grubo spóźniona na zajęcia matematyki, wbiegam do klasy. - czołem nadęte dziunie, siemacie sztuczne kutasy ! - krzyczę, ze świadomością, że nauczyciel jest zajęty jakimiś obliczeniami, że nie zwraca na mnie wogóle uwagi - dzień dobry, coś ci się pomyliło? jakieś rozdwojenie jaźni? zaburzenia osobowości? - nauczyciel zarzuca mnie stertami tekstów, ja wybuszam oczy ze zdziwienia i zaciskam miętową gumę w zębach . - to nie tak, to był taki mały żarcik z mojej strony, nie żebym się jakoś przemądrzała, czy coś. po prostu znam ich na tyle, że wiem co mogę a co nie. / fasion cz II
|