 |
Spotkamy się w połowie drogi. Będziemy skrępowani, wiem o tym. Zaczniemy nerwowo rozmawiać o wszystkim i niczym. Umilkniemy speszeni. Wstaniesz, podasz mi rękę. Przylgniemy do siebie.Ciarki będą przechodzić po mym ciele. Zatracę się w wolnym tańcu, będę czuła te radosne podniecenie. Zacznę bawić się Twoimi palcami, mówić o czymś ważnym. Poczekamy na wschód słońca siedząc na asfalcie. Pocałujesz mnie wtedy, gdy promyki słońca będą dotykać naszych ust... |ylime
|
|
 |
I nawet jak będę miała berło i koronę, nie będę Twoją Królową. I nawet jak cała ubiorę się na żółto, nie będę Twoim Słoneczkiem. I nawet jak przytyję i nie ogolę nóg, nie stanę się Twoim Misiaczkiem. To mnie przeraża.| ylime
|
|
 |
Staję przed Tobą. Nie patrzę już na Ciebie maślanymi oczami. Teraz są przekrwione i opuchnięte od płaczu i nieprzespanej nocy. Nic nie mówię. Ty zaczynasz czuć się nieswojo. Oglądasz się nerwowo za siebie. Nie potrafisz już patrzeć mi w oczy. A jeszcze wczoraj triumfowałeś, że przez Ciebie na moich policzkach pojawia się krwista czerwień. Przez Twe spojrzenie. Szybkim krokiem podchodzę do Ciebie. Przywieram do Ciebie całą powierzchnią ciała, czując delikatną mgiełkę Twych perfum. Zaskoczony chcesz mnie pocałować, myśląc, że o to mi chodzi. Nie dziś. Schylasz głowę. Tym razem ogień jest na Twoim policzku i mojej dłoni. Odchodzę dumna. Nigdy więcej nie będę taka, jak wczoraj. I dotrzymam tej obietnicy. |ylime
|
|
 |
Wpadłam w pajęczynę przeszłości. Wyrywam się z niej, ona jeszcze mocniej się na mnie zaciska Nie mogę wytrzymać tej bezsilności. Szarpię jeszcze mocniej. Zaczynam wokół siebie tworzyć kokon niepewności, lęku, niespełnionych marzeń. Wszystko to ściśle mnie otacza, dotyka. W duchu modlę się, abym z zakompleksionej gąsienicy obudziła się przepięknym, wolnym motylem. |ylime
|
|
 |
- Dzień dobry. Poproszę 2 kilo miłości, 5 kilo zaufania, szczyptę szaleństwa, zamydlenie oczu, odrobinę desperacji i kropelkę pikanterii. - Zapakować? - Tak, poproszę. -W nieodłącznym zestawie dajemy 10 kilo rozpaczy, 3.5 kilograma rozczarowań i litr łez.- W takim razie cofam zamówienie. -Przykro mi za późno. Tamten pan już za to zapłacił. |ylime
|
|
 |
Miłość ma to do siebie, że przychodzi kiedy się jej nie spodziewamy. Więc ja czekam i się nie spodziewam. | ylime
|
|
 |
Dotyk naszych dłoni był tak naturalny, niewymuszony. Czułam dreszcz przejęcia. Nie powinnam o Tobie myśleć, wiem o tym. Ale czemu w najgorszym momencie, właśnie Ty byłeś gościem w moim umyśle?. Dlaczego marzyłam, byś mnie przytulił? Wydawało mi się, że odkryłam już każdy zakamarek w moim sercu. Jak zwykle się myliłam. Powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać. | ylime
|
|
 |
Problem z moimi wspomnieniami polega na tym, że aby o nich zapomnieć, połknęłam je. Haczyk tkwi w tym, że utknęły mi w gardle, by jeszcze natarczywiej przypominać o swoim istnieniu. | ylime
|
|
 |
Po tylu chwilach, Ty bez skrupułów mnie zostawiasz. Wracam do domu. -Czy to sen? Koszmar? - pytam siebie chodząc po pokoju w kółko. Nie mogę znaleźć miejsca. Obracam papieros ojca w ręku. Krztuszę się dymem. Od tej chwili na zawsze będzie mi się kojarzył z Tobą . Może dlatego stanę się nałogową palaczką.| ylime
|
|
 |
Wzięła szklankę z napojem do ręki . Podniosła ją do słońca i okręciła. Zaczęła mienić się tysiącem kolorów. Zaparło jej dech w piersiach. -To boski napój. Ale musisz go wypić przy mnie, żeby miał swoją moc. - szepnął jej do ucha. Słyszała uśmiech w jego głosie. Wzięła łyk. Mimo, że to był zwykły sok zasmakował jej jak ambrozja. Był jak słoneczne lato, soczyste owoce, ciepły deszcz i dotyk, przez który dostawała gęsiej skórki. Uśmiechnęła się. Spojrzała na niego i dała mu bez słowa szklankę do ręki. -E tam. To zwykły sok.... Długo później nie mógł zrozumieć, dlaczego zerwała z nim po tych kilku słowach. | ylime
|
|
 |
Liście delikatnie dotykane przez wiatr. Nie potrafią mu się oprzeć, po prostu się uginają, zmieniają. Mimo to cały czas są liśćmi. Czasem zawieje mocniej, szarpnie, zaboli. Nieważne, wszystko będzie jak wcześniej. Dopóki nie nadejdzie jesień. Wtedy liść spadnie. Gnijąc będzie się przyglądał światu z ziemi. Nadejdzie wiosna. Wiatr będzie głaskał kolejne liście, a później jesienią bezlitośnie je wyrywał. Ja jestem Twoim jesiennym listkiem, a Ty wiosennym wiatrem Skarbie.| ylime
|
|
 |
Szła szybko ulicą. Oczy zamglone łzami nie pozwalały jej zobaczyć nic, oprócz szarych zarysów świata. Jakaś postać. Nie zdążyła. Wpadła na nią i runęła jak długa. -Nic Ci nie jest? - spytał przestraszony. Podniosła się szybko. Otarła łzy. Poziom adrenaliny wzrósł jej trzykrotnie. On, cholerny on. To przez niego. Łzy, pulsujący ból w kostce, przyśpieszone bicie serca i spieprzone życie. Nagle zatamowany potok słonych kropelek zapragnął wydostać się na zewnątrz. -On nie może tego zobaczyć. -myśl i szybka decyzja. Nigdy tak szybko nie biegła. Klakson. Pisk hamującego auta. A dalej już tylko ciemność. | ylime
|
|
|
|