|
zjarana.marzeniami.moblo.pl
Jedna wiadomość jedna znajomość jedno zakochanie a zmieniło tak wiele w życiu.
|
|
|
Jedna wiadomość, jedna znajomość, jedno zakochanie, a zmieniło tak wiele w życiu.
|
|
|
Ludzie myślą, że jak obejrzą "salę samobójców" , to już są wielkimi fanami tego filmu. Myślą że wiedzą co czuje , ten jak mu tam, Dominik. Myślą że rozumieją go. Właśnie...oni tylko myślą. Nie każdy może go zrozumieć. Nie każdy, bo nie każdy przeżył to co on. Nie każdy wciągnie się w wirtualny świt. Nie każdemu będzie wariowała psychika przez to. Nie każdy będzie myślał o śmierci, tylko dlatego że wirtualna osoba go zrani.
|
|
|
Wjeżdżając, patrzył na mnie, z tym swoim zniewalająco pięknym uśmiechem. Gdy już stolik pozostał na swoim miejscu, poszłam usiąść po turecku obok niego. Okryliśmy się wielkim kocem. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w siebie nawzajem. W końcu odwróciłam się, i wtulając się w niego pocałowałam go w szyję. Znowu to zrobił, znowu się uśmiechnął. Ten cały rok, jak go nie było, nadrobiliśmy w jeden, długi, dzień. /Koniec.
|
|
|
Idąc, rozmyślałam jakie będzie nasze pożegnanie. -O czym myślisz?-spytał zaciekawiony. -O tym jak spędzę wakacje-skłamałam. -O to ciekawe, wiesz, jutro z rodzicami jadę nad jezioro, będziesz chętna zabrać się ze mną ?-spytał z uśmiechem na twarzy. W tym momencie chciałam krzyknąć że oczywiście, lecz się opanowałam i odrzekłam że z chęcią się wybiore. W środku wszystko zaczeło we mnie buzować. Doszliśmy. Mieszkaliśmy obok siebie. Odprowadził mnie pod sam dom. Na werandzie, była postawiona huśtająca się ławka. Na niej liścik "Córeczko, wiem że podoba ci się ten chłopak, dlatego twój tata wyciągnął tą ławke, fakt ma swoje lata, ale nie jest taka zła. W kuchni będzie czekać dla ciebie herbata i kanapki. Powodzenia. Mama" Szybko schowałam tą kartkę do kieszeni. Kazałam mu zaczekać na zewnątrz. Szybko pobiegłam do kuchni, rzuciłam kosz w róg i zaczęłam stawiać herbatę, kanapki, cukier na ruchomy stolik. /cz.5
|
|
|
Było na tyle ciemno, że mogłam jedynie zauważyć rysy jego twarzy. Po kilku minutach zaczełam trząść się z zimna. Wtedy podarował mi swoją bluzę, którą natychmiast założyłam. Poczułam zapach jego perfum. Były cudowne. Mogłam w nich utonąć. Wtulając, patrzyłam na gwiazdy. On leżał nieruchomo, jego wzrok przeszywał mnie po całym ciele. W końcu spojrzałam na niego pytając czemu się na mnie patrzy. Jego odpowiedzią był szeroki uśmiech. Przysunęłam się bliżej niego, on zrobił to samo w moim kierunku. Nagle zadzwonił telefon. Na wyświetlaczy widniał napis "Mama". Odebrałam, wyjaśniła mi abym wracała do domu. Powiedziałam mu że trzeba wstać i wszystko schować do koszyka. Gdy wstałam on zrobił to bardzo szybko, wziął go, i zaczęliśmy powolnym krokiem iść./cz.4
|
|
|
