[cz. 1] leżę nieruchomo na podłodze i zastanawiam się, czy jeszcze żyję.
po omacku szukam pulsującej skroni,
dotykam jej przerażona, odsuwam lepką od krwi dłoń i usiłuję unieść ją na wysokośc oczu, z mizernym skutkiem.
próbuję otworzyć ciężkie jak ołów powieki, ale raz za razem
widzę tylko oślepiające światło, a zaraz potem na moje oczy spada kurtyna mroku,
po głowie rozbijają mi się myśli
dziesięć, sto, tysiąc na minutę.
czy już umarłam?
co właściwie się stało?
ledwie wyczuwam nierównomierne bicie własnego serca,
każdy centymetr kwadratowy mojego ciała bólem przypomina mi o swoim istnieniu.
zważąjąc na to, co teraz czuję, chyba wolałabym już nie żyć i nie odczuwać tego wszystkiego.
powinnam była umrzeć - zasłużyłam na to, zasłużyłam na odrobinę godności na końcu, jednak wciąż mam świadomość, że przede mną już niedaleka droga.
niemalże czuję na karku gorący oodech Czarnej Damy z kostuchą. stoi nade mną i uśmiecha się szyderczo.
|