|
miał figurę modela. dobra stylówa. idealny, perłowy błyszczący uśmiech. ciemne włosy idealnie ścięte. czekoladowa cera i duże, piękne groszkowe oczy. teraz też taki jest, jedyna zmiana jaka w nim zaszła to taka, że przestał być sobą, to diabeł wcielony, idealny diabeł wcielony. / fasion
|
|
|
jestem świadoma tego, że kiedyś zmarnowałam ogromną szansę żeby z tobą być choć przez chwilę. ale dzisiaj nie żałuję, bo przynajmniej nie muszę uczyć się nie popełniać " tych samych błędów " , przecież nie popełniłam żadnego. / fasion
|
|
|
jesteś tania? spoko mała, to rób tak, żebyś chociaż wydawała się być pewną siebie kobietą. / fasion
|
|
|
- nie przywiązuję wagi do wyglądu, mała - powiedział, uśmiechając się. - taak? okej, mi odpowiada. - odpowiedziałam, perfidnie się uśmiechając, pisząc esemesa do koleżanki " załóż coś kiczowatego, hujowego i podbij na miejscówe, szybko " . - jesteś piękna, wiesz? - zaczął oblewać mnie tanimi, niekoniecznie smacznymi tekstami. - no co ty nie powiesz.. - opowiedziałam, wpatrując się w ekran telefonu. zobaczyłam tylko " Okej " i spojrzałam na Niego. - usiądźmy - rzuciłam w jego kierunku, ledwie go nie popychając. usiadłam, śmiejąc się pod nosem, wyobrażałam sobie przyjaciółkę w jej strojnej stylówie. - to jak to było? nie przywiązujesz uwagi do stroju? - perfidnie spytałam, spoglądając na przyjaciółkę. - o kurwa, ale dziunia, kijem bym nie dotknął - odpowiedział, zasuwając zamek bluzy, odwracając się w przeciwnym kierunku. / fasion
|
|
|
szłam szkolnym korytarzem. nie zauważałam nikogo, z kim mogłabym zamienić choćby słowo. nagle przed moimi oczyma zjawił się on - blondyn, w dużej, zielonej bluzie. trzymał ręce w kieszeniach spodni, na głowie duży, przysłaniający go po części kaptur. wymiana wzroków, zaciśnięcie pięści i przyśpieszenie kroków - to jedyne reakcje, które mogę przy tobie wykonać, więc rozkmiń, co zrobiłeś źle, jeśli oczywiście wiesz, co oznacza słowo ' ranić ' . / fasion
|
|
|
jak na razie, to czekam na to, aż nabierzesz mózgu w obroty, dopiero potem zacznę martwić się tym, czy kochasz mnie czy nie. / fasion
|
|
|
lekko wkurwiona pogodą za oknem postanowiłam zwlec się z łóżka. ' no świetnie, kurwa jeszcze śnieg i będzie wszystko ' rzuciłam do okna, w którym widać było tylko zmoczone betonowe chodniki. usiadłam na krawędzi łóżka i schowałam głowę w kolanach ' ja pierdole, nie dam rady, dlaczego to jest niesprawiedliwe? chce cie kochać, kurwa ' głośno myśląc zaciskałam pięści i zagryzałam wargi. do moich oczu napłynęły łzy, tak szybko, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje. głowa rozdzierana przez ból głowy, serce przez brak ciebie. / fasion
|
|
|
jesteś z nią, dobrze. ale wiedz, że cały czas w myślach mam twój tekst ' chce mieć dziewczynę blisko siebie ' . jestem zupełnie świadoma tego, że ona zajmuje moje miejsce obok twojego ramienia tylko dlatego, że mieszkam te kilkadziesiąt kilometrów od ciebie, nie dlatego, że nie kochasz mnie czy coś. / fasion
|
|
|
grubo spóźniona na zajęcia matematyki, wbiegam do klasy. - czołem nadęte dziunie, siemacie sztuczne kutasy ! - krzyczę, ze świadomością, że nauczyciel jest zajęty jakimiś obliczeniami, że nie zwraca na mnie wogóle uwagi - dzień dobry, coś ci się pomyliło? jakieś rozdwojenie jaźni? zaburzenia osobowości? - nauczyciel zarzuca mnie stertami tekstów, ja wybuszam oczy ze zdziwienia i zaciskam miętową gumę w zębach . - to nie tak, to był taki mały żarcik z mojej strony, nie żebym się jakoś przemądrzała, czy coś. po prostu znam ich na tyle, że wiem co mogę a co nie. / fasion cz II
|
|
|
- szczyt wyrafinowania! szczyt chamstwa! próżność! - zaczyna się produkować nauczyciel, który nie wie, co to luzik. - ależ panie profesorze, obiecuję, że więcej się to nie powtórzy... - no tak, oczywiście, że się nie powtórzy, ty już tutaj nie uczęszczasz - zaczął się motać profesor - doobry żart, to przez jaki materiał dzisiaj się przedzieramy? - zmieszana rzuciłam do całej klasy, cynicznie spoglądając na profesorka - spotkamy się u pani dyrektor, natomiast teraz usiądź na swoim miejscu. - dodał, zginając podręcznik do matematyki w dłoniach - oczywiście, robi się - odpowiedziałam, sukowato zagryzając wargę. / fasion cz I
|
|
|
zupełnie nie jaram się drogimi, wyszukanymi rzeczami. nie cieszę się na widok nowej złotej bransoletki w torbie z prezentem. nie interesuję się tym, czy stać cię na złoto, czy kupisz mi słodki, plastikowy różowy pierścionek. nie dbam o to, czy wychodzę z tobą na miasto stylowo ubrana, czy zarzucam dużą, szeroką bluzę. nie interesuje mnie to, jakich perfum używasz, czy są drogie, czy tandetne. jaram się tobą, nie twoją materialnością. / fasion
|
|
|
jesteście ze sobą kilkanaście miesięcy. kochacie się. później są jakieś niejasności, któreś z was nie chce bądź nie może się dostosować. wynikają z tego bolesne, długotrwałe konflikty. nie jesteście wylewni. ukrywacie swoje uczucia. patrzycie na siebie przez pryzmat tamtych idealnych chwil. chwilowo zapominacie, że było kiepsko. cholernie się staracie. na horyzoncie pojawia się jakaś pocieszna persona. zaczynasz się nią fascynować, chociaż wiesz, że jedyną jednostką, która dopełnia twoje szczęście jest ta, którą nosisz już długi czas w sercu i umyśle. jesteście dla siebie przeznaczeni, chociaż nie jest tak, jak było kiedyś. zaczynacie budować wszystko od początku, na starych, zaniedbanych już fundamentach. udaje się wam to, jest idealnie. później już popadacie w rutynę, nie ma chemii, jest przyzwyczajenie, które tak naprawdę jest tylko urojeniem, chorą, cholerną schizą. oddalacie się od siebie, tracąc szybko i na długo kontrolę. nie istniejecie dla siebie - takie są realia. / fasion
|
|
|
|