 |
Promienie dnia, nowe promienie, dotykają mnie jak Twoje słowa, kołdra jest tak ciepła, chciałbym ją rzucić aby poczuć jak dziś ciepło, jak wypełniasz mi dzień niespodzianką swojego przywitania. Jesteś tu brwdziej niż lato, niż czerwiec. Oczy jaśniejsze niż niebo, myśli rozproszone jak chmury, radość w blaskach poranka, choć to tylko myśli jaśnieją tak naprawdę.
|
|
 |
Znowu Ty, moje słowa, pisałem prawdę, nie potrafię, tak brak mi Twoich słów. każdy kolejny krok i plan jest bez znaczenia, powiedz mi część i poczuje że uśmiech jest prawdziwy, że każdy ruch ciała jest tańcem, życie obrazem który ma Cię zachwycić.
|
|
 |
A gdyby spotkać tak dziwną osobę którs idzie przez las jak ja, tańczy ciesząc się zapachem lasu i błądzi myślami aż nie starcza ich na rozsądek.
|
|
 |
Pustka, gdzieś między sukcesami, doskwiera jak cholerna drzazga w stopie, nie sposób skakać z radości, żadnej radości. Idę wszędzie gdzie jestem wspaniały i cięgle boli, i na co mi starania aby być doskonały. Myślałem, że wypełnisz wszystkie czarne dziury, że nigdy nie spojrzę na horyzont szukając ratunku. Śniłem dziś, że szczęście jest możliwe ale otwierając oczy wiedziałem już że to tylko chwile.
|
|
 |
Wszytko potoczyło się nie w tę stronę, już nie pamiętam kiedy, już nie wiem ile razy i co było moją winą a co zbiegiem zdarzeń przeciw mojej drodze. Taki jestem, że idę najlepiej jak potrafię ścieżką która nie jest dla mnie, tak mam, że biegnę nią ciągle oglądając się na krainy za horyzontem. Kręci mi się w głowie od tego jak bardzo dobrze robię to czego nigdy nie chciałem, jak jestem dobrym wrogiem samego siebie.
|
|
 |
Życie jak film, jak plan, jak aktor robię wszytko zgodnie ze scenariuszem, uśmiechasz się, czasami, czasami wierzysz, ufasz że nie jesteśmy na scenie. A w głowie to czego chcemy, tak daleko, tak odbiegło, nie można już prawie dogonić tego czym jesteśmy, gdzie chcemy być, tylko przed snem czując powiew wolności, życia które utraciliśmy dla poprawnych decyzji. Lubię zasypiać, lubię być tam gdzie uśmiecham się na prawdę.
|
|
 |
Nie patrz na mnie, nie uśmiechaj się, jestem w klatce, nie mogę Cię dosięgnąć, nie potrafię przebić się przez pręty zobowiązań, chyba że podejdziesz blisko, dotknę wyciągjąc rękę, choć, bliżej, niech zetkną się nasze usta, jakby nie było żadnej klatki, żadnego świata
|
|
 |
Gdzie pójść by spotkać szczęście, co zrobić aby lśnić, kogo objąć aby uciec od pustki? Idę pomiędzy wiosny promieniami, czuję radość pomiędzy lasu cieniami. Zabłąkany, szukam blasku który zatrzyma krok, który powie mi w sekundzie olśnienia, jak iść by spotkać tych których miałem spotkać, jak mogły biec moje drogi gdybym wcześniej wiedział, gdybym był sobą.
|
|
 |
Cześć, zagląda tu jeszcze ktoś? 😉
|
|
 |
pamiętam naszą ostatnią obietnicę. mieliśmy sobie kogoś znaleźć przed trzydziestką. obawiam się, że nie wytrwam tego. chyba szybko się spotkamy w piekle kochanie.
|
|
 |
Z każdym oddechem chłonę tysiące żyć wokół mnie, jakby świat oddawał mi to co zabierał, las pulsuje zapachem, energią, która unosi mnie po tej drodze, na której gubiłem się w myślach niedawano. Żyję, jestem, znowu jestem.
|
|
 |
Wejść tam gdzie nie można, pozostać tylko żeby spojrzeć, tylko by zabiło serce. Uwodzisz mnie marzeniami o smaku prawdy. Chwytasz za rękę choć muszę wracać, już nie chcę, rozrywam się w myślach. Stoję nad przepaścią między tym co muszę i chcę. Puszczasz dłoń i spadam, tak mało światła, ciemność boli nawet kiedy otwieram oczy. Wspinam się, krok za krokiem po śliskiej ścianie trujących myśli, choć już nie chcę patrzyć na żadną ze stron oświetlonych codziennością tam wysoko. Wychodzę, tak zmęczony, że trudno podnieść wzrok ponad widok stóp spieszących po zakazane owoce. Nie ma kto wygnać z Edenu, nie ma raju, wracam przez drzwi przeklęte do snów, bezpiecznych snów o miejscach, ogrodach, o duszy wężom niesprzedanej, co za spojrzeniem w blasku oddania skompanym, podąża bez zwątpienia.
|
|
|
|