Nie ma we mnie dobra, ono uleciało lata temu. Nie ma we mnie wyrzutów sumienia, dawno zamilkło. Jest strach przed wschodem słońca, jest ból codzienności, tęsknota za utraconym czasem i ludźmi. Jest we mnie tak wiele mroku, że aż czasami mnie to przeraża. Przeraża mnie ciemność opanowująca mą duszę. Przeraża mnie czerniejące serce, które nie jest zdolne do miłości. Jestem bękartem społeczeństwa. Nie potrafię odnaleźć się w zgiełku tej całej szarej rzeczywistości. Teraźniejszość mnie przytłacza a przeszłość depcze po piętach. Nie mogę złapać tchu, każdej nocy walczę o oddech i zawsze przegrywam, zawsze umieram, by ponownie się odrodzić. Chciałabym by coś uległo zmianie. Może najlepiej by było, gdybym spróbowała jakoś siebie podreperować? Nie, jestem zepsuta i mnie nie da się naprawić w żaden sposób. Jestem zepsuta i jedynie rozprowadzam toksyczność w powietrzu. Rozcieńczam gorycz, żal i nienawiść po czym wprowadzam je w żyły. Organizm jest wyniszczony.
|