jesteście ze sobą kilkanaście miesięcy. kochacie się. później są jakieś niejasności, któreś z was nie chce bądź nie może się dostosować. wynikają z tego bolesne, długotrwałe konflikty. nie jesteście wylewni. ukrywacie swoje uczucia. patrzycie na siebie przez pryzmat tamtych idealnych chwil. chwilowo zapominacie, że było kiepsko. cholernie się staracie. na horyzoncie pojawia się jakaś pocieszna persona. zaczynasz się nią fascynować, chociaż wiesz, że jedyną jednostką, która dopełnia twoje szczęście jest ta, którą nosisz już długi czas w sercu i umyśle. jesteście dla siebie przeznaczeni, chociaż nie jest tak, jak było kiedyś. zaczynacie budować wszystko od początku, na starych, zaniedbanych już fundamentach. udaje się wam to, jest idealnie. później już popadacie w rutynę, nie ma chemii, jest przyzwyczajenie, które tak naprawdę jest tylko urojeniem, chorą, cholerną schizą. oddalacie się od siebie, tracąc szybko i na długo kontrolę. nie istniejecie dla siebie - takie są realia. / fasion
|