|
Kurwa, życie miało być sprawiedliwe. Proszę, nie kochaj mnie bo kiedyś cię zabiję. / ONAR ♥
|
|
|
Wszystko zaczęło się od niewinnego spojrzenia. Zajrzał w moje oczy i nagle poczułam, że serce zaczęło wyrywać się w jego kierunku. To prawie tak jakby miał w sobie jakiś magnez, bo nagle nie potrafiłam przestać o nim myśleć i każda cząstka mojego ciała chciała go poznać i mieć jak najbliżej siebie. Uzależniał mnie od swojej osoby od samego początku naszej znajomości, a ja naiwna zawsze mu ulegałam. Boże, do dziś nie wiem jak to się stało, że to właśnie on rozkochał mnie w sobie do granic szaleństwa. W jego towarzystwie czułam ogromną euforie i pozwalałam aby zastąpił mi cały świat. To nie była dobra decyzja, bo gdy odszedł ból sparaliżował całe moje ciało. Ulotniło się ze mnie życie, nie chciałam znać samej siebie, bo ja po prostu bez niego nie istniałam. Nie miałam sił wstać z łóżka, nie miałam siły jeść, mówić, chodzić, uśmiechać się. Nie miałam ochoty patrzeć na słońce i na radość innych ludzi. Chciałam umrzeć, chociaż w sumie umierałam i to każdego dnia, z miłość. / napisana
|
|
|
mordeczko.Chciałem Ci napisać, że chociaż jestem tysiąc km od Ciebie nadal tu wchodzę. Ale korzystając z okazji, chciałbym Ci coś napisać jednak nie wiem od czego zacząć, może zacznę od tego, że Cię uwielbiam i zazdroszczę Twojemu jedynemu mężczyźnie, jeżeli oczywiście znajdzie się taki, który z Tobą wytrzyma. Poznając Ciebie z dnia na dzień, odkrywając z dnia na dzień od nowa, nigdy bym nie pomyślał, że otworzysz się dla mnie tak bardzo, że po każdym spojrzeniu bd wiedział o co chodzi w Twojej czasem mało pojmujące dla innych grze. Uwielbiam rozmawiać z Tobą przez skype, bo niestety na razie nie mamy możliwości pogadać w rl. Słuchać Twoich opowiadań, które czesto kończą się kwestia 'wiem,że nic z tego nie zrozumiałeś, ale tam chuj tam, chuj' lubię patrzeć jak się wyginasz i Twoją słodką buźkę, gdy od razu wstaniesz. Wielbie też Twoje fochy, gdy mówisz że mam na Ciebie nie patrzeć. Długo bym pisał o tym wszystkim jednak zostawię to na inna okazje i na chwile kiedy złapie wene twórczą/M
|
|
|
Cześć przyjacielu, chciałabym Ci powiedzieć, że już mam dość tego milczenia, które tak kiedyś uwielbialiśmy. Teraz trwa zbyt długo. Potrzebuję Cię, chociaż na początku naszej przyjaźni, tak idealnie potrafiłam zgrywać niezależną. Potrzebuję kopa, by znów wstać z uśmiechem na twarzy, potrzebuję naszych milczących podróży, kończącym się głupim "przegrałaś" . Potrzebuję kogoś, do kogo mogę napisać o 3 w nocy, że jest źle, wiedząc, że zaraz zjawi się z flaszką wódki, kogoś, kto będzie siedział całą noc przy mnie, słuchając nędznych opowieści. Pamiętam, nawet jak bardzo czułam Twój wzrok, gdy zasnęłam Ci na kolanach. A najbardziej nie mogę zapomnieć słów "Adrian nie żyje" one najbardziej zabolały, tym bardziej, że miałam być tam z Tobą. Jednak, wierzę w to głęboko, że tam jest lepiej, śmiejesz się z moich głupstw i płaczesz razem ze mną przy takich chwilach jak te. /rebelliousprincess
|
|
|
II. Każdego dnia wstaję z nadzieją, że kiedyś po prostu się obudzę, stanę przed lustrem i przyjrzę się uważnie swojej osobie. Uśmiechnę się pod nosem i powiem z czystym sumieniem i bez owijania w bawełnę : Tak, jestem cholernie szczęśliwa. Moje życie ułożyło się, tak jak chciałam, a ja jestem sobą." Modlę się o to do Boga. Modlę się, aby wymazał wszystkie moje wspomnienia, ponieważ każda najmniejsza rzecz pokazuje mi, jak bardzo moje życie jest żałosne i jak bardzo ja jestem żałosna. Modlę się do Boga, aby dał mi więcej siły i wytrwałości, kiedy czuję, że tracę grunt pod nogami i jedyne co potrafię zrobić, to patrzyć w sufit i płakać z bezsilności. Nie chcę tego robić. Chcę zebrać się do kupy, stanąć twarzą w twarz z losem i wszystkimi moimi obawami. Pokazać, że potrafię. Że sobie poradzę. Że jeszcze nie jestem spisana na straty.
