i z każdą kolejną nocą przychodzi to przekonanie, że przecież nie zasnę sama.
no i padam wykończona koło 3, 4 nad ranem
z popuchniętymi oczami i myślami, którymi nie mam się z kim podzielić
i przecież i tak powiem sobie, że to nic takiego
i wrócę myślami do jakiejś pięknej chwili, momentu godnego zapamiętania
do jakiejś nocy, której nie przespałam dlatego, że byłam zbyt szczęśliwa
i nie chciałam jej marnować na coś tak błachego jak sen.
|