 |
- Dzień dobry. Poproszę 2 kilo miłości, 5 kilo zaufania, szczyptę szaleństwa, zamydlenie oczu, odrobinę desperacji i kropelkę pikanterii. - Zapakować? - Tak, poproszę. -W nieodłącznym zestawie dajemy 10 kilo rozpaczy, 3.5 kilograma rozczarowań i litr łez.- W takim razie cofam zamówienie. -Przykro mi za późno. Tamten pan już za to zapłacił. |ylime
|
|
 |
Miłość ma to do siebie, że przychodzi kiedy się jej nie spodziewamy. Więc ja czekam i się nie spodziewam. | ylime
|
|
 |
Dotyk naszych dłoni był tak naturalny, niewymuszony. Czułam dreszcz przejęcia. Nie powinnam o Tobie myśleć, wiem o tym. Ale czemu w najgorszym momencie, właśnie Ty byłeś gościem w moim umyśle?. Dlaczego marzyłam, byś mnie przytulił? Wydawało mi się, że odkryłam już każdy zakamarek w moim sercu. Jak zwykle się myliłam. Powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać. | ylime
|
|
 |
Problem z moimi wspomnieniami polega na tym, że aby o nich zapomnieć, połknęłam je. Haczyk tkwi w tym, że utknęły mi w gardle, by jeszcze natarczywiej przypominać o swoim istnieniu. | ylime
|
|
 |
Po tylu chwilach, Ty bez skrupułów mnie zostawiasz. Wracam do domu. -Czy to sen? Koszmar? - pytam siebie chodząc po pokoju w kółko. Nie mogę znaleźć miejsca. Obracam papieros ojca w ręku. Krztuszę się dymem. Od tej chwili na zawsze będzie mi się kojarzył z Tobą . Może dlatego stanę się nałogową palaczką.| ylime
|
|
 |
Wzięła szklankę z napojem do ręki . Podniosła ją do słońca i okręciła. Zaczęła mienić się tysiącem kolorów. Zaparło jej dech w piersiach. -To boski napój. Ale musisz go wypić przy mnie, żeby miał swoją moc. - szepnął jej do ucha. Słyszała uśmiech w jego głosie. Wzięła łyk. Mimo, że to był zwykły sok zasmakował jej jak ambrozja. Był jak słoneczne lato, soczyste owoce, ciepły deszcz i dotyk, przez który dostawała gęsiej skórki. Uśmiechnęła się. Spojrzała na niego i dała mu bez słowa szklankę do ręki. -E tam. To zwykły sok.... Długo później nie mógł zrozumieć, dlaczego zerwała z nim po tych kilku słowach. | ylime
|
|
 |
Liście delikatnie dotykane przez wiatr. Nie potrafią mu się oprzeć, po prostu się uginają, zmieniają. Mimo to cały czas są liśćmi. Czasem zawieje mocniej, szarpnie, zaboli. Nieważne, wszystko będzie jak wcześniej. Dopóki nie nadejdzie jesień. Wtedy liść spadnie. Gnijąc będzie się przyglądał światu z ziemi. Nadejdzie wiosna. Wiatr będzie głaskał kolejne liście, a później jesienią bezlitośnie je wyrywał. Ja jestem Twoim jesiennym listkiem, a Ty wiosennym wiatrem Skarbie.| ylime
|
|
 |
Szła szybko ulicą. Oczy zamglone łzami nie pozwalały jej zobaczyć nic, oprócz szarych zarysów świata. Jakaś postać. Nie zdążyła. Wpadła na nią i runęła jak długa. -Nic Ci nie jest? - spytał przestraszony. Podniosła się szybko. Otarła łzy. Poziom adrenaliny wzrósł jej trzykrotnie. On, cholerny on. To przez niego. Łzy, pulsujący ból w kostce, przyśpieszone bicie serca i spieprzone życie. Nagle zatamowany potok słonych kropelek zapragnął wydostać się na zewnątrz. -On nie może tego zobaczyć. -myśl i szybka decyzja. Nigdy tak szybko nie biegła. Klakson. Pisk hamującego auta. A dalej już tylko ciemność. | ylime
|
|
 |
Obudził ją Jego wzrok. Przeciągnęła się i uśmiechnęła. -Muszę iść.- szeptał, bawiąc się kosmykiem jej włosów. -Już? Praca nie zając, nie ucieknie. Wargi mu drgnęły, ale nic nie powiedział. Skupił się na jej włosach, nie patrzył w oczy. Nie chciał, może nie mógł. -Wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś moim mężem. Tylko mój. Jedyny. -Czy..? -Nie. -Ale skąd..-Po prostu wiem. -Muszę. -Zdaję sobie sprawę. Niestety. Czemu mam wrażenie, że dziś stanie się coś złego? -Zdaje Ci się. Tego wieczoru już nie wrócił.| ylime
|
|
 |
nic nie boli bardziej niż fakt, że masz świadomość iż możesz zrobić ze mną dosłownie wszystko, a ja i tak Cię nie zostawię. w takich momentach zaczynam żałować, że przyznałam Ci się do miłości.
|
|
 |
Położyła się na dywanie z trawy. Zwinęła się do pozycji embrionalnej. Poczuła na karku delikatne muśnięcie warg. A może to jej wyobraźnia ? Nie odwróciła się. Przymknęła powieki i przegryzła wargę. Poczuła się tak bezpiecznie, jak dawniej. Tak szczęśliwa. Spojrzała za siebie i zobaczyła Jego twarz. Uśmiechał się słodko, delikatnie. Jego oczy były dla niej przystanią spokoju. Chciała położyć rękę na jego twarzy, ale ta trafiła w próżnię. Właśnie wtedy wpadła w obłęd.| ylime
|
|
 |
-Dziś będę cały dzień szczęśliwa. - obiecała sobie rano patrząc w lustro. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Na początku uciekł jej autobus. -To nic. Spacer dobrze mi zrobi. Później jakiś facet na ulicy wydarł się na nią, zupełnie nie wiedziała z jakiego powodu. -E tam. Widocznie miał zły dzień. W przeciwieństwie do mnie. Przez cały dzień działo się coś nie po jej myśli. Wylała na siebie kawę, szef powiedział, że jeśli się nie zmieni, może zacząć szukać innej pracy, uderzyła się o szafkę i zgubiła klucze. Wróciła do domu. Usiadła na łóżku. Rozpłakała się i powiedziała do swojego odbicia: -Może mi po prostu nie jest pisane szczęście?| ylime
|
|
|
|