 |
I. Zastanawiam się dlaczego tak bardzo drażnią mnie wspomnienia, dlaczego powracają te wszystkie chwile, które przeżyłam przy tych ludziach, ale właśnie dochodził do mnie fakt, że znów zbliżają się dawne rocznice. Dni kiedy naprawdę byłam szczęśliwa, kiedy czułam się potrzebna i kochana, kiedy wiedziałam, że mam przed sobą niezbadaną przyszłość… I nagle coś pękło we mnie. Bo ponad rok temu przechodziłam znów przez emocjonalną i wewnętrzną burzę. Byłam rozdarta wewnętrznie, ale i zewnętrznie. Rozpadałam się. Nie chciałam żyć. Nie chciałam chodzić do szkoły, nie chciałam się uczyć. Znów byłam w stanie, kiedy nic się dla mnie nie liczyło, kiedy życie nie miało tak prawdziwego sensu. Ale jednak nie byłam wtedy sama. Miałam Ją. Dziewczynę, która co ledwo poznałam, a która sprawiła, że chciałam z Nią coraz więcej pisać.
|
|
 |
II. Miałam Ją, czyli dziewczynę, którą chciałam bardziej poznawać. To ona jako jedyna przeczytała moje słowa między wersami, to Ona odkryła co tam jest zakryte w słowach. I odezwała się. Wyciągnęła do mnie swoją dłoń, chociaż nie musiała tego robić. Nie musiała się starać, nie musiała stawać na głowie i znosić moich humorów. Nie musiała ciągle mi przytakiwać, odpisywać na każdą wiadomość, a jednak to robiła. Z dnia na dzień każda sytuacja nas do siebie zbliżała. Czułam, że rodzi się pomiędzy nami silna więź, której nie byłam w stanie odczuwać przez ostatnie miesiące, lata. Rodziła się w ten sposób przyjaźń, która miała trwać, długo i nierozerwalnie. Czy trwa nadal, czy wciąż w nas to żyje, czy jest gdzieś zakryte, zakopane w naszych sercach?
|
|
 |
Bywałam smutna, zła, niepewne, wkurzająca, ale to zawsze było moim urokiem, że byłam inna niż wszyscy inni ludzie. To zawsze sprawiało, że byłam otoczona przyjaciółmi, którzy w jakiś sposób mnie wspierali, którzy pomimo moich błędów, potknięć podawali mi pomocną dłoń. Choć ja nie zawsze byłam wobec nich szczera, bo często robiłam jedno, a za chwilę coś innego, to jednak moje życie było pełne akcji. Nie liczyło się dla mnie już to, ile było smutku, bólu, a ile radości. Bo nie to było ważne. Liczyło się coś innego, coś przed czym zawsze uciekałam, znikałam. Liczyła się obecność tych osób w moim życiu, to jak bardzo potrafili mnie wspierać i trwać przy mnie pomimo tego, ile dawałam im w kość. Ale nie przetrwało już nic z tego. Wszystko się rozsypało. Każdy odszedł w swoją stronę. I choć ich nie ma często ich wspominam. Tęsknie za Nimi, czasami płaczę, bo nie radzę sobie bez nich, ale już taki widocznie jest ten los. Znudzony i okropny. Niezależny od niczego. Nieprzewidywalny...
|
|
 |
I. Sprzeczałam się z ludźmi przez ostatnie tygodnie, dni... Nie chciałam ich słuchać, miałam swoje rację. Wiedziałam, że moje pojawienie się na maturze jest błędem, który popełnię. Nie sądziłam, że tak mocno mogę się jeszcze czegoś w życiu bać. Nagle moje życie na nowo się zmieniło. Zmieniło swój bieg i tor. Obrałam inną drogę ucieczki, od wielu lat pierwszy raz chciałam się poświęcić nauce i szkole, ale nie przewidziałam innych zewnętrznych czynników, które po części zaczną krzyżować mi plany. Skupiałam się na jednym, nie patrząc na drugie. Nie interesowało to za specjalnie, bo było dobrze, jak było. Nie chciałam nic robić na siłę. Lecz im coraz bliżej było dnia, kiedy wybije ostateczna godzina maturalnego sądu, to tym bardziej byłam przerażona. Czekanie na nauczycieli, opiekunów pod klasą z innymi ludźmi niż znałam ich do tej pory, sprawiło, że stres stał się dla mnie podwójnie silniejszy. Całe ciało drżało, a ja się bałam. Chwilami miałam stan zawahania, chciałam uciec...
