 |
powiedz mi od kiedy ten zwykły człowiek, jest mniej warty niż twoje materialistyczne dupsko ? od kiedy możesz na niego spluwać z góry i omijać jak nic nie znaczącego śmiecia ? czemu idziesz ulicą, jakbyś wygrał miliony i zapyszałą mordą kręcisz na wszystkie strony, żeby zostać zauważonym. czemu nie doceniasz prostych spraw, prostych rzeczy i sytuacji, prostych uczuć i prostych emocji. gdzie zgubiłeś poczucie człowieczeństwa, gdzie twoja dobra jednostka. zamiast zmieniać się na lepsze, ciągle wciskasz replay. [cz1]
|
|
 |
interesuje mnie czy potrafi kochać i szanować, bo wystarczająco wiele zauważam związków, w których media to najwyższa forma wyznania emocji i uczuć. [cz2]
|
|
 |
czuje jakby moje życie było wieczną tęsknotą, kruchą i papierową tęsknotą, bez większej całości, sypiącą się gdy uderzenie będzie silniejsze niż powiew skrzydeł motyla. tęsknota to dziwne uczucie, które pokazuje czego nam brakuje, gdzie teraz powinny znajdować się nasze dłonie, które miejsce jest dla nas idealne i jakie ciało wydaje najlepszą dla nas temperaturę. jest częścią życia, a zarazem jego klęską. ludzie muszą zrozumieć, że nieważne jest czy ma blond czy ciemne włosy, czy jest łysy czy może ma bujną czuprynę, niebieskie bądź piwne oczy, umięśnione bądź cherlawe dłonie. nie interesuje mnie jego stan zamożności, czy każdego poranka wstaje najpierw lewą czy prawą stopą i jaką ma wiarę. dla mnie liczy się jego wnętrze, to czy jego serce potrzebuje czegoś więcej niż tylko aorty do pompowania krwi, czy ma jeszcze miejsce na kogoś rozsypanego przez życie i zrównanego z dzielnicowym parterem. [cz1]
|
|
 |
pojawił się dziś wczesnym rankiem, wraz ze słońcem. uściskałam go i wiesz co ? szczerze, uwielbiam oglądać jego twarz o poranku. ma śniadą karnację i zaraz po przebudzeniu jego policzki są zaróżowione jak u dziecka, a morskie oczy, jeszcze długo pozostają nieprzytomne. biała kołdra dalej plątała mi się między jego miednicą a moimi udami, cała magia jakby dalej unosiła się po suficie pokoju. promienie słońca przenikały przez okno, dało odczuć się pierwsze pomruki wiosny. w tamtej chwili doszłam do wniosku, że przecież każdy potrzebuję mieć kogoś, kto będzie ważniejszy dużo bardziej od powietrza.
|
|
 |
rzucam Ci się na szyję i oddycham coraz mocniej, doskonale wiem, że jestem tu bezpieczna. twoje obojczyki są tak twarde, a zarazem czuję ich kruchość w swoich dłoniach. bicie mojego serca odbija się o twoją przeponę i tak w kółko wymieniamy się rytmem, czyż to nie wspaniałe ? oddzielne ciała, tworzące jedność.
|
|
 |
jesteś w moich myślach, dorastam codziennie widząc Twój uśmiech, wychowuje mnie i moje jeszcze niedojrzałe myśli, ale nadchodzi czas kiedy musisz odejść i zostawić mnie samą z problemami i nierozwiązanymi sprawami. rozpadam się mimowolnie opadając z sił. myślę, że to koniec ale przecież dopiero rozkwitam i czas teraz zaczyna kształtować całą mnie. wiele dróg, wiele miejsc, miliony ludzi, boję się każdej samotnej ścieżki, kiedy znikasz i nie jestem pewna czy pojawisz się znowu. więc upewniaj mnie, codziennie i od nowa pokazuj, że z każdym końcem wiąże się lepszy początek. po prostu liczę, że w sercu będziesz słyszał ten drżący głos i widział tak niedoskonały obraz dziewczyny, która tak samotnie i mocno kocha.