Blask słońca, przysłaniał jego twarz. Po kilku minutach patrzenia na niego , przywitałam się z nim, i zachęciłabym aby usiadł obok mnie. Siedzieliśmy tak 10 min w ciszy. Zaczęłam rozmowę. -Czemu cię tak długo nie było?, miałeś wyjechać zaledwie na 2 tygodnie. Spojrzał na mnie -widzisz, ja o tym nie decydowałem, tylko moi rodzice. Przez kolejną godzinę opowiadał mi, co zwiedził. Byłam okorpnie tym zaciekawiona. Ale wciąż nie wiedziałam jak się nazywał. W końcu się odezwałam -wybacz że ci przerywam ale nie znam twojego imienia. Roześmiał się i powiedział -no fakt, nazywam się Kacper, lecz większość osób mówi mi Kapka. Wybuchłam śmiechem, po czym przeprosiłam i przedstawiłam się. Nagle usłyszałam burczenie w jego i moim brzuchu. Otworzyłam koszyk, podsunęłam mu pod nos mówiąc -do wyboru, do koloru. Śmiał się, dość często się śmiał. Wybrał sałatkę i ice tea. Wzięłam to samo. Po zjedzeniu leżeliśmy tak do wieczora./ cz.3
|
|
|
Nadeszły wakacje. Odpoczynek od szkoły, rannego wstawania i szykowania się na czas. Nie wiem czemu, ale wstałam o 9. Zdziwiłam się okropnie, bo zazwyczaj śpię do 12. Odsłoniłam rolety. Blask słońca padł mi na oczy. Wiedziałam już że dzisiaj coś się wydarzy. Szybko pobiegłam do łazienki rozpocząć poranną toaletę. Założyłam moje ulubione szorty, za duży t-shirt i sandały. W koszyk wsadziłam jedzenie, i wielki koc. Szybko zeszłam na dół, wziełam łyk wody i wybiegłam z domu idąc na ulubioną łąkę. Rozłożyłam wszystko. Kładąc się, słyszałam pobliski strumyk. W uszy włożyłam słuchawki, z których leciała płyta Grubsona. Wsłuchając się w piosenkę, myślałam o nim. O tym nieznajomym chłopaku. Myślałam może tak z godzinę. Nagle zorientowałam się że ktoś mi zasłania słońce. Powiedziałam ze złością -mógłbyś tak łaskawie odejść?, nieznajomy odrzekł -chciałem ci potowarzyszyć. Rozpoznając głos, szybko otworzyłam oczy. Patrząc na niego, zdałam sobie sprawę że to on. /cz.2
|
|
|
Moim marzeniem było spotkać go. Wysokiego blondyna o niebieskich oczach. Pewnego razu, idą do sklepu spotkałam go. Ale nie takiego jakiego sobie wyobrażałam. Fakt, był wysoki, ale nie blondyn, tylko brunet. Nie miał niebieskich oczu, tylko zielone. Ubierał się w buty adidasa, czarne rurki, i koszulkę z zajebistym nadrukiem. Wchodząc do sklepu, przepuścił mnie. Wychodząc, zrobił to samo. W końcu powiedziałam -hej, dzięki. , on odpowiedział z uśmiechem -nie ma sprawy. Jego uśmiech i spojrzenie były na tyle cudowne że można było się w nie wpatrywać godzinami. Następnego dnia, widziałam jak pakuje wielkie pudła do samochodu. Podeszłam i zapytałam się o co chodzi. On powiedział że wyjeżdża. Zrobiło mi się smutno. Miałam nadzieję że się z nim zakoleguję czy coś. Chyba to zauważył. Odchrząknął i stwierdził że jedzie na dwa tygodnie do Anglii. Minęły dwa tygodnie, nie było go. Kolejne miesiące mijały dość ciężko. Był wciąż w mojej głowie. /cz.1
|
|
|
Leżąc obok niego, miałam wrażenie że jestem w bajce. Jego piękne zielone oczy, wpatrywały się we mnie z ogromnym skupieniem. Mimowolnie przysunęłam się do niego. On otoczył mnie ramieniem przyciągając mnie do siebie. Między nami nie było żadnej przerwy. Gładziłam ręką jego policzek. Przykładając ucho do jego klatki piersiowej słyszałam bicie jego serca. Od tamtego czasu, mogę bez zastanowienia stwierdzić, że to idealna muzyka dla moich uszu.
|
|
|
Popatrz na te lasy, popatrz na te pola. Popatrz na te masy, z butów wystaje słoma. / Grubson
|
|
|
|