|
|
 |
II. ... Lecz nie poddałam się po raz kolejny. Nie w tamtej sytuacji. Nie umiałam, nie chciałam popełnić dawnych błędów. Zaczęło mi zależeć z dnia na dzień, bardziej i bardziej. Siedziałam non stop przy książkach, ryzykowałam bardzo wiele.. Ryzykowałam utratą tego co zdążyłam zyskać, ryzykowałam zyskaniem świeżych problemów, ale przebrnęłam przez to jakoś. Było trudno, ale się udało.. I cieszę się, że zrobiłam to. Cieszę się, że dałam sobie sama radę z własnymi przeżyciami, emocjami. Bo dziś siedzę przed komputerem i wiem mniej więcej jaki wynik mnie czeka. Wiem, że na mojej twarzy w dniu odebrania świadectwa maturalnego pojawi się uśmiech. Wiem to, bo osiągnęłam dawny, niespełniony i mocno upragniony szczyt marzeń. Zaliczyłam to co wydawało mi się niezbędne w życiu i zarazem przerażające. Zrobiłam postęp, choć wiedziałam, że jestem skazana na porażkę. I myliłam się. Może pierwszy raz tak mocno, ale lepiej tak niż wcale.
|
|
 |
Niesamowite uczucie, kiedy po raz kolejny coś się zmienia w Twoim życiu, a Ty nie jesteś w stanie nadążyć za tym wszystkim. Czujesz, że coś zaczyna Ci się wymykać spod kontroli, ale masz świadomość, że jest zupełnie inaczej, wiesz, że musisz wybierać między życiem prywatnym a zawodowym. Nie zastanawiasz się nad niczym, nie przejmujesz się marzeniami, pragnieniami. Dążysz do jakiegoś celu, który dziś Ci jest nieznany. Wybierasz drogę odejścia niczym nowej ucieczki. Odchodzisz powoli, odsuwasz się, znikasz. Pragniesz odejść, wręcz jesteś na to gotowa, ale coś w Tobie siedzi, coś co nie pozwala Ci choć na małą chwilę zapomnieć. To sumienie, które tak często odzywa się, kiedy czujesz, że wybierasz błędną drogę. Jednakże Ty uwielbiasz walczyć o siebie, uwielbiasz porażki i podnosić się po upadku. Tylko czy masz jeszcze na to siłę? Czy i tym razem jesteś pewna, że wstaniesz z podniesioną głową ku górze i pokażesz, jak potrafisz być silna?
|
|
 |
Wchodzę do pokoju przepełnionego smutkiem. Na półce biały wielki miś od Ciebie, a na komodzie wspólne zdjęcie i wielka walentynka, którą trzymam do tej pory. Jednak ciężko jest mi podjąć jakąkolwiek decyzję w przyszłość. Niby zakończyłam nasz rozdział, lecz ciągle do niego wracam. Telefon już nie dzwoni, nie powiadamia mnie skrzynka o natłoku wiadomości od Ciebie. Odczułam pustkę, której tak od wielu lat się bałam, aczkolwiek pierwszym krokiem będzie schowanie każdego prezentu od Ciebie w duży karton bym ochłonęła po tym wszystkim. Nawet naszyjnik, który do tej pory wisiał na mej szyi czas również schować głęboko. [thistylee]
|
|
 |
Rozmawialiśmy o wszystkim, przy nim problemy odeszły na boczny tor, dostrzegłam w nim bratnią duszę, świetnego kompana do rozmów. Stanęliśmy nad brzegiem, a on wziął mnie na ręce i wrzucił do wody. I mimo mojej złości, w duchu śmiałam się z tego. Oddał mi swoja bluzę, jak na mężczyznę przystało i wróciliśmy do rozkoszowania się widokiem. Zerknęłam na wyświetlacz, kolejny sms. Spoglądał na mnie pewnym siebie spojrzeniem przepełnionym wyrozumiałością, chociaż nic nie mówiłam. Wyczuł to, wyczuł ból i smutek. Przecież z roześmianej dziewczyny, cieszącej się wyjazdem nad jezioro zamieniłam się w ponurą osobę, proszącą go o odwiezienie, choć tak naprawdę wolałam zostać, najdłużej jak to możliwe. Uśmiechnął się niedbale a ja ponownie dostrzegłam w nim dojrzałego mężczyznę już nie tylko współpracownika ale może i nawet przyjaciela mimo, że o osiem lat starszego. Przytulił mnie, a ja znowu poczułam ukłucie serca i fakt, że nareszcie nie rozmawiam z rówieśnikiem a człowiekiem doświadczonym.
