 |
Ona była zawsze moim szczęściem, a nawet jest nadal.
Jej promienny uśmiech powodował, że i moje kąciki ust unosiły się zawsze ku górze.
Przytulała najwspanialej na świecie, najbardziej czule.
Jej miłości, tego ile szczęścia potrafiła dać człowiekowi jednym gestem...
Tego nie da się opisać słowami.
Mimo tego, że ją raniłem setki razy, Ona potrafiła wydusić z siebie dwa proste słowa.
One zawsze potrafiły naprawić wszystko, uleczyć.
Były dla nas magiczne, najszczersze, dawały najwięcej szczęścia.
Uwielbiałem, gdy patrzyła prosto w moje oczy.
Zawsze w nich mogłem odnaleźć płomień miłości, który sprawiał, że czułem się silniejszy.
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem mając u swego boku najwspanialszą kobietę. / niefartowny
|
|
 |
Kolejny raz przypadkowo w moje dłonie wpada nasze wspólne zdjęcie.Mogę zobaczyć jego ucieszoną mordkę oraz mordkę chłopaków,których od wolności aktualnie oddziela krata.Na zdjęciu jest również mój brat,jakoś nieobecny,zapatrzony w całkiem inną stronę.Wspomnienia wracają do mnie z taką siłą,że wydaje mi się,aby to zdjęcie robione było wczoraj,a nie kilka lat temu.Dopiero teraz widzę jak czas zmienia wygląd i charakter człowieka, który szlifuje się zależnie od sytuacji. Nie mogę oderwać nawet na moment wzroku od zdjęcia, a może po prostu nie chcę? Zamykam oczy przed którymi pojawiają mi się obrazy z tamtego dnia. - Stary co jest? Co się tak zamyśliłeś? - nawet nie spostrzegam kiedy u mojego boku pojawia się przyjaciel, dopiero jego głos odciąga mnie od myśli. Spoglądam na niego bez słowa,bo kolejny raz nie potrafię z siebie nic wydusić. Kiedy jego wzrok natyka się na zdjęcie czuje,że jego dłoń zjeżdża z mojego ramienia, a gdy upada obok mnie w jego oczach pojawiają się łzy. / niefartowny
|
|
 |
To jest to, to jest ta miłość. Tworzenie jedności z osobnych ciał oddzielonych jedynie przestrzenią światła. Bo tak na prawdę to nie kocha się za coś, lecz pomimo wszystko.
|
|
 |
może i lepiej, że jej nie ma teraz blisko mimo silnej tęsknoty z mojej strony. przecież znamy się tak krótko, a śmiało mogę nazwać ją przyjaciółką, siostrą. wspiera mnie mimo odległości, ale nie chcę mówić jej, że u mnie znowu jest źle i sobie nie radzę. że nie radzę sobie z uczuciami, które są we mnie. często rozumiała mnie lepiej od wszystkich, przytulała i nie krytykowała, gdy po moich policzkach leciały łzy. potrafiła słuchać, siedzieć w ciszy i zawsze starała się zrozumieć ból, który siedział we mnie. mogłam jej powiedzieć o wszystkim co mnie boli by zacząć planować kolejny melanż. dwie całkiem inne osobowości, które stanęły na swojej drodze przypadkowo i planują iść przez życie już do końca wspólnie.
|
|
 |
dopiero zaczęłam małymi czynami wracać do normalności. odstawiłam alkohol, którego zaczęłam nadużywać i nie palę już paczki papierosów dziennie. zaczęłam znów się uśmiechać i cieszyć chwilą. wszystko zapowiadało się tak pięknie. zapowiadało się. on znów wrócił. nie pytając mnie wtargnął do mojego życia na sercu pisząc informacje, że znów jestem jego. kilka ciepłych, czułych słów, a moja naiwność wzrasta. kolejny raz czuje, że chce wykorzystać moją naiwność, a ja po prostu nie potrafię mu odmówić, bo przecież tak bardzo za nim tęskniłam i go kocham. tak, kocham go mimo, że każdego dnia rani mnie słowami chcę wierzyć w jego zmianę na lepsze.
|
|
 |
Nie przyzwyczajaj się do mojego głosu - czy to w słuchawce, czy podczas zwykłej rozmowy. Nie dokładaj dla mnie dodatkowej poduszki co wieczór.Nie zaprzątaj sobie głowy zapamiętywaniem tego co lubię, a czego nie cierpię. Nie próbuj się dla mnie zmieniać. Nie zapamiętuj ani mnie, ani moich zwyczajów - ja po krótki czasie uciekam...znikam. Wybacz, nie mam w zwyczaju zostawać na dłużej. | Veriolla
|
|
 |
nie chcę już cie przepraszać, a tym bardziej zatrzymywać, bo po prostu nie wiem już jak. nie mogę złapać cię za rękę ani wtulić się w ciebie, abyś chociaż kilka sekund dłużej został i mnie wysłuchał, bo przecież tak dużo mam ci do powiedzenia. wysłuchaj mnie, proszę. zrozum, że jesteś moimi oczami na świat i tlenem, którym najbardziej lubiłam oddychać. twój głos potrafi sprawić, że wszystko inne wokół nie ma znaczenia, bo przecież mogłabym słuchać cie godzinami. nie wiem nawet czy u ciebie wszystko dobrze. jesteś szczęśliwy? uśmiechasz się? obdarzyłeś uczuciem inną? jeżeli tak powiedz mi jaka ona jest? powiedz jak się uśmiecha i ile łyżeczek cukru dodaje do herbaty, więcej niż ja? opowiadasz jej jak minął ci dzień i żalisz się, gdy jest ci źle? pali papierosy? przecież lubisz, gdy kobieta pali. a pije? jeżeli tak to jaki jest jej ulubiony alkohol? wiesz... po prostu chciałabym wiedzieć kim sobie mnie zastąpiłeś, uczucie, które rodziło się w nas.