|
|
|
I. Ludzie mają w zwyczaju powiadać : "Co Cie nie zabiję, to Cie wzmocni". Mają w zwyczaju powiadać, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży i tym podobne. Mają w zwyczaju powiadać, że marzenia się spełniają i życie jest piękne. Moim zdaniem co Cie nie zabiję, rozpieprzy Cie wewnętrznie.
Znaczy...przez całe życie się staramy. Staramy się zdobyć wykształcenie, dostać wymarzoną pracę, znaleźć jedyną i prawdziwą miłość czy też lojalnych przyjaciół, którzy staną za Tobą murem, gdy będzie trzeba i pomogą Ci nawet w najgorszych sytuacjach. Staramy się spełniać marzenia, realizować cele i pragnienia. Staramy się być lepszymi ludźmi. Ludźmi, którzy potrafią odróżnić dobro od zła i wybrać dobro. Ludźmi silnymi, bezinteresownymi i wytrwałymi. Pragniemy ciepła, miłości i szczęścia, bo to właśnie główne czynniki nadające naszemu życiu sens.
|
|
|
II. Nie potrafię opisać stanu, w którym wówczas się znajduję. Nie przejmuję się niczym. Doznaję oczyszczenia. Zupełnie tak, jak gdybym urodziła się na nowo i uczyła się wszystkiego od początku. Jestem innym człowiekiem. Więcej się uśmiecham. Więcej się śmieję. Rozkwitam. Ale zaraz po tym pięknym stanie, przychodzi moment, w którym muszę wrócić do rzeczywistości. Szarej i przygnębiającej. Ale wiem na pewno, że jeszcze nie raz wrócę do swojego osobistego azylu i to właśnie ten fakt, utrzymuję mnie przy życiu.
|
|
|
I. Każdy oczekuję ode mnie wielkich rzeczy, nie zważywszy na nic. Ich rozumowanie opiera się na tym, że aby do czegoś dojść, należy dążyć po trupach do celu, lecz nie na tym rzecz polega. Żeby osiągnąć swój cel, należy być silnym przede wszystkim psychicznie, a ja taka nie jestem. Jestem słaba. Nawet bardzo. Nie mogę już dłużej znieść tych wiecznych pretensji, że nie jestem taka jaka chcieliby, żebym była. Nie potrafię się zmienić od tak. Ba, tak się nawet nie da. Potrzebuję wsparcia, a nie narzekania i czepiania się o byle co. Jakoś nikt nie kwapi się do tego, by mi pomóc. Bym chociaż na chwilę poczuła się lepiej. Gdy tylko mogę uciekam do miejsca, w którym się wyciszam. Nareszcie znalazłam swój osobisty azyl, w którym moje myśli wypływają same z głowy. Jestem pusta. Pusta, ślepa, głucha na otaczający mnie świat. Jestem tylko JA i CISZA.
