II. (...)Zanim zaczęłam uważniej ją obserwować, widziałam w niej siebie. Sprzed kilkunastu lat. Dojrzewanie jest bardzo trudnym okresem w życiu nastolatka. Ja, przeżyłam je w najbardziej paskudny z możliwych sposobów. Ukrywałam przed całym światem i ludźmi, że wszystko gra. Że cieszę się tym, co mam. Że pragnę wycisnąć z życia wszystko, co możliwe. Że w moim słowniku nie ma takich słów, jak : beznadzieja, smutek, płacz czy rozgoryczenie. Zabawne, bo ludzie mi uwierzyli. Nikt tak na dobrą sprawę nie interesował się tym, że przeżywałam istne piekło. Uczucie beznadziejności i bezwartościowości uderzały we mnie znienacka, powodując, iż czułam się naprawdę obrzydliwie. Najgorsze było to, że ciężko było się ich pozbyć, a gdy już się tego doczekałam, po kilku miesiącach czy nawet tygodniach, wracały do mnie jak bumerang. Nikt mi nie pomógł. Musiałam radzić sobie z tym wszystkim sama, bo niby kto miałby to za mnie zrobić? (...)
|