 |
|
sumienie nie chce przestać gryźć,
w sumie nie chce przestać żyć,
choć w sumie nie chcę biec tak o donikąd.
|
|
 |
|
Czasem tak już jest, wstajesz rano i wiesz, że to będzie bardzo zły dzień.
|
|
 |
|
Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że możemy wszystko. [ yezoo ]
|
|
 |
|
Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że możemy wszystko. [ yezoo ]
|
|
 |
|
Nienawidziłam go. Nie znosiłam. Obwiniałam i usiłowałam o nim zapomnieć. Ale nigdy nie przestałam go kochać. Jakież to było przerażające, że w ciągu tylu lat moje pragnienie nie obumarło, że nigdy nie było nawet blisko tego. Teraz palił się we mnie niby rozniecony płomień, pochłaniając wyczerpanie, strach i inne niedobre uczucia. Uniosłam twarz, by dotknąć Karola własnymi ustami. Poczułam smak jego warg i słony smak własnych łez. Otoczył mnie ramionami, przycisnął do siebie i przechylił do tyłu, dopasowując moje ciało do swojego.
|
|
 |
|
Milczałam. Pojedyncza łza stoczyła się po moim policzku. Adam widział, jak ucieka czas. Tak bardzo oddaliliśmy się od siebie i tyle go już straciliśmy. Wiedział, że chodzi o coś bardziej skomplikowanego niż zwykły brak kontaktu. Uczucia, obawy, duma i ból, które nas rozdzieliły, były bardzo prawdziwe, tak intensywne, że żadne z nas ani razu nie zdobyło się na to, by stawić im czoło. Łatwiej przychodziło pozwolić, by sprawy toczyły się własnym trybem, chociaż była to zarazem najtrudniejsza rzecz, jaką zrobił ktokolwiek w życiu.
|
|
 |
|
- Pozwoliłem Ci odejść, bo myślałem, że to jest to, czego chcesz. Ja sam pogrążyłem się w pracy, bo tylko to przytępiało ból. Oddałem tej pracy całego siebie - powiedział. - Nie wiem, czy jeszcze zostało ze mnie coś, co warto by mieć. Ale wiem, że nigdy nie kochałem nikogo i niczego tak, jak kochałem Ciebie, Asiu.
|
|
 |
|
Co miałam powiedzieć? Że chciałam, żeby Marek bardziej mnie wtedy kochał? Żebyśmy się pobrali, mieli dzieci i zamieszkali na wsi, gdzie hodowalibyśmy konie i kochali się każdej nocy? Podobne fantazje są dobre dla kogoś naiwniejszego. Czułam się jak idiotka już choćby z tego powodu, że w ogóle miewałam takie myśli, i spychałam je gdzieś w kąt świadomości, Za żadne skarby nie mogłam pozwolić sobie na ich ujawnienie i ryzyko, że wyjdę na osobę jeszcze bardziej godną politowania.
|
|
 |
|
Coś zatrzepotało w moim wnętrzu. Nie chciałam nawet tego nazwać. To nie mogła być nadzieja. Nie chciałam odczuwać nadziei związanej w jakikolwiek sposób z Wackiem Stópką. Wolałam gniew, irytację. Ale nie czułam teraz nic takiego, i w dodatku dobrze o tym wiedziałam, podobnie jak on. Zawsze potrafił dostrzec najmniejszy cień, który pojawiał się w moich myślach. - Do diabła z Tobą Wacek - mruknęłam.
|
|
 |
|
- Kochałem Cię, Asiu. - powiedział cicho, przytrzymując moje spojrzenie swoim. - Cokolwiek myślisz o mnie i o tym, jak się to skończyło, kochałem Cię. Możesz wątpić we wszystko inne poza tym. Sam Bóg wie, że ja wątpię we wszystko, ale nie w to.
|
|
 |
|
Widziałam w nim mężczyznę, którego kiedyś znałam i kochałam, i zarazem mężczyznę, jakim stał się przez te wszystkie lata. Wyglądał na zmęczonego, wyczerpanego. Ciekawe, czy on postrzegał mnie w ten sam sposób. Z przykrością muszę stwierdzić, że na pewno tak było. Oszukiwałam się, wmawiając sobie, że idzie mi świetnie. Ale to było tylko udawanie. Oszukiwanie się. Zrozumiałam w pełni tę prawdę godzinę temu, kiedy stałam w ciepłym schronieniu jego ramion. Było to tak jakbym nagle odzyskała istotną część samej siebie, część do której przez całe lata nie chciałam się przyznać.
|
|
|
|