|
|
 |
Nie wiem co z nami. Co z planami na przyszłość, co z naszą miłością, skoro nie jest ona w stanie przezwyciężyć zaborczości. Nie wiem co z nami, skoro brakuje między nami wyrozumiałości. Nie wiem co będzie, jeśli nasza miłość wciąż będzie opierała się na zakazach i warunkach. Nie wiem co z obietnicami, skoro żadna nie została spełniona. Może i upadamy, może i zostaliśmy pokonani, ale to wcale nie mija. Mizerna miłość, rozsypuje sól na dawne rany, przeszłość momentalnie uderza ze zdwojoną siłą. Pokazuję, że to wcale nie boli, w chwili, gdy rana coraz mocniej krwawi. Karmię swoje serce nadzieją na poprawę, gdy wszyscy w około mi powtarzają jak bardzo jest to żałosne, przecież nigdy nie dawałam ludziom drugiej szansy a teraz? On dostał ją kilka razy z rzędu i sama w to nie dowierzam. Miłość wybacza wszystko, ale człowiek ma granice wybaczania. W końcu przychodzi czas w którym "przepraszam" staje się tylko nic nie wartym słowem zbyt często wypowiadanym.
|
|
 |
To nie tak, że nic dla mnie nie znaczysz. Owszem, znaczysz. Więcej niż się spodziewasz. Więcej niż nie jeden fagas marzący o choć jednej dobie spędzonej ze mną. Od zawsze miałeś wiele do popisu, zawsze stawiałam Cię w tej pierwszej liście. Przez pewien okres nawet byłeś tym najważniejszym, ale po woli wszystko się wypala. Tak po prostu wygasa. To nie Twoja wina, to mój bałagan. Ja muszę się z tym uwinąć. Albo sobie poradzę, albo odejdę z bólem i żalem kończąc ze sobą. Mam przeróżne myśli, nie daje sobie rady i choć moje uczucia do Ciebie nadal tkwią to już nie potrafię dzielić przyszłości z Tobą. Stop, chce odpocząć, daj mi czas. [thistylee]
|
|
 |
Jedynie jakie słowa cisną się na język to "kretynko zjebałaś sprawę". Być może tak jest, być może będę żałować tej decyzji, albo zachleję się do nieprzytomności i wpadnę w wir tej przygody z przed roku. Jestem świadoma, że przegrałam walkę, ale Ty masz nadzieję, że ją wygrasz i staniesz na szczycie. Nie zamierzasz odpuścić i dobrniesz do końca, tylko dlatego, że mnie kochasz i wskoczysz za mną w ogień. Wiem to doskonale, ale nie potrafię tego za chuja docenić. Wybacz, że nie potrafię dać Ci tego co prawdziwa kobieta i poddaje się tuż przed metą. Nie mam siły, psychika mi siada i brakuje w myc żyłach tej wolności, której zostałam pozbawiona dziewięć miesięcy temu. Początki zawsze są idealne, owszem. Lecz teraz już sama nie potrafię określić w jakim nieogarniętym labiryncie życia się znalazłam. Niby chcę się bawić, nie przejmować niczym, ale w głębi duszy jest promyk, który podpowiada, że przecież nie jest mi obojętny i nie mogę zakończyć tej historii. [thistylee]
|
|
 |
I jesteś cholernym wariatem, czyniąc mnie priorytetem, mimo tych czterystu kilometrów, które nas dzielą i za to właśnie tak nieopisanie Cię uwielbiam ~ chimica
|
|
|
|