 |
|
To nie jest tak, że sobie nie radzę. Że widywanie Ciebie i świadomość, że nie mogę Cię mieć, każdego dnia powoli mnie zabija. To nie tak, że przez Ciebie zapomniałam jak żyć. Że już się nie uśmiecham i nie przesypiam nocy. To nie tak, że się starałam i nie wyszło. Że sobie coś ubzdurałam albo moja wyobraźnia za bardzo podziałała. Nie jesteś moim urojeniem. Istniejesz. Siedzisz obok i się uśmiechasz. Mówisz coś do mnie, ale ja skupiam się na Twoich oczach. Jesteśmy tak blisko siebie, a pomiędzy nami wyrasta niewidzialna granica. Bariera, której nie mogę przełamać, choć tak bardzo bym chciała. Pragnę przestać myśleć o Tobie, jak o czymś czego nie mogę mieć. Pomożesz? [ yezoo ]
|
|
 |
|
Czy to, że zadaję sobie takie pytania oznacza, że straciłam poczucie rzeczywistości?
|
|
 |
|
Nie żyję. Lecz moje pragnienie daje mi siły, daje mi nadzieję. Czy on mnie zechce? Czy mnie weźmie? Czy mnie skrzywdzi? Czy pokocha?
|
|
 |
|
Już mnie nie obchodzi dlaczego. Nie ma żadnych istotnych powodów. Są tylko wymówki. Znam równie dobrze jak Ty, wszelkie sprzyjające czynniki , ale wiem również, że nie wszystkie dzieci źle traktowane przez rodziców wyrastają na przestępców, i nie wszystkie dzieci z którymi matki nie potrafią nawiązać kontaktu emocjonalnego stają się zabójcami. W jakimś momencie życia dokonuje się wyboru i kiedy już go ktoś dokona, nie obchodzi mnie dlaczego. Chcę tylko, żeby taki sukinsyn zniknął z powierzchni ziemi raz na zawsze.
|
|
 |
|
Patrzył jak walczę ze sobą, wiedząc, że nie jestem nawet w połowie tak twarda, za jaką chcę uchodzić, wiedząc, że nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić i na kim się oprzeć. Był świadom, że teraz nie chcę szukać u niego wsparcia. Rozumiał to wszystko, a jednak wyszeptał: Chodź tutaj, i przyciągnął mnie mocniej. Uległam bez żadnego oporu, ta silna, niezależna Zosia. Oparłam głowę na jego ramieniu, czułam, że oboje pasujemy do siebie idealnie, jak dwie połówki tej samej całości. Było mi wygodnie. Panujący wokół hałas i zamieszanie zdawały się odsuwać w odległe tło. Przeciągnął dłonią po moich włosach i pocałował mnie w skroń. Po raz pierwszy od tylu lat, poczułam się spełniona. "Jestem tu z Tobą, mam Ciebie." - powiedział.
|
|
 |
|
Nie mogłam zdobyć się na to, aby powiedzieć "nie". Nie mogłam znieść myśli o tym, że odsunąłby się i zostałabym sama. Zbyt długo byłam sama. Pragnęłam pociechy z jego strony. Pragnęłam jego siły, ciepła jego ciała. Dopiero w jego ramionach czułam, że jestem na właściwym miejscu, po raz pierwszy od dłuższego czasu.
|
|
 |
|
Poczułam muśnięcie jego ust na skroni i na policzku. Wbrew słabszej części swej woli uniosłam twarz i pozwoliłam mu, by odnalazł ustami moje wargi. Ciepłe, jędrne, doskonale dopasowane. Uczucie, które mnie przepełniło, było w równej mierze bolesne i przyjemne, gorzkie i słodkie, a pocałunek delikatny, łagodny, proszący, a nie w posiadanie biorący. Oderwałam się od niego nagle i wydukałam: Chcę żebyś wyszedł, niepotrzebnie przyjeżdżałeś.
|
|
 |
|
Jakie to niesprawiedliwe, że akurat przy nim czułam się tak bezpiecznie, że szczęście wydawało się być tak blisko, że spoglądając z jego objęć, potrafiłam nagle dostrzec w swoim życiu wszystkie dziury, brakujące elementy, przybladłe kolory i stępione emocje. Jakie to niesprawiedliwe, że uświadomiłam sobie właśnie teraz, gdy już zdecydowałam, że lepiej jest nikogo nie potrzebować, a z pewnością lepiej nie potrzebować jego.
|
|
 |
|
Znowu przeszył mnie dreszcz. Pozwoliłam swojej głowie spocząć na jego ramieniu. Słyszałam bicie jego serca. Przypomniały mi się te wszystkie razy dawno temu, kiedy mnie obejmował i pocieszał, a ja udawałam, że ta skradziona chwila może trwać wiecznie.
|
|
 |
|
Nigdy nie przestałam go kochać.Po prostu odłożyłam to uczucie do zamykanej szkatułki w głębi serca, żeby go już nigdy stamtąd nie wydobyć. Miałam nadzieję, że ono osłabnie i umrze, ale było tylko uśpione.
|
|
 |
|
Otoczył mnie ostrożnie ramionami, tak jakbym była z kruchego szkła, i przyciągnął do siebie. Kolejne zaproszenie, bym się na nim wsparła, bym się odprężyła. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Gdybym teraz rozluźniła się na chwilę, to bym przepadła. Musiałam się ruszyć, mówić, robić coś. Gdybym się odprężyła, gdybym zastygła w bezruchu, gdybym nie zajęła się czymś błahym, bez żadnego znaczenia, to fala rozpaczy by mnie zalała, i gdzie ja bym się wtedy znalazła? Bezbronna w ramionach mężczyzny, którego nadal kochałam ale nie mogłam mieć.
|
|
 |
|
Mylę Cię wciąż, choć nie jesteś jak on.
|
|
|
|