|
|
 |
Poznałam tak wielu ludzi, którzy zapalili światło w ciemnym tunelu. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że istnieje tak wiele czystych dusz, które pragną nieść dobro i nadzieje w lepsze dni. Dla mnie może nie przynosi to większej różnicy, bo to tak jakby ktoś próbował z samobójcy uczynić optymistę. Mnie nie zmienią, ale teraz wiem, że jest na świecie garstka ludzi, która nie ulegnie większości, która będzie niosła tą wiarę w świat i nie pozwoli nikomu upaść, gdy ujrzą potykającego się człowieka. I to wywołuje na mojej twarzy uśmiech.Bezinteresowność, chęć, ciepło, miłość. Ludzie, którzy są moimi przeciwieństwami i pomimo mojego braku wiary w poprawę, oni się nie zniechęcają i walczą o każde najmniejsze życie, każdą zarówno nieskażoną brudem duszę jak i tą czerniejącą. To jest piękne. Tracisz bezpowrotnie nadzieję na to, że taki od szczepek ludzi, gdzieś tam spokojnie egzystuje aż nagle taki człowiek staje przed Tobą i spogląda Ci w oczy, z tą swoją niewinnością.
|
|
 |
Nie ma we mnie dobra, ono uleciało lata temu. Nie ma we mnie wyrzutów sumienia, dawno zamilkło. Jest strach przed wschodem słońca, jest ból codzienności, tęsknota za utraconym czasem i ludźmi. Jest we mnie tak wiele mroku, że aż czasami mnie to przeraża. Przeraża mnie ciemność opanowująca mą duszę. Przeraża mnie czerniejące serce, które nie jest zdolne do miłości. Jestem bękartem społeczeństwa. Nie potrafię odnaleźć się w zgiełku tej całej szarej rzeczywistości. Teraźniejszość mnie przytłacza a przeszłość depcze po piętach. Nie mogę złapać tchu, każdej nocy walczę o oddech i zawsze przegrywam, zawsze umieram, by ponownie się odrodzić. Chciałabym by coś uległo zmianie. Może najlepiej by było, gdybym spróbowała jakoś siebie podreperować? Nie, jestem zepsuta i mnie nie da się naprawić w żaden sposób. Jestem zepsuta i jedynie rozprowadzam toksyczność w powietrzu. Rozcieńczam gorycz, żal i nienawiść po czym wprowadzam je w żyły. Organizm jest wyniszczony.
|
|
 |
Wiara i chęci to nie wszystko.To zaledwie kropla w morzu, początek wyprawy. Z drugiej strony, jak można wierzyć w fikcję? Nie mogę. Nie mogę wierzyć w coś co nie nadejdzie i w coś czego nigdy nie będę w stanie wykonać. Oczywiście, nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko psychiczne bariery, wiem, zdaję sobie z tego sprawę. Tylko, że mnie naprawdę nie da się posklejać w jedną całość. Rozsypałam się w drobny pył i ciężko będzie go pozbierać. Jedyne co można zrobić to zamieść ten pył pod gruby dywan i nie pozwolić mu ulecieć. Nie pozwolić mu więcej na to by organ pompujący krew i warunkujący życie ponownie ociekał czarną magmą. Nie wolno pod żadnym pozorem dopuścić do tego by moja wewnętrzna bestia ponownie zaatakowała niewinne jednostki. Dobrze mi. Dobrze mi podczas mojej co wieczornej autodestrukcji, gdy emocje sięgają zenitu i uświadamiam sobie kim tak naprawdę jestem, a jestem potworem. Pokochałam ból i samotność - Próbuję odbierać te dwie wartości jako pokutę za każdy swój błąd.
|
|
 |
kolejny raz niespokojnie odpalam papierosa patrząc na jego zdjęcie, w którym chciałabym doszukać się odpowiedzi, na każde dręczące mnie pytanie. nie potrafię zrozumieć jego gry, tego co kieruje nim, że wypowiada w moją stronę słowa, które przywracają we mnie nadzieję, że teraz, że w końcu wszystko wróci do normy, bo przecież wrócił. nie pozwala, aby uśmiech na mojej twarzy był długo widoczny, bo znów odchodzi. znów słyszę proste spierdalaj, którego wcale nie ukrywa za uśmiechem. pozwalam mu, na każdy powrót, bo moja naiwność jest silniejsza niż mogłam się tego spodziewać. robię staranny makijaż, aby nie pozwolić sobie by policzki zamokły od łez jednak to nie działa. znów lusterko upada na stolik, gdy nie chcę patrzeć na siebie. zarzucam na siebie dres zagryzając wargę do krwi. wszystko we mnie krzyczy, że nie mogę przecież się poddać bez walki. jednak jak walczyć o miłość z kimś kto całą walkę traktuje jak dobrą zabawę?
|
|
 |
Chcę czuć twój oddech na ramieniu, oddychać twym oddechem.
Co dzień widzieć twój uśmiech i odpowiadać uśmiechem.
|
|
|
|