|
Nienawidziłam go. Nie znosiłam. Obwiniałam i usiłowałam o nim zapomnieć. Ale nigdy nie przestałam go kochać. Jakież to było przerażające, że w ciągu tylu lat moje pragnienie nie obumarło, że nigdy nie było nawet blisko tego. Teraz palił się we mnie niby rozniecony płomień, pochłaniając wyczerpanie, strach i inne niedobre uczucia. Uniosłam twarz, by dotknąć Karola własnymi ustami. Poczułam smak jego warg i słony smak własnych łez. Otoczył mnie ramionami, przycisnął do siebie i przechylił do tyłu, dopasowując moje ciało do swojego.
|
|
|
Milczałam. Pojedyncza łza stoczyła się po moim policzku. Adam widział, jak ucieka czas. Tak bardzo oddaliliśmy się od siebie i tyle go już straciliśmy. Wiedział, że chodzi o coś bardziej skomplikowanego niż zwykły brak kontaktu. Uczucia, obawy, duma i ból, które nas rozdzieliły, były bardzo prawdziwe, tak intensywne, że żadne z nas ani razu nie zdobyło się na to, by stawić im czoło. Łatwiej przychodziło pozwolić, by sprawy toczyły się własnym trybem, chociaż była to zarazem najtrudniejsza rzecz, jaką zrobił ktokolwiek w życiu.
|
|
|
- Pozwoliłem Ci odejść, bo myślałem, że to jest to, czego chcesz. Ja sam pogrążyłem się w pracy, bo tylko to przytępiało ból. Oddałem tej pracy całego siebie - powiedział. - Nie wiem, czy jeszcze zostało ze mnie coś, co warto by mieć. Ale wiem, że nigdy nie kochałem nikogo i niczego tak, jak kochałem Ciebie, Asiu.
|
|
|
Co miałam powiedzieć? Że chciałam, żeby Marek bardziej mnie wtedy kochał? Żebyśmy się pobrali, mieli dzieci i zamieszkali na wsi, gdzie hodowalibyśmy konie i kochali się każdej nocy? Podobne fantazje są dobre dla kogoś naiwniejszego. Czułam się jak idiotka już choćby z tego powodu, że w ogóle miewałam takie myśli, i spychałam je gdzieś w kąt świadomości, Za żadne skarby nie mogłam pozwolić sobie na ich ujawnienie i ryzyko, że wyjdę na osobę jeszcze bardziej godną politowania.
|
|
|
Coś zatrzepotało w moim wnętrzu. Nie chciałam nawet tego nazwać. To nie mogła być nadzieja. Nie chciałam odczuwać nadziei związanej w jakikolwiek sposób z Wackiem Stópką. Wolałam gniew, irytację. Ale nie czułam teraz nic takiego, i w dodatku dobrze o tym wiedziałam, podobnie jak on. Zawsze potrafił dostrzec najmniejszy cień, który pojawiał się w moich myślach. - Do diabła z Tobą Wacek - mruknęłam.
|
|
|
- Kochałem Cię, Asiu. - powiedział cicho, przytrzymując moje spojrzenie swoim. - Cokolwiek myślisz o mnie i o tym, jak się to skończyło, kochałem Cię. Możesz wątpić we wszystko inne poza tym. Sam Bóg wie, że ja wątpię we wszystko, ale nie w to.
|
|
|
Widziałam w nim mężczyznę, którego kiedyś znałam i kochałam, i zarazem mężczyznę, jakim stał się przez te wszystkie lata. Wyglądał na zmęczonego, wyczerpanego. Ciekawe, czy on postrzegał mnie w ten sam sposób. Z przykrością muszę stwierdzić, że na pewno tak było. Oszukiwałam się, wmawiając sobie, że idzie mi świetnie. Ale to było tylko udawanie. Oszukiwanie się. Zrozumiałam w pełni tę prawdę godzinę temu, kiedy stałam w ciepłym schronieniu jego ramion. Było to tak jakbym nagle odzyskała istotną część samej siebie, część do której przez całe lata nie chciałam się przyznać.
|
|
|
Czy to, że zadaję sobie takie pytania oznacza, że straciłam poczucie rzeczywistości?
|
|
|
Nie żyję. Lecz moje pragnienie daje mi siły, daje mi nadzieję. Czy on mnie zechce? Czy mnie weźmie? Czy mnie skrzywdzi? Czy pokocha?
|
|
|
Już mnie nie obchodzi dlaczego. Nie ma żadnych istotnych powodów. Są tylko wymówki. Znam równie dobrze jak Ty, wszelkie sprzyjające czynniki , ale wiem również, że nie wszystkie dzieci źle traktowane przez rodziców wyrastają na przestępców, i nie wszystkie dzieci z którymi matki nie potrafią nawiązać kontaktu emocjonalnego stają się zabójcami. W jakimś momencie życia dokonuje się wyboru i kiedy już go ktoś dokona, nie obchodzi mnie dlaczego. Chcę tylko, żeby taki sukinsyn zniknął z powierzchni ziemi raz na zawsze.
|
|
|
Patrzył jak walczę ze sobą, wiedząc, że nie jestem nawet w połowie tak twarda, za jaką chcę uchodzić, wiedząc, że nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić i na kim się oprzeć. Był świadom, że teraz nie chcę szukać u niego wsparcia. Rozumiał to wszystko, a jednak wyszeptał: Chodź tutaj, i przyciągnął mnie mocniej. Uległam bez żadnego oporu, ta silna, niezależna Zosia. Oparłam głowę na jego ramieniu, czułam, że oboje pasujemy do siebie idealnie, jak dwie połówki tej samej całości. Było mi wygodnie. Panujący wokół hałas i zamieszanie zdawały się odsuwać w odległe tło. Przeciągnął dłonią po moich włosach i pocałował mnie w skroń. Po raz pierwszy od tylu lat, poczułam się spełniona. "Jestem tu z Tobą, mam Ciebie." - powiedział.
|
|
|
|