|
|
 |
czasem samotność przeszywa mnie od środka i wyznacza kolejne ciosy, po których znowu będę musiała otrzepać zdarte do krwi kolana i pójść po bilet na pociąg w jedną stronę do sprawiedliwości. kołowrotek się kręci i zdobywa nasze zaufanie, ludzie przychodzą i odchodzą, kochają lub nienawidzą. stanęłam naprzeciw wszystkiemu ze środkowym palcem w górze, stwierdzając iż to co było jest już za mną, a przede mną kolejne dni oczekiwania na ciepłą dłoń mojego szczęścia obejmującą mój policzek.
|
|
 |
dreszcz lecący od karku w dół za każdym razem, gdy coraz bardziej skupiamy się na własnych spojrzeniach, ciepłe opuszki palców na policzkach i wiatr owiewający wszystko co dookoła. zauroczenie w nigdy nieustającym uśmiechu, wspólnie spijane łzy i walka o to co już zdobyliśmy. potrzebowałam właśnie tego, by odnaleźć swój własny kąt w czyichś myślach, by namiętnie brzmieć w obcych ustach i wzajemnie znaczyć dla siebie wszystko.
|
|
 |
mam nadzieję, że zobaczysz jak samotna jestem bez Ciebie i jak odchodzę od zmysłów, gdy nie wiem co się dzieje między nami. mamy tyle planów i pragnień, których nie zawsze jesteśmy w stanie spełnić, ale po prostu zostań ze mną. spójrz mi w oczy, moje tęczówki są tak samotne bez twoje odbicia, odizolujmy się już na zawsze, by trwać w sobie nierozerwalnie mocno i nie odstąpić wspólnego kroku ku lepszej przyszłości. czasem to boli, ale warto cierpieć czując ten ucisk, gdy wracasz do domu. nieidealna i bezsilna, ja.
|
|
 |
absolutnie każdy posiada osobę, której może zaufać bezgranicznie i nie martwić się o to, czy wypuści nas z objęć kiedy świat nagle się zawali. gdy każde słowa nagle wydają się puste i odbijają się od skroni jak kolejne zwyczajne błahostki, wystarczy jedno spojrzenie by znowu wróciła radość. gdy śnieg próbuje zmrozić doszczętnie dłonie i zabrać ze sobą ich ciepło, myśl o najbliższym spotkaniu ogrzeje serce, które automatycznie zacznie pompować wrzącą krew.
|
|
 |
coraz bardziej mój umysł przesiąka myślami, które uświadamiają mi jak mało znaczy moje życie wśród tych wszystkich szarych blokowisk i ulic, które ciągną się gdzieś ku słońcu. napotkałam dzisiaj złość i smutek, wdepnęłam w radość a do kosza wyrzuciłam zaufanie. wszystko obróciło się w tok spraw nie do rozwiązania, ale muszę to unieść dla nas, by jutro rano wstać i mieć świadomość, że umiem zacząć wszystko od początku i zapomnieć o błędach. wszystko czego chcę to obudzić się rano koło Ciebie i przeklnąć bolesne fatum.
|
|
 |
wspinam się, ześlizguję i na końcu upadam. szukam pomocy u prostych ludzi z własnymi problemami. biegnę a miłość umiera mi na rękach, bo nie słyszała jeszcze o szczęściu, dym z papierosa gdzieś zbiegł z kapką ciekłej dawki czystych promili. zataczam się na krawężniku z papieru, potykam o sztuczne schody, mijam ludzi, których przysięgłabym znam na wylot, a jednak to nie oni. w moim innym świecie było inaczej, w moim świecie marzenia mieszczą się w poduszce i spełniają gdy tylko ułożę na niej głowę. a tutaj ? budzę się z zakrawionymi ustami i garścią wczorajszej normalności.
|
|
|
|