroplówka. żadnej klamki. musiałam okropnie się szamotać, ale wtedy... wtedy miał twarz topielca. twarz, która niejednokrotnie mi się śniła i zawsze wyrywała mnie ze snu widokiem tych oczu pełnych lodu.
wrzask. mój własny wrzask - jedyny dźwięk, który do mnie dociera, odbija się echem od ścian i wibruje jeszcze długą chwilę w moim umyśle.
przez godzinę, dwie, może trzy nie robię nic, tylko leżę i patrzę w sufit. cały czas jestem sama.
to dziwne, przecież powinni mnie pilnować. nie ulega wątpliwości, że mnie obserwują w jakiś sposób.
|
|
|
[cz. 3] kiedy już mam nadzieję na zbawienny sen przychodzi on.
tak zwyczajnie wchodzi, zamyka drzwi, patrzy mi prosto w oczy i mówi, że będzie dobrze.
chcę wstać i się na niego rzucić, dać mu w twarz, poorać policzek paznokciami, albo zamknąć jego szyję w żelaznym uścisku napierających dłoni.
chyba widzi, jaka żądza jego krwi mną miota
mimo wszystko ryzykownie zbliża się do mnie i bierze w ramiona
nie przeciwstawiam się. wręcz przeciwnie - łagodnieję jak owieczka i błagalnym tonem mówię, żeby nie odchodził.
słucha. przecież mnie zna. przeiceż wie, jak cholernie go teraz potrzebuję.
nie wybaczyłby sobie zostawiając mnie samą w takim stanie.
|
|
|
i chociaż ostatnio śpię coraz mniej,
jak tylko zamknę oczy zaczynają dręczyć mnie koszmary.
ktoś, kogo kocham umiera na moich oczach, a ja nie mogę nic zrobić.
budzę się z wrzaskiem i wiem, że nie chcę widzieć tego po raz kolejny.
co z tego, skoro i tak moje myśli przepełnione są takimi obrazami?
zapalam światło i do rana wpatruję się intensywnie w ścianę,
sufit, okno bądź podłogę.
i tak przez kilka godzin.
ponadto coraz częściej myślę, że niedługo przestanę sobie radzić z tym sama.
pytanie "co mam zrobić" jest na porządku dziennym,
myślę o tym prawie w każdej minucie mojego życia.
póki co nie znalazłam odpowiedzi...
|
|
|
i z każdą kolejną nocą przychodzi to przekonanie, że przecież nie zasnę sama.
no i padam wykończona koło 3, 4 nad ranem
z popuchniętymi oczami i myślami, którymi nie mam się z kim podzielić
i przecież i tak powiem sobie, że to nic takiego
i wrócę myślami do jakiejś pięknej chwili, momentu godnego zapamiętania
do jakiejś nocy, której nie przespałam dlatego, że byłam zbyt szczęśliwa
i nie chciałam jej marnować na coś tak błachego jak sen.
|
|
|
nie wyobrażasz sobie, jakie zamieszanie wywołujesz w mojej głowie swoimi humorami, telefonami w środku nocy i tym głosem, który tak przecież uwielbiałam. zalanym szeptem usiłujesz wybełkotać kilka zupełnie nieskładnych zdań. rzucam krótkie 'tęsknię' i odkładam słuchawkę. rano nie będziesz pamiętać, a ja mam kolejną ranę na sercu do zagojenia.
|
|
|
tysiąc listów na tysiąclecie, dwa tysiące listów do Ciebie // "kłamczucha" małgorzata musierowicz.
|
|
|
przyjaźniąc się z kimś podajesz mu swoje serce ma srebrnej tacy.
|
|
|
tresujesz mnie na dotyk. jak miłosną ćpunkę.
|
|
|
stare i oklepane, ale wciąż aktualne : wish you were here.
|
|
|
cmentarzysko uczuć i wór uciążliwych wspomnień.
|
|
|
|