|
|
|
'Ciężko jest chcieć komuś pomóc, ale jeszcze ciężej jest wtedy, gdy ze wszystkich sił chcemy pomóc samemu sobie, lecz nie potrafimy. Znacie to uczucie? Najbardziej irytujące i frustrujące uczucie na całym świecie? Ja znam i to aż za dobrze. Wszyscy mają problemy, zmartwienia czy smutki. I nikt nic na to nie poradzi. One po prostu są. Muszą być, bo bez nich życie było by zbyt monotonne. Co było by fascynującego w tym, że jesteśmy wiecznie szczęśliwi, radośni, uśmiechnięci? Musi pojawić się coś, co powoduję, że nie mamy sił na dalszą walkę z losem. Coś, co nas przygnębi. Coś, co spowoduję, że tonąc w negatywnych myślach, chwycimy się nawet brzytwy, aby przeżyć, nawet jeśli egzystowanie miało by być największym cierpieniem.'
|
|
|
IV. (...) Gdyby dane mi było spotkać tą dziewczynę jeszcze raz, opowiedziałabym jej swoją historię. Pokazałabym jej, że życie nie musi być wstrętne i smutne. Że to wszystko zależy od Nas. Że to my musimy wziąć sprawy w swoje ręce, a nie pozostawiać ich na pastwę losu. Nie chciałabym jej pocieszać, bo to najgorsze co mogłabym zrobić.. Podarowałabym jej tylko trochę wiary w siebie i powiedziałabym, żeby nigdy się nie poddawała. Bo jeśli to zrobi, życie z nią tak zwyczajnie wygra, a nikt na świecie nie chce być przegranym."
|
|
|
III. (...) Myśli samobójcze? Były codziennością. Patrzyłam w okno, a w głowie samoistnie pojawiał się obraz mojej martwej osoby. Szalone, prawda? Ale właśnie to podsuwała mi świadomość. Byłam zbyt przygnębiona, by myśleć pozytywnie. Mówi się, że liceum jest najlepszym okresem w życiu każdego młodego człowieka? Gówno prawda. Najlepszy okres zaczął się dopiero, gdy skończyłam tą cholerną szkołę. Wyjechałam. Ułożyłam sobie życie na nowo. Zapomniałam o wszystkich złych doświadczeniach, fałszywych ludziach i mieście, które przysporzyło mi tak wiele cierpienia. Teraz? Jestem inną osobą. Pewną siebie. Znającą swoją wartość. Korzystającą z życia na maksa. Uśmiechniętą. A przede wszystkim... szczęśliwą. Tak, jestem szczęśliwą kobietą. (...)
|
|
|
II. (...)Zanim zaczęłam uważniej ją obserwować, widziałam w niej siebie. Sprzed kilkunastu lat. Dojrzewanie jest bardzo trudnym okresem w życiu nastolatka. Ja, przeżyłam je w najbardziej paskudny z możliwych sposobów. Ukrywałam przed całym światem i ludźmi, że wszystko gra. Że cieszę się tym, co mam. Że pragnę wycisnąć z życia wszystko, co możliwe. Że w moim słowniku nie ma takich słów, jak : beznadzieja, smutek, płacz czy rozgoryczenie. Zabawne, bo ludzie mi uwierzyli. Nikt tak na dobrą sprawę nie interesował się tym, że przeżywałam istne piekło. Uczucie beznadziejności i bezwartościowości uderzały we mnie znienacka, powodując, iż czułam się naprawdę obrzydliwie. Najgorsze było to, że ciężko było się ich pozbyć, a gdy już się tego doczekałam, po kilku miesiącach czy nawet tygodniach, wracały do mnie jak bumerang. Nikt mi nie pomógł. Musiałam radzić sobie z tym wszystkim sama, bo niby kto miałby to za mnie zrobić? (...)
|
